piątek, 16 października 2020

Wycieczki po świecie

Wśród nich były zarówno wycieczki objazdowe, jak organizowane samodzielnie, wtedy jeszcze z rodzicami ze względu na mój wiek (ok. 10-12 lat).

Celem pierwszej z wycieczek były Włochy, a konkretnie okolice San Marino. Spędziliśmy kilka tygodni na autocampingu nad morzem Adriatyckim i co jakiś czas wybieraliśmy się na zakupy do pobliskich miejscowości. Wakacje te wspominam wyjątkowo upalnie i wesoło, ponieważ oprócz samego wypoczynku udzielił mi się humor Włochów – zawsze uśmiechniętych, którzy nigdy z niczym się nie spieszą i ogólnie mają dość luźne podejście do życia. W powrocie do domu, do Polski, postanowiliśmy jeden dzień poświęcić Wenecji, niestety jednak nie udało nam się załapać na pływanie gondolą. Zamiast tego mogliśmy jedynie skorzystać ze specjalnego tramwaju wodnego. Do Italii wracałam kilkakrotnie, nie tylko na północ – zwiedziłam również spory obszar Włoch południowych, które całkowicie różniły się od północnych zarówno ze względu na bardziej upalny klimat, jak i ukształtowanie terenu.

Kolejną z wycieczek, która w szczególności zapadła mi w pamięci, jest Dania, w tym oczywiście Kopenhaga. Zatrzymaliśmy się u znajomego w niewielkim miasteczku. Mieszkał tam już od wielu lat i pokazał nam najciekawsze miejsca tego kraju. Tak się składa, że podróż zaplanowaliśmy na Sylwestra, więc miałam okazję zobaczyć, jak go tam obchodzą. Jak można się było domyślać, było hucznie, głośno i bardzo wesoło. Niestety osoby decydujące się na spacer po mieście jeszcze przed południem 1 stycznia, musiały oglądać cały ten nieporządek, jaki głównie młodzież zdecydowała się zostawić po imprezie.

Z wycieczek po Polsce polecam góry, najlepiej jak najbliżej granicy tak, aby któregoś dnia wybrać się np. na Słowację – nie tylko na zakupy (od kilku lat i tak nie jest tam już tak tanio jak kiedyś), ale przede wszystkim do jednej z jaskiń, których do wyboru mamy tam wiele. Wracając jednak do Polski, wybierzmy się w Zakopane, przejedźmy się dorożką po Dolinie Kościeliskiej i spróbujmy tradycyjnych potraw takich jak np. placek zbójnicki albo oscypek z żurawiną.

Podsumowując, ciężko jest mi wybrać najciekawszą z tych wycieczek. Każda z nich miała coś w sobie i różniła się od innych całkowicie. Na pewno jednak warto wybrać się w różne regiony nie tylko Polski, ale całej Europy, aby poznać inną kulturę, język, klimat i – w szczególności w przypadku południowej Italii – ukształtowanie terenu tak różne od naszego polskiego.

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Chcesz spotkać "imperatora puszczy" - Odwiedź Białowieżę!

Już w XVI wieku podjęto starania, by chronić wymierający gatunek żubra. Król Zygmunt II August zabronił polowania na żubry, "aby zachować je jako łowieckie trofeum dla panujących i ich świty" - wyjaśnia dr Zbigniew Krasiński z Białowieskiego Parku Narodowego.

Gdy w XIX wieku Puszcza Białowieska należała do cara rosyjskiego, żubry zostały objęte ochroną. Dzięki temu ich populacja zwiększyła się do 1900 sztuk. Niestety Pierwsza Wojna Światowa była ostatecznym ciosem zadanym temu gatunkowi. Żubry były zabijane przez wycofujących się żołnieży niemieckich, rosyjskich partyzantów czy innych kłusowników.

W roku 1923 założono Międzynarodowe Towarzystwo Ochrony Żubra. Towarzystwo to miało na celu odnowienie gatunku. W tym celu wybrano 12 osobników znajdujących się z ogrodach zoologicznych i prywatnych zwierzyńcach. Dwa żubry wróciły nareszcie do życia na wolności jesienią 1929 r. Trafiły do specjalnie przygotowanego rezerwatu w Puszczy Białowieskiej. Po dziesięciu latach stado liczyło już 16 sztuk.

Na początku XXI wieku liczba populacji żubrów w Polsce liczyła 700 sztuk. Jednak żubr dalej figuruje na światowej Czerwonej Liście, stanowiącej spis roślin i zwierząt zagrożonych wyginięciem. Zagrożeniem są inwazje owadów, choroby, braki pokarmu i wody pitnej oraz kłusownictwo. Duży problem stanowią też wady genetyczne, spowodowane ograniczoną pulą genową.

Jeśli chcesz zobaczyć "imperatora puszczy " przyjedź do Białowieży. Będziesz miał przy tym okazję porozmyślać nad bezmyślnością ludzkich działań, które niemalże doprowadziły do wyginięcia żubrów.

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Turystyczne atrakcje Omiša- dalmatyńskiego miasteczka

Jednym z częściej odwiedzanych miejsc w Chorwacji jest urokliwe miasteczko w Dalmacji środkowej, położony przepięknie między górami, rzeką Cetiną a Morzem Adriatyckim Omiš. Już sam fakt, że w środku miasteczka znajduje się piękna jak na warunki chorwackie, szeroka i piaszczysta plaża, przemawia za tym, że rodziny z małymi dziećmi chętnie wybierają wakacje w Omišu. Główna plaża, nie dość, że zadbana, z prysznicami i wodnym placem zabaw dla dzieci, jest ocieniona drzewkami piniowymi, pod którymi można z reguły uciąć sobie pogawędkę ze starszymi mieszkańcami miasteczka, bardzo przyjaźnie nastawionymi do turystów, którzy potrafią powiedzieć parę słów w ich języku. Natomiast kąpiel w ciepłych wodach Adriatyku z widokiem na pobliskie góry jest doznaniem niezwykle miłym, szczególnie w połączeniu z możliwością nurkowania i oglądania dna morskiego w poszukiwaniu pięknych okazów muszli. Szeroka mielizna pozwala na kąpiel również osobom i dzieciom nie potrafiącym pływać, co również ma duże znaczenie przy wyborze miejsca plażowania.

Piaszczysta plaża Omiša to, oczywiście, nie jedyne turystyczne atrakcje Chorwacji w tym rejonie. Miasteczko ma bardzo bogatą historię, w XIII wieku było siedzibą piratów, czego pozostałością jest ich twierdza na wzgórzu, w XV wieku, jak pozostałe miasteczka w okolicy, Omiš pozostawał pod panowaniem Wenecji. Na wzgórzach w okolicach miasteczka znajdują się pozostałości po panowaniu rzymskim w postaci resztek budowli z tego okresu. Nad miastem góruje twierdza Starigrad, z której rozciąga się wspaniały widok na Cetinę, domy z czerwonymi dachami, morze i góry. W samym miasteczku znajdziemy także kilka miejsc, do których warto zajrzeć, barokowy kościół świętego Michała, klasztor franciszkański, a przede wszystkim preromański kościółek świętego Piotra z X wieku. Smakosze kuchni śródziemnomorskiej w Omišu znajdą wiele typowych konob, rodzinnych restauracji z wyśmienitymi owocami morza, čevapčiciami i włoską pizzą. Natomiast amatorzy sportów ekstremalnych koniecznie powinni wybrać się na rafting Cetiną, organizowany przez lokalne biura turystyczne. Jest to przeżycie dla każdego, kto lubi przygody, w dodatku zupełnie bezpieczna atrakcja, na którą można wybrać się całą rodziną.

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Barcelona - musisz tam być!

Warto dodać, że jest to drugie co do wielkości miasto Hiszpanii – zaraz po stolicy: Madrycie.
Kiedy już znajdziecie się w tym bajecznym mieście (dotrzecie samolotem, tramwajem, samochodem czy statkiem) powinniście wiedzieć co warte jest waszej szczególnej uwagi.

Niewątpliwym symbolem Barcelony jest Sagrada Familia- do dziś nie nieukończone arcydzieło architektury Antonio Gaudiego.To kluczowa część tej wycieczki. Do naszej listy dopisujemy La Ramblę – najsłynniejszą ulicę Barcelony.  To szeroka, obsadzona drzewami promenada. Na tej  alei  znajdują się bary i restauracje min. na wolnym powietrzu, sklepy, sklepiki, a także duży warty odwiedzenia targ finezyjnych owoców, słodyczy, ryb i innych produktów spożywczych. Targ ten zwany La Boqueria pochodzi z XIII wieku.

Gdy zgłodniejemy koniecznie musimy spróbować hiszpańskich potraw. Na początek różnorakie przystawki, potem tortilla albo paella - obowiązkowo z owocami morza. Warte spróbowania są także hiszpańskie wina. Wieczorem impreza w clubie, położonym blisko plaży. Niesamowite przeżycie. To zupełnie inny klimat niż ten, który oferują nam polskie, miejskie cluby, umieszczone często w piwnicach kamienic.

W Barcelonie nie możemy zapomnieć o budynkach Gaudiego, gotyckiej dzielnicy Barri Gotic, Muzeum Pcassa czy jeden z największych obiektów sportowych –  Camp Nou -stadion piłkarski klubu FC Barcelony.
Lista obiektów wartych zobaczenia jest naprawdę długa. Niektórych z nich po prostu nie da się opisać, je trzeba zobczyć na własne oczy. Żadne zdjęcie nie odda uroku pięknych krajobrazów wybrzeża Morza Śródziemnego – Costa Brava, widoków ze wzgórz: Montjiuc, Tibidabo, Parku Güell czy bajecznego placu Plaça de Catalunya wraz z ogrodami i udźwiękowionymi fontannami, które podczas pokazów zmieniają kolory w rytm muzyki.

Klimat i temperaturę Barcelony trzeba poczuć samemu; słoną wodę Morza Śródziemnego; gorące piaski na plażach; powiew ciepłego śródziemnomorskiego wiatru we włosach. Smak zimnego hiszpańskiego wina przy temperaturze 40 °C – niezapomniany!

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Wyprawa do krainy soli i legend

Na południowy wschód od miasteczka Giyani w prowincji Limpopo w Republice Południowej Afryki jest gorące źródło nazwane Baleni, przy którym ludność szczepu Shangaan od stuleci zbierała sól. Podczas naszej wyprawy do Afryki Południowej odwiedziliśmy to miejsce, żeby poczuć afrykańskiego ducha. Zgodnie z legendami gejzer jest strzeżony przez duchy przodków albo demony zwane Mkhulu. Każdy, kto nie zachowa należnych rytuałów przy źródle Baleni albo będzie zachłanny i samolubny zostanie srogo ukarany. Cała panująca tam tajemnicza atmosfera czyni to miejsce wartym odwiedzenia. Możesz tu przyjechać z pobliskiego Baleni Cultural Camp, jednego z wielu kempingów przy African Ivory Route.

Ale czy będziesz wiedział jak powinieneś się zachować w tym świętym miejscu? Przewodnik na kempingu, January Makamu, przygotował nas do tego dobrze. Jest bardzo dobrym gawędziarzem, dlatego siedząc wokół ogniska pod afrykańskim gwiaździstym niebem bardzo przystępnie zapoznał nas z historią tych okolic i wierzeniami w Mkhulu. Niestety nie jest łatwo przekazać ducha jego opowiadań na komputer, ale postaram się chociaż podać kilka ważniejszych faktów.

Oto w skrócie, co powiedział nam przewodnik January Makamu w przeddzień wyprawy do gorącego gejzeru Baleni:

"W języku Shangaan słowo bala oznacza sól, od którego pochodzi nazwa Baleni, czyli Miejsce Soli. Miejscowa ludność, a w szczególności stare kobiety, zbierały tutaj sól od dawien dawna. Oznacza to, że ze względu na znaczenie i historię tego miejsca Baleni stało się miejscem świętym, połączonym z duchami naszych przodków."

"Z tego powodu, każdy odwiedzający powinien uczestniczyć w pewnych rytuałach. Istnieją nawet specjalne zwroty, które turyści powinni poznać i ich używać. Jeśli nie dostosujecie się do tych zasad, mogą się zdarzyć straszne rzeczy. Może zerwać się porywisty wiatr, usłyszymy płacz dzieci, bicie bębnów i tym podobne."

"Pierwszą i najważniejszą zasadą jest to, żeby w drodze do źródła podejść od świętego drzewa leadwood, zostawić tam trochę drewna opałowego. Potem musisz powiedzieć przodkom, że przyszedłeś tylko zebrać trochę soli. Nic więcej nie możesz mówić, jak tylko to powiesz musisz szybko odejść. Powinieneś mówić językiem Mkhulu, mającym specjalne określenia."

Przykładowo, mały kamień nadający się do rzucenia nazywany jest "ziemnym orzechem", trzciny wokół gejzeru określane jako "dzidy", jeśli zobaczysz węża, nazywaj go "batem", każdy rodzaj ptaków to "kurczak". Jeśli dzień jest pochmurny mówisz, że "dzisiaj jest koc", wiatr nazywany jest "panną młodą".

"To są tylko podstawy. Jeśli nie znasz języka, nie odzywaj się. Nie mów nawet, że jest to wspaniałe miejsce albo co to jest? Jeśli jednak zapomnisz mówić językiem Mkhulu i przez pomyłkę powiesz coś w swoim języku, przodkowie dobrze wiedzą, że jesteś tylko człowiekiem i robisz błędy, dlatego cię nie ukarzą. Gorzej, jeśli będziesz mówił tak celowo."

January powiedział nam o interesujących faktach dotyczących języka Mkhulu. Mężczyźni używali tej mowy, żeby zdobyć żony.

"Stare kobiety zabierały ze sobą córki, żeby pomóc im w pracy" - powiedział January. Mężczyźni szli za kobietami i straszyli je, że użyją złego języka, jeśli wybrane kobiety nie będą ich chciały.

Oznaczało to kłopoty, dlatego stare kobiety namawiały, że lepiej jest zaakceptować starania mężczyzn. Oczywiście sprawy te nie zawsze kończyły się ślubem.

"Odnośnie źródła, powiedział January, my wierzymy że przodkowie w nim mieszkają, bo obserwujemy często niewyjaśnione zjawiska. Wierzymy też, że w wodzie ukrywa się ogromny wąż, będący powodem znikania ludzi."

 

Następnego dnia odwiedziliśmy Baleni i, jak w większości legendarnych miejsc, wszystko wyglądało normalnie. Przewodnik przypominał nam cały czas o zachowaniu spokoju. Zobaczyliśmy jak kobiety zbierają i oczyszczają sól. Mogę powiedzieć, że złamałem kilka przepisów, ale przez pomyłkę, dlatego dalej żyję i mogę opowiadać o tym miejscu.

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.