środa, 6 lutego 2019

Turystyczne rajdy konne, geneza

Turystyczne rajdy konne, geneza


Autor: muzykolog84


Podróżowanie to wielka przyjemność. Jeżeli nie coś więcej. Wędrówki małe i duże kształtują nasze charaktery, światopogląd. Kierunek i sposób jaki wybierzemy dla naszej włóczęgi nie jest bez znaczenia. A czy może być lepszy sposób na poznanie wielu inspirujących miejsc niż z perspektywy końskiego grzbietu?


Najprostsza definicja rajdu konnego to bodaj ta z albumu Marzeny Józefczyk Najpiękniejsze Szlaki Konne w Polsce – „co najmniej dwudniowa wycieczka konna”. Zdaje się ona nazbyt skrótowa. W pojęciu „rajdy konne” bowiem zawiera się właściwie cała turystyka konna, a ta jest bardzo zróżnicowana. Aby pojąć to ciekawe zjawisko, warto prześledzić historię konnych wędrówek.

Rozróżnia się dziś rajdy konne sportowe, nazywane nieraz rajdami długodystansowymi oraz rajdy konne turystyczne. Niewiele mają one już dziś wspólnego, choć można powiedzieć wywodzą się z tego samego źródła – konnicy wojskowej. Kawaleria, jazda lekka lub pancerna zawsze odgrywały ważną rolę w dziejach Europy. Jej atutem, przewagą nad piechotą była szybkość. Wymienić warto choćby działające przez zaskoczenie czambuły tatarskie czy nieuchwytne chorągwie lisowczyków, które w XVII wieku pokonywały nawet sto pięćdziesiąt kilometrów dziennie siejąc chaos na tyłach wroga. Tempo w jakim najlepsze jednostki wojskowe pokonywały teren było podziwiane w całym cywilizowanym świecie. Błyskawiczne działania zaczepne nazywane były zagonami, wypadami czy w końcu rajdami. W czasie pokoju oddziały kawaleryjskie często organizowały rajdy w celach ćwiczeniowych. Wiek XIX przyniósł długie okresy bez walk, kult jednostki, zainteresowanie historią, legendarnymi rajdami konnicy. W 1874 roku węgierski porucznik o nazwisku Zubowitz założył się, że w przeciągu piętnastu dni pokona konno dystans z Wiednia do Paryża. Zakład wygrał a wyczyn był szeroko komentowany w prasie całej Europy. Podobne wyścigi były coraz bardziej popularne wśród oficerów jazdy. Określenie wyścigi wydaje się odpowiednie, czynnik rywalizacji był bowiem decydujący. Można więc tutaj doszukiwać się genezy długodystansowych rajdów sportowych. Pod koniec XIX wieku, na fali modernistycznych haseł powrotu do natury, ludowości zaczęły być organizowane pierwsze podróże krajoznawcze. Były to początki turystyki w dzisiejszym tego słowa znaczeniu. Organizowano rajdy z Krakowa do Zakopanego, z Góry Kalwarii do Warszawy i inne. Pierwsze turystyczne rajdy konne.

Można by powiedzieć, że geneza rajdów sportowych jest wojskowa – a turystycznych, cywilna, mieszczańska. Trzon wydaje się jednak wspólny: być może nieco naiwne wyobrażenie jeźdźców z czasów, gdy człowiek, koń, natura żyli w doskonałej harmonii. Jazda konna jako symbol wolności przewijała się od początku romantyzmu, by wspomnieć choćby wiersz Goethego Laßt mich nur auf meinem Sattel gelten!

Pozwólcie przyzwyczaić mi się do mego siodła!
Zostańcie w waszych szałasach, namiotach!
A ja wyruszę szczęśliwy w szeroką dal,
Nad moją głową tylko gwiazdy.
(...)

Skoro więc koń daje wolność, a wolność to szczęście – komuż można by zazdrościć bardziej niż żołnierzom jazdy kozackiej, husarskiej czy tatarskiej? Czytając powieści Sienkiewicza do dziś wielu wzdycha: „Jakie to były piękne czasy; galop po stepach, wiatr we włosach”. Jest to oczywiście olbrzymie uogólnienie. Wyprawy konne mają też inne źródła jak choćby przeprawy górskie czy pielgrzymowanie obok konia. W Rosji XIX-wiecznej koń był raczej kojarzony z eksploracją Syberii, we Francji natomiast późny romantyzm skupiał się na wrażeniowości – a nie historycznym wyprawom wojennym.

Korzenie rajdów konnych są ciekawe także z tego względu, że dziś często się do nich wraca. Na Ukrainie odbywają się rajdy wzdłuż dawnych granic Rzeczpospolitej, w Polsce istnieje Szlak konny 12 Pułku Ułanów Podolskich, we Francji organizuje się przeprawy przez Pireneje drogą pielgrzymkową św. Jakuba, w Ameryce pasjonaci jeździectwa szukają fragmentów marszruty legendarnej wyprawy Tschiffely'ego z 1925 roku. Turystyczne rajdy konne dają nie tylko przyjemność z obcowania z koniem. Można poznać legendarne rasy koni (by wspomnieć choćby hucuły w Bieszczadach, achały-tekińskie w Uzbekistanie, kabardyńce w północnym Kaukazie, araby w Maroko czy konie mongolskie) i różne kultury „od środka”. Łatwiej nawiązać kontakt z dziką przyrodą, gdyż zwierzęta nie wyczuwają zagrożenia ze strony człowieka, gdy ten siedzi na koniu. Można wziąć udział w tradycyjnym spędzie owiec w Argentynie czy przejechać trasę, którą przemierzali lisowczycy pod Chocimiem na Ukrainie. Tam usiąść w zrekonstruowanym siodle XVII-wiecznego husarza, wziąć do ręki pistolet skałkowy, szablę kozacką czy łuk refleksyjny.


Rajdy konne po Ukrainie organizuje grupa lisowczyków. Polecam! Więcej na temat rajdów konnych na świecie w kolejnych moich artykułach.

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Ciekawe wycieczki rowerowe

Ciekawe wycieczki rowerowe


Autor: Michał Peltner


Według danych statystycznych 80-90% gospodarstw domowych posiada przynajmniej jeden rower. Dwukołowce używane są jako środek transportu na krótkich dystansach, wygodny sposób na dotarcie do pracy lub jako ciekawe urozmaicenie wakacji.


Rowerzystów można podzielić na weekendowych i półprofesjonalistów. Ci pierwsi wyciągają rower tylko w przypadku dobrej pogody i znacznej ilości wolnego czasu. Drudzy prawdopodobnie, gdyby mogli, jeździliby na najważniejszych wyścigach kolarskich z najpopularniejszym Tour de France na czele. Uprawiając jazdę na rowerze rekreacyjnie nie ma co przesadzać – leniwe podmiejskie wycieczki również mogą dostarczyć wiele przyjemności.

Jak każda rzecz, również i weekendowy rower może się znudzić, dlatego warto pielęgnować swoją miłość do roweru. Jest kilka prostych sposobów, dzięki którym przejażdżki będą coraz ciekawsze i coraz bardziej uzależniające.

Po pierwsze, warto pamiętać o tym, aby jeździć zgodnie ze swoimi możliwościami. Rozpoczynając swoje wycieczki i treningi nie należy przesadzać z tempem i długością trasy. Nadmierne zmęczenie, wręcz wycieńczenie organizmu, nie pozostawi dobrych wspomnień i na pewno nie będzie zachęcało do kolejnych wypadów.

Po drugie, należy pamiętać o urozmaicaniu tras. Warto popytać o lokalne atrakcje – rodzinę, sąsiadów i w lokalnych punktach informacji turystycznej. Zgodnie z przysłowiem „Cudze chwalicie, swego nie znacie” można odkryć wiele miejsc, które wcześniej, pomimo tego, że położone tuż za miedzą, nie istniały dla nas. Trasa przez las, wśród pól, szutrowymi drogami, nad jeziorem i rzeką, na pewno pozostawi wiele wrażeń.

Po trzecie, warto jeździć w towarzystwie. W czasie wyprawy znajdą się tysiące tematów do omówienia, informacji do wymienienia, a do tego wspomnienia i nowe pomysły. Jeżdżąc nawet większą grupą można pokusić się o regularne treningi, w czasie których na pewno nie zabraknie żartów i zabawy.

Po czwarte, jazda na rowerze to nie tylko pedałowanie. Warto od czasu do czasu zatrzymać się, porozmawiać z mieszkańcami sąsiedniego miasteczka, zwiedzić zamek lub dwór, przejść się po lesie czy urządzić sobie piknik.

Szerokiej drogi!


Poczuj się jak profesjonalista - załóż profesjonalne stroje rowerowe.

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Pomysł na czas wolny - wycieczka rowerowa

Pomysł na czas wolny - wycieczka rowerowa


Autor: PadreBullets


Jedną z aktywności sportowych przeze mnie uprawianą jest jazda na rowerze. Pomimo że ograniczenie czasu, nie pozwala na tyle podróży tym środkiem komunikacji, ile bym sobie tego życzył, to dla chcącego nic trudnego.


W ostatni długi weekend, zdecydowałem się wybrać na wycieczkę rowerową po terenach województwa zachodniopomorskiego. 3 dniowa wyprawa z aktywnym wypoczynkiem - ulga dla zmęczonego umysłu i zarazem wielka frajda.

Plan był prosty. Przetransportowanie się pociągiem do oddalonej o około 160 km miejscowości, ustalenie trasy i miejsc na ewentualny nocleg, dobre przygotowanie sprzętu i niezbędnego bagażu. Warto poświęcić trochę czasu aby porządnie przygotować rower, na taką dłuższą wyprawę. Odpowiednio napompować koła, sprawdzić czy dokręcone są wszystkie śruby, upewnić się czy oświetlenie i licznik działają prawidłowo, oraz czy nie słychać żadnych nieprzyjemnych dźwięków wydobywających się z roweru. Ważne jest również odpowiednie spakowanie bagażu – tak aby zawierał wszystko co niezbędne i był jak najmniejszy i najlżejszy. Oprócz podstawowego stroju w którym będziemy podróżować, warto spakować takie rzeczy jak: bieliznę, niewielki ręcznik, bluzę, czapkę, okulary przeciwsłoneczne, komplet kluczy rowerowych, pompka, zestaw do naprawy dętki, oraz (ze względu na obecne czasy) ładowarkę do telefonu. I co najważniejsze – kurtkę przeciwdeszczową!! Na moim ostatnim wyjeździe – był to niezastąpiony element na piątkowo-wieczorne załamanie pogody. 2 godziny jazdy w pełnej ulewie, a dzięki takiej kurtce – wszystkie rzeczy w plecaku pozostały suche. Polecam tak dobrać bagaż aby wszystko pomieścić w jednym plecaku, ewentualnie część bagażu umieścić w sakwach rowerowych (osobiście posiadam jedną przypiętą do ramy, a drugą pod siodełkiem). Dodatkowy atutem plecaka, będzie dodatkowe zapięcie wzdłuż brzucha bądź klatki piersiowej, pozwalającej na wygodniejsze jego przewożenie.

Wybór trasy to pełna dowolność, lecz warto wybierać drogę, która będzie wiodła nas przez tereny leśne. Ja zawsze wybieram drogi jak najmniej ruchliwe. Zamiast krajowych i wojewódzkich, wole te gminne, leśne czy też polne drogi. Na wszelki wypadek, warto też zabrać sprzęt fotograficzny, no chyba że korzystamy z aparatu w telefonie komórkowym, który i tak ze sobą zabieramy. Pełna fotorelacja z wyjazdu, to wspaniała pamiątka, która zawsze można się dodatkowo pochwalić i zaprezentować, podczas opowieści tej przygody.

Sprzęt gotowy, bagaż także, kierunek jazdy przygotowany – to w drogę.

Osobiście tę 3 dniową wycieczkę, zawsze będę dobrze wspominał, razem z drobnymi przygodami które mnie spotkały. Piątkowy wieczór był jazdą we wspomnianą już ulewę. Sobotnia jazda przy idealnej pogodzie (ciepło ale nie upalnie, bez opadów), przez tereny poligonów w okolicach Drawska Pomorskiego, ale z drobnymi problemami technicznym. Niedziela to już kierunek dom. Pierwsza taka moja wycieczka w Polskę, ale na pewno nie ostatnia.

Sprawdziłem tę formę spędzania wolnego czasu i szczerze ją każdemu polecam. To wcale nie jest takie straszne, jak niektórym się może wydawać. Wystarczy wybrać odpowiedni dystans i dobrze się przygotować, a przede wszystkim POZYTYWNIE NASTAWIĆ. A to co się będzie działo w trakcie… hmm, może niech los się trochę zabawi.


Autor: KonraD

www.nieleniesie.pl

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Byłem w Żegiestowie, płynąłem Popradem

Byłem w Żegiestowie, płynąłem Popradem


Autor: gregmarsden


Jakoś tak się poskładało, że na letni urlop losy rzuciły mnie do Żegiestowa. Zastanawiałem się co tam można robić, przecież uzdrowisko znane było przed wojną, a teraz ponoć nie ma tam nic. I rzeczywiście. Były tylko rozpoczęte budowy, ale w pensjonacie załatwili nam kilka atrakcji. Jedna chyba szczególnie utkwi mi w pamięci.


Pewnego wieczora, przyszedł szef ośrodka i oznajmił, że jutro jest rafting na Popradzie. Rafting, to wiedziałem, to forma spływu rzeką w specjalnych pontonach. Poprad do rzek wzburzonych nie należy, więc co to za rafting. Zresztą nie słyszałem, aby w Polsce ogóle ktoś miał prawdziwy raftingowy ponton. Ale pomimo tych zastrzeżeń się zapisałem.

Następnego dnia rano podjechała kobieta wymalowanym busem i na przyczepie miała cztery białoczerwone pontony. Wielkie jak statki i wyglądające dość solidnie. Zastanawiałem się jak wejdziemy do niewielkiego busika, ale wkrótce pojawił się też autobus i cała dwudziestka spływowiczów zabrała się bez problemu.
Po kilku minutach wysadzili nas w Muszynie i poubierali w kamizelki. I tu pierwsze zaskoczenie. Kamizelek w różnych rozmiarach, wygodne, czyste, a dla dzieci specjalne - ratunkowe. Spodziewałem się starych i brudnych kapoków.
Myślałem, że popłyniemy od razu, ale znów miłe zaskoczenie. Najpierw, w czasie pogadanki, instruktor łopatologicznie nam wyłożył wszystkie główne zasady, których przestrzeganie podczas spływu pontonem jest ważne. Przyzwyczajony jestem do polskiego dziadostwa, a tutaj widzę, że ktoś do swojej roboty się przykłada.
W końcu zwodowaliśmy się a przez całą trasę towarzyszyły nam trzy przeurocze sterniczki. Udało się im nawet nas namówić na krótki postój w nadbrzeżnej słowackiej knajpie.
Po dwóch godzinach wszyscy znaliśmy się jak łyse konie i atmosfera się rozluźniła. Wszyscy żartowaliśmy gdy nagle szarpnęło i znalazłem się w chłodnej raczej wodzie. Nim się zorientowałem się, co się stało już sterniczna trzymała mnie za kamizelkę i wciągała na burtę pontonu. Posturę mam normalną, a ona drobniutka wciągnęła mnie jednym ruchem.Spływ Popradem w pontonach
- W wodzie jesteś lżejszy - wyznała jak zapytałem skąd ma tyle siły. - Mówiłam o nogach?
Rzeczywiście. Przez cały spływ mieliśmy trzymać nogę w specjalnym uchwycie na dnie pontonu. Wierciłem się i przez nieuwagę noge wyjąłem. Pech chciał, że w tej akurat chwili uderzyliśmy w kamień będący tuż pod powierzchnią wody. Na szczęście w słoneczny, ciepły dzień taka niespodziewana atrakcja nie była niczym nieprzyjemnym. Od reszty załogi dostałem ksywę wodnik i już bez przeszkód dotarliśmy na Polską Łopatę w Żegiestowie. Na brzegu czekał już bus, firma spakowała się w 10 minut, chwilę jeszcze podagaliśmy i już piechotą poszliśmy do swojego pensjonaty (300 metrów od Popradu).
Ale to jeszcze nie wszystko. Jakie było moje ździwienie, gdy tego samego dnia wieczorem dostałem maila, że mogę sobie pobrać zdjęcia ze spływu Popradem. Dostałem za darmo 20 pięknych fotek (mało rzeczy dzisiaj jest za darmo). Niestety, nie ma na nich momentu jak wpadam do wody.
Ale nic straconego. Już umówiliśmy się na przyszły rok. Może wtedy uwiecznią mnie w wodzie.


Greg Marsden, sierpień 2012
Spływ popradem pontonami organizowała wypożyczalnia pontonów raftingowych splywpopradem.pl z Żegiestowa. Chętni mogą też skporzystać z wypożyczalni kajaków kajakipoprad.pl.

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Europejskie ośrodki narciarskie

Europejskie ośrodki narciarskie


Autor: Barbara Mystkowska


Sezon narciarski w pełni, zatem na stokach szaleje tłum miłośników narciarstwa i snowboardu. Dla niektórych osób ilość zjeżdżających po stoku może stanowić spory dyskomfort. Alternatywą mogą być nieco bardziej kameralne miejsca.


Część z nich można znaleźć w krajach, których większość z nas zapewne nie podejrzewa o strome i zasypane śniegiem stoki. Są jednak tacy, którzy narciarskiego wyjazdu nie wyobrażają sobie poza Alpami.

Jednym z najpopularniejszych ośrodków narciarskich w Europie jest Kaprun i Zell am See w Austrii. Jest to także jeden z najstarszych austriackich regionów narciarskich. W obrębie tych dwóch miasteczek i otaczających ich trzech gór stworzono prawdziwy raj dla miłośników rozrywki oraz wszelkich sportów zimowych, nie zapominając przy tym o licznych udogodnieniach dla rodzin z dziećmi.

Rejon ten idealnie nadaje się dla narciarzy zjazdowych, biegowych oraz snowboardzistów na każdym stopniu zaawansowania. Największe atrakcje Zell am See to wspaniała infrastruktura znajdująca się na szczycie lodowca Kitzsteinhorn (3029 m n.p.m.) - jest tu stacja Gipfewelt 3000 z Galerią Parku Krajobrazowego, kinem panoramicznym, restauracją oraz tarasem widokowym, z zapierającym dech widokiem na ośnieżone szczyty. Natomiast nieco ponad 2 tys. metrów niżej, na turystów czekają m.in. Zamek Kaprun, kuligi, miejscowe specjały, lodowisko, baseny oraz bogate życie nocne.

Narciarstwo w Zell am See można uprawiać na 138 km zróżnicowanych tras na stokach lodowca Kitzsteinhorn (przede wszystkim trasy łatwe — niebieskie, a dla średnio zaawansowanych — czerwone, a także 3 snowparki), Schmittenhohe (dużo czerwonych i czarnych tras plus snowpark) i Maiskogel (trasy i snowpark idealne dla rodzin z dziećmi i początkujących). Leżące u ich stóp miejscowości Kaprun i Zell am See mają sieć połączeń ze sobą i ze stacjami narciarskimi (łączy je też jedna z wielu tras dla narciarzy biegowych). Sezon rozpoczyna się już w październiku.

Tym którzy jednak wolą nieco spokojniejsze ośrodki lub po prostu chcą spróbować czegoś nowego polecamy zimowy, narciarski wypoczynek w... Bułgarii. Najlepsze warunki narciarskie w tym kraju odnajdziemy w dzikich górach Pirin. Łańcuch ten objęty został ochroną parku narodowego i wpisany na Listę Dziedzictwa Przyrodniczego UNESCO. Samo serce ośrodka, Bansko, jeszcze 10 lat temu było maleńkim miasteczkiem z urokliwą starówką, zagubionym w górskiej dolinie. W kilka sezonów na fali turystycznego boomu powstała nowoczesna infrastruktura narciarska Bansko. Trasy oplatające okoliczne szczyty wytyczano głównie z myślą o średnio zaawansowanych narciarzach i snowboardzistach. Eksperci też z pewnością nie będą zawiedzeni, gdy wybiorą się na stromą czarną trasę Alberto Tomba. W sumie w Bansko dostępnych jest 14 wyciągów i 70km tras. Wyczynowcom spokojnie polecić można snowpark i halfpipe, a wszystkim obowiązkowo wizytę w jednej z tutejszych tawern, które łączą klimat apres-ski z bałkańską kuchnią i stylem biesiadowania. Sezon trwa od połowy listopada do połowy maja.

Do Bansko można dojechać samochodem -1600 km, podróż może trwać ok. 26 godzin; samolotem- z Warszawy do Sofii codziennie latają LOT i Bulgaria Air, a ośrodek narciarski oferuje bezpośredni transport z lotniska w Sofii do Banska. Można także wynająć busa dla 1- 15 osób.

Warto przybyć do Bansko w drugiej połowie lutego, kiedy to będą odbywały się zawody Bansko Ski World Cup zaliczane do narciarskiego Pucharu Świata (slalom i slalom gigant).


http://www.bansko.pl/

http://www.holidaysee.pl/

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.