środa, 18 grudnia 2019

Sylwester - dokąd?

Sylwester - dokąd?


Autor: marek chwil


Nie masz jeszcze planów na sylwestra? Jesteś studentem? Szukasz dobrej opcji na sylwester studencki w ciekawym miejscu? ten artykuł jest dla Ciebie!


Nie masz jeszcze planów na sylwestra? Jesteś studentem? Jeżeli odpowiedź na oba pytania brzmi tak to znaczy że musisz przeczytać ten tekst do końca. Sylwester Studencki jest tym czego szukasz. Sylwester Studencki to tani i zarazem bardzo udany sposób na spędzenie sylwestrowej nocy. Pomimo niskiej ceny sylwester można spędzić w naprawdę dobrych warunkach noclegowych i w doborowym towarzystwie. Dzieje się tak dlatego że sylwestry tego typu nie są organizowane przez duże biura podróży nastawione tylko na zysk, a raczej przez ludzi pasjonatów, koneserów dobrej zabawy.

Mimo że ofert tego typu jest już w Internecie dość sporo, warto sprawdzić dokładnie opinie o działających biurach – opinii turystów którzy wybrali się już na imprezę z danym biurem. Sylwester to jedyna tego typu impreza w roku, zatem warto jechać w pewne miejsca.

Jednym z najciekawszych miejsc jest sylwester nad morzem. Wspaniałe widoki, spienione morze, świeże powietrze z wysoką zawartością jodu – to tylko niektóre uroki morza. Nowoczesne pensjonaty, mnogość restauracji i barów, wiele atrakcji dla aktywnych turystów na pewno zaskoczy was pozytywnie.

Kolejnym i raczej już ostatnim miejscem wartym odwiedzenia w tym czasie jest sylwester w górach. Najciekawsze miejsca to Zakopane, Białka Tatrzańska, Wisła oraz wiele innych miejscowości. Sylwester w górach to przede wszystkim aktywność – snowboard, narty a dla niektórych sanki J Śnieg, góry, drewniane chatki z gorącymi kominkami przy góralskiej kapeli – to wszystko sprawia że Sylwester w górach to niesamowite przeżycie, które z pewnością zapamiętacie do końca życie!


Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Brazylia

Brazylia


Autor: Paweł Kowalski4


Brazylia jest największym krajem w Ameryce Południowej i zajmuje prawie połowę terytorium tego kontynentu. Jest piątym co do wielkości krajem na świecie po Kanadzie, Rosji, Chinach i USA. Graniczy z prawie wszystkimi państwami kontynentu, oprócz Ekwadoru i Chile, a jej linia brzegowa z Oceanem Atlantyckim ma 8,5 tysiąca kilometrów.


Brazylia jest największym krajem w Ameryce Południowej i zajmuje prawie połowę terytorium tego kontynentu. Jest piątym co do wielkości krajem na świecie po Kanadzie, Rosji, Chinach i USA. Graniczy z prawie wszystkimi państwami kontynentu, oprócz Ekwadoru i Chile, a jej linia brzegowa z Oceanem Atlantyckim ma 8,5 tysiąca kilometrów. Wybrzeże Brazylii to zresztą w całej swej rozciągłości synonim plaży, słońca i błękitnego nieba przez cały rok. Aż trudno wybrać jedną najpiękniejszą! Każdy jednak na pewno znalazłby coś odpowiedniego dla siebie, gdyż, jak to bywa ze wszystkim w Brazylii, plaże także są bardzo zróżnicowane-wiele z nich ma bogatą infrastrukturę, piękne luksusowe hotele i atrakcje turystyczne, inne natomiast są praktycznie dziewicze, nietknięte ręką ludzką.

Brazylia to kraj charakteryzujący się zróżnicowaniem geograficznym, ekonomicznym i społecznym, zamieszkały przez naród mówiący językiem portugalskim, brzmiącym jednak nieco inaczej w każdym regionie kraju. Nie jest to jednak język identyczny z tym, którym posługują się Portugalczycy. Na jego rozwój miały bowiem ogromny wpływ m.in. przeróżne dialekty indiańskie czy afrykańskie i od swojej pierwotnej wersji różni się pod względem gramatycznym i leksykalnym, a także, znacznie, pod względem wymowy. Mowa Brazylijczyków jest odzwierciedleniem ich bogatej kultury, która zawiera w sobie elementy kultur wielu narodów, co z kolei jest efektem napływu ludności ze wszystkich kontynentów. Na południu Brazylii na przykład można spotkać znajomo nam brzmiące nazwiska, zjeść pierogi lub odwiedzić jedno ze stowarzyszeń polonijnych. Przybywający przez lata, głównie na początku XXw., Polacy, mieli wpływ na folklor, kuchnię i sztukę tego regionu.

Brazylijczycy to naród bardzo otwarty i ekspresyjny, lubiący zabawę, taniec i nade wszystko muzykę. Luźne obyczaje sprzyjają nawiązywaniu kontaktów i zawieraniu przyjaźni, co dzięki mentalności i charakterowi narodowemu odbywa się dużo szybciej i łatwiej niż np. w Europie. Wydaje się, że Brazylijczycy nie przywiązują też wielkiej wagi do przestrzeni prywatnej-nie czują się źle w tłumie, lubią przebywać w dużych grupach ludzi i często organizują liczne przyjęcia i imprezy. Na poziomie narodowym jedną z nich, najbardziej znaną na całym świecie, jest słynny karnawał. Zawsze zaczyna się w sobotę przed Środą Popielcową i trwa nieprzerwanie cztery dni i noce. I chociaż my w Europie kojarzymy go głównie z Rio de Janeiro, tak naprawdę obejmuje on każdy zakątek Brazylii. Jest to wielkie święto w całym kraju, który na ten czas zamienia się w, jeszcze bardziej kolorowy niż zwykle, ocean tańczących i bawiących się ludzi. Główną atrakcją w tym okresie są oczywiście pełne przepychu pokazy szkół samby czyli pochody poprzebieranych tancerzy i skąpo odzianych tancerek, ale zwykłe uliczne festy też cieszą się niemałym powodzeniem. Brazylijczycy potrafią zresztą przemienić w szaleństwo tańca i muzyki niemal każdą sytuację. Wystarczy przyjrzeć się np. meczom piłki nożnej, która jest ich narodowym sportem i jest tu traktowana jak religia. Podczas każdych zawodów trybuny zapełniają się falującym, śpiewającym i grającym na różnych instrumentach tłumem często fanatycznych kibiców, a gdy gra reprezentacja, ulice pustoszeją i cały naród jednoczy się przed telewizorami aby dopingować swoich piłkarzy. Wtedy nieważne stają się wszystkie inne sprawy.

Jeśli chodzi o sport, z Brazylii wywodzi się i jest uprawiana przez wiele osób, sztuka walki zwana capoeira. Została stworzona w XVIII i XIX wieku przez brazylijskich niewolników w Brazylii. Wywodzi się z rytualnych tańców plemion afrykańskich, łącząc w sobie ich rytmy, charakterystyczne pozycje, zawiera też wiele cech kulturowych charakterystycznych dla Indian południowoamerykańskich. Nowoczesna, zmodernizowana (modernizację tą zapoczątkował Mestre Bimba oraz grupa Senzala) capoeira zawiera wiele elementów realnej walki i samoobrony, akrobatyczne ewolucje, kopnięcia oraz obalenia.

W życiu codziennym Brazylijczyka, oprócz sportu, muzyki i tańca, dużą rolę odgrywa rodzina. Jest to naród bardzo związany ze swoimi bliskimi, lubiący spędzać czas w ich gronie. Ogromne spotkania rodzinne wcale nie należą do rzadkości i nie odbywają się wyłącznie przy okazji okrągłych urodzin seniora rodu czy ślubu kuzynki. Organizuje się je, aby razem zjeść, porozmawiać, powspominać i oczywiście napić się kawy. Brazylijczyk pije kawę przynajmniej dwa razy dziennie – na śniadanie i podwieczorek. Pyszna, napełniająca podczas parzenia swoim aromatem cały dom, jest koniecznym elementem dnia w Brazylii....


Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Najdroższy hotel świata

Najdroższy hotel świata


Autor: Mirosław Nikolin


Jak myślisz: gdzie może znajdować się najdroższy hotel na świecie? W Dubaju? Na Majorce? A może na Hawajach? Nie! Jeśli chcesz wydać masę pieniędzy by cieszyć się krótkotrwałym luksusem, musisz wybrać się do... Rosji.


Przed każdym wyjazdem rezerwacja hoteli staje się palącym problemem. Który lokal wybrać? Najtańszy, bo i tak nie zostaniemy tam długo? Umożliwiający dostęp do prywatnej łazienki? A może jakiś lepszej klasy, bo skoro już wyjeżdżamy, to warto sprawić że wyprawa będzie pamiętna? Jedno jest pewne: jeżeli decydujesz się zostać w moskiewskim Ritz-Carltonie, zapewne nigdy nie miałeś takich dylematów. Bilety autobusowe czy tanie linie lotnicze to określenia nie wchodzące w twój zasób słownictwa, gdyż prawdopodobnie podróżujesz własnym samolotem.

Co takiego oferuje Ritz-Carlton i za ile? Przede wszystkim pokoje, które poza tym, że urządzono je w iście bizantyjskim stylu, mogą pochwalić się faktem, że są... kuloodporne. Z okien można podziwiać Kreml i Plac Czerwony, a obsługa hotelowa odpowie na każdą zachciankę. Masz ochotę na wino o wartości przekraczającej 60 tys. dolarów? Nie ma sprawy. A może wolisz posiłek składający się z pierwszorzędnego, najdroższego na świecie kawioru? Żaden problem. Obsługa załatwi wszystko.

Jaki jest koszt przepychu? Dla bogaczy - niewielki. Dla rosyjskich bogaczy - jeszcze mniejszy. Rosja słynie bowiem z prawdziwego natłoku miliarderów - w samej Moskwie jest ich trzydziestu pięciu, a ich rozrzutność sprawiła, że miasto przekształciło się w najdroższą metropolię świata. A zatem - jeżeli masz na zbyciu 16 tys. dolarów, możesz spędzić jedną, na pewno trudną do zapomnienia noc w Ritz-Carltonie. Jeśli nie jesteś krezusem takiej miary, zawsze możesz skorzystać z nieco uboższych pokojów. Możesz je wynająć już za "marny" tysiąc dolarów. Zainteresowany?


Najlepsze wycieczki egzotyczne - www.CentralTravel.pl Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Norwegia - kraj dla ludzi wrażliwych na piękno.

Norwegia - kraj dla ludzi wrażliwych na piękno.


Autor: Piotr Pogodny


Norwegia to wyjątkowe miejsce na ziemi. Odnosi się tam wrażenie, że czas płynie dużo wolniej, ludzie żyją spokojniej, a przyroda jest bardziej przyjazna niż gdzie indziej. Żadna książka ani przewodnik nie zastąpi osobistego spotkania z tym miejscem.


Kawa wypita przy pięknym fiordzie to ma niezapomniany smak. Można tak siedzieć bez końca, wpatrując się w te cuda natury, które przypominają człowiekowi, jak bardzo jest związany z przyrodą i jej dobrodziejstwami. Łatwiej w takim terenie o większą życzliwość dla ludzi i dla zwierząt.

Kto był w tym kraju, z pewnością do niego powróci. Nieziemsko piękne krajobrazy fiordy, lodowce i bezkres przyrody. Tego nie można zapomnieć. To zostaje w umyśle i sercu do końca życia. Każdy, kto kocha przyrodę, piesze wędrówki, pustkowia, spokojne i wolne od natłoku samochodów drogi, powinien pojechać do Norwegii, by doświadczyć tych niezapomnianych przeżyć. Jadąc do Norwegii, warto pamiętać, że to kraj, o który jego mieszkańcy szczególnie dbają. Choć zaludnienie jest tam niewielkie w stosunku do powierzchni, czystość i dbałość o przyrodę jest na pierwszym miejscu u większości, o ile nie u wszystkich Norwegów. Przemierzając bezludne tereny dobrymi, choć wąskimi drogami, warto pamiętać o przestrzeganiu przepisów. Norwegowie niezależnie od tego, jak szybkim samochodem jadą, nie przekraczają dozwolonej prędkości. Nie spotkamy tam zbyt często piratów drogowych, a jeśli już, to najczęściej są to obcokrajowcy. Mandaty w Norwegii są bardzo wysokie i tak naprawdę nie opłaca się łamać zasad ruchu drogowego. Poza tym, chyba nie po to jedzie się do Norwegii, by ją przejechać jak najszybciej, ale by jak najwięcej zobaczyć,a to jest możliwe tylko przy wolnej, spokojnej jeździe.
Najlepiej na zwiedzanie Norwegii wybrać się między czerwcem a początkiem września. Białe noce wywierają wtedy niesamowite wrażenie na każdym, kto przyzwyczajony jest na co dzień do wyraźnej różnicy między porami dnia. Tam ich prawie w tym okresie nie ma.

Choć to tak piękny i spokojny kraj, noc polarna sprawia, że duży odsetek Norwegów nie wytrzymuje wielodniowego braku intensywnego światła słonecznego i wpada w depresję, która niekiedy kończy się odebraniem sobie życia. To jeden z powodów, dla których nie tak łatwo być optymistą, mieszkając na stałe w Norwegii, choć nie jest to niemożliwe. Właściwie to wszystko zależy od indywidualnego podejścia każdego mieszkającego tam człowieka. Na sam optymizm wpływ mają bowiem nie tylko zewnętrzne okoliczności, czy poziom światła w otoczeniu, choć odgrywa to niemałą rolę. Częściej osobiste skłonności i charakter człowieka, żyjącego w danej części kuli ziemskiej decydują o sposobie widzenia przez niego świata zewnętrznego.

Czas w Norwegii to dla turysty pojęcie względne. Jednak prawdę mówiąc, bardzo trudno nawet tam oderwać się od patrzenia na zegarek. Może, gdyby pobyt się przedłużył do kilku miesięcy i polegał tylko na zwiedzaniu i odpoczywaniu, nawyk życia na czas, trochę by zmalał, ale chyba by nie zniknął.

W Norwegii, przemierzając bezludne i mało zaludnione tereny, warto mieć ze sobą namiot. Tam, inaczej niż w Polsce, można przenocować nawet blisko drogi, zachowując bezpieczną odległość od rzadko przejeżdżających samochodów. Wystarczy skrawek wolnego miejsca, by rozbić małe obozowisko, a gdy zapadnie wieczór trudny do odróżnienia od dnia, można usiąść z kubkiem herbaty w dłoni i zasłuchać się w ciszę. Jeden a nawet dwa dni, można tak nocować, potem trzeba zmienić miejsce obozowiska. Nie ma z tym problemu, gdy celem wyjazdu do Norwegii jest jej przemierzanie, a nie stacjonowanie w jednym miejscu. Jest to jednocześnie w miarę bezpieczne, choć 100% gwarancji nikt nie może nam dać.


Norwegia wciąż jest otwarta dla wszystkich, którzy zechcą jej poświęcić trochę swojej uwagi i nie pozostawia nikogo bez ogromnej dawki pozytywnych wrażeń, obrazów, spokoju i tak bardzo cennego w dzisiejszych czasach odpoczynku .


Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Latający Holender i inne zatopione statki tworzące historię RPA

Latający Holender i inne zatopione statki tworzące historię RPA


Autor: Waldemar Delekta


W samej Zatoce Stołowej obok Góry Stołowej spoczywa około 450 szczątków okrętów i trudne do oszacowania ilości wzdłuż zachodniego i wschodniego wybrzeża.


Grupa młodzieży wybuchła głośnym śmiechem, kiedy dziób statku zanurzył się pod wpływem wysokiej fali i duże ilości wody wdarły się na pokład. Byliśmy właśnie w drodze na wyspę Robben, żeby zwiedzić muzeum poświęcone walce z apartheidem urządzone w starych murach więziennych.

Zastanowiłem się przez chwilę, jak kilkaset lat temu żeglarze musieli się zmagać z siłami natury żeby przepłynąć obok Przylądka Dobrej Nadziei. Podobna fala, która wywołała krzyki młodzieży na naszym statku musiała być większym problemem dla pierwszych odkrywców i kupców. Nazwa, Przylądek Sztormów (Cape of Storms) nie była nadana bez przyczyny. Marynarze bali się tego miejsca i słynnych tutejszych sztormów. Każdy chyba zna historię Latającego Holendra, który zaginął w okolicach Przylądka Dobrej Nadziei w 1680 roku. Nawet przyszły Król Anglii, GeorgeV napisał że podczas rejsu na statkiem HMS Bacchante w 1881 roku osobiście widział Latającego Holendra. Wraki statków zawsze były tutaj czymś normalnym. W samej Zatoce Stołowej spoczywa około 450 szczątków okrętów i trudne do oszacowania ilości wzdłuż zachodniego i wschodniego wybrzeża. Naukowcy naliczyli ponad 2 700 wraków, i to tylko pochodzących z zarejestrowanych statków. Archeolodzy są zdania że spoczywają tutaj pozostałości dawnych statków należących do kupców ze Środkowego Wschodu. Greccy historycy uważają że Fenicjanie, opłynęli Przylądek Dobrej Nadziei ponad 2500 lat temu a jeden z ich okrętów spoczywa pod boiskiem szkolnym w Pinelands w Kapsztadzie.

Nasz prom dopłynął szczęśliwie do brzegu Murrays Bay, i cała grupa pojechała autobusami w kierunku więzienia-muzeum gdzie Nelson Mandela spędził prawie 20 lat. Przez kilka godzin, które miałem do własnej dyspozycji postanowiłem zwiedzić Robben Island na własną rękę i zobaczyć to czego nie widzą turyści. Wyruszyłem więc pieszą na wędrówkę wokół wyspy. Po drodze napotkałem wiele śladów tragedii jakie rozegrały się na tutejszych brzegach. Pozostałości okrętu ratunkowego Sea Challenger, wysłanego na pomoc tonącemu trawlerowi spoczywają smutnie wysoko na skałach. Jego sterburta górowała dumnie nad moją głową kiedy przechodziłem obok. Po krótkiej wędrówce odnalazłem trawler, który Sea Challenger usiłował uratować. Na skalistych brzegach obok wciąż jest wiele kawałków porcelany i różnych szczątków pochodzących z wraków statków Rangatira (1916) i Tantallon Castle (1901), spoczywających kilkaset metrów od siebie. Gdzieś obok południowo zachodniego brzegu wyspy spoczywa Dageraad, rozbity w gęstej mgle w czasie wchodzenia do portu. Prawdopodobnie wiele złotych monet pochodzących z wiezionego skarbu cały czas leży pod kilem. Jak tylko doszedłem do południowego końca Robben Island, zauważyłem wraka statku Goel No.1. Był to Kanadyjsko Norweski okręt badawczy rozbity współcześnie, bo w 1976 roku. Przechadzka ta dała mi dużo do myślenia. Mogłem sobie tylko wyobrazić ile statków można znaleźć na całej Peninsuli, jeśli tylko na wyspie Robben udało mi się zobaczyć aż tyle. Cała sprawa nie dawała mi spokoju, postanowiłem więc zdobyć więcej informacji na temat rozbitych statków w rejonie Przylądka Sztormów.

Znalezione informacje zaszokowały mnie, okazuje się że przez ostatnie 500 lat notowano duży ruch pozwalający Południowej Afryce stworzyć cywilizację i swoją unikalną kulturę. Żeby to udowodnić, przytoczę interesującą historię pewnego statku.

Nie daleko, zaraz obok plaży Blaauberg na dnie leży wrak statku Haerlem.

W czasie powrotnego rejsu ze wschodu w 1647 roku flotylla należąca do Dutch East India Company zacumowała w różnych miejscach wzdłuż Afrykańskiego brzegu. Harlem przez przypadek rzucił kotwicę w Zatoce Stołowej, nikt przecież nie znał tutejszych warunków pogodowych. Okręt został z dużą siłą rzucony w kierunku plaży i zawieszony na płytkim brzegu. Nie wszyscy rozbitkowie mogli być zabrani na inne statki powracające do Europy, większość z nich musiała pozostać w tych nieprzyjaznych okolicach. Na wydmach obok plaży wybudowano mały fort żeby ochronić to co się da. Cenny ładunek pieprzu został przewieziony na brzeg i trzymany pod strażą. Kilka armat ustawiono na rogach fortu. Drewno ze statku używane było do rozbudowy i na opał. Rozbitkowie zdawali sobie sprawę że muszą przetrwać tutaj do czasu kiedy pojawi się następna powracająca do Europy flotylla. W tym czasie marynarze penetrowali okolicę i zaczęli nawet handel wymienny z lokalną ludnością. Byli oni mile zdziwieni tym co zobaczyli. Okazało się że ludzie byli przyjaźni, ziemia urodzajna i nie brakowało wody pitnej. Wyglądało na to że miejsce to będzie idealne do zatrzymania w celu uzupełnienia zapasów wody i żywności dla wszystkich statków należących do Dutch East India Company. Kiedy po roku zostali oni zabrani do Holandii, zgłosili swoje odkrycia do Heren XVII i dyrektorom kompanii. W 1652 roku wysłano do Afryki Jana van Riebeeck w celu zbudowania bazy. W ten sposób rozbity okręt na zawsze zmienił historię Południowej Afryki.


Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.