Co warto zobaczyć w Singapurze
Autor: Ewa Pluta
Singapur zdecydowanie wyróżnia się spośród swoich azjatyckich sąsiadów. Tylko tutaj precyzyjnie rozrysowane strzałki pokażą, w jaki sposób opuścić pociąg i gdzie ustawić się, by do niego wejść. Tylko w Singapurze dostaniemy mandat za żucie gumy.
Pod warunkiem, że uda nam się ją wcześniej przeszmuglować – jest dobrem nielegalnym na wyspie. To właśnie w Singapurze powołano Światową Organizację Toalet – państwo znane jest z bezkompromisowej walki o czystość sanitariatów, co zresztą jest również regulowane ustawowo.
Miasto-państwo położone jest na samym krańcu Półwyspu Malajskiego, na usypanej sztucznie wyspie, którą okalają 63 mniejsze wyspy. Zaledwie 100 kilometrów dzieli Singapur od równika, co każdy mieszkaniec i turysta może odczuć na własnej skórze: klimat jest wybitnie wilgotny, temperatura zwykle wysoka, a opady dość kapryśne – pojawiają się nie tylko w porze deszczowej między listopadem a styczniem, ale także w ciągu całego roku.
Patrząc na drapacze chmur, które całkowicie zdominowały singapurski krajobraz (49 wieżowców powyżej 140 m oraz 3 sięgające 280 m), ciężko uwierzyć, że była to kiedyś niemalże bezludna wyspa. Jej „udomowieniem” zajęła się Kompania Wschodnioindyjska, z inicjatywy której powstał tutaj w 1819 roku port morski, dziś drugi po Szanghaju największy port przeładunkowy na świecie. Zaledwie 50 lat mija, odkąd na wyspie zaczęto wdrażać program jej rozwoju, program, który przy absolutnym braku bogactw naturalnych (nawet wodę Singapurczycy muszą sprowadzać z sąsiedniej Malezji) wydawał się szalony.
Obecnie Singapur jest w czołówce najbogatszych krajów Azji, a standard życia jego mieszkańców nie odbiega od znanego nam chociażby z Europy Zachodniej. Singapurski klucz do sukcesu to liberalna gospodarka, niskie podatki i opiekuńczy model państwa („opiekuńczość” jest realizowana np. przez jedną z organizacji rządowych, która działa jak agencja matrymonialna, organizując rejsy statkami miłości i randki w ciemno dla nieśmiałej części społeczeństwa – wszystko to z podatków obywateli).
Sercem Singapuru jest Colonial District – typowo biznesowa dzielnica z wysokościowcami, luksusowymi hotelami, ekskluzywnymi restauracjami i sklepami. Pośród tego stechnicyzowanego środowiska wyrastają budynki o dobrze zachowanej, jak przystało na Singapur, oryginalnej architekturze jeszcze z czasów kolonialnych. Colonial District sąsiaduje z Orchard Road (o sąsiedztwo nie jest trudno, bo powierzchnia Singapuru to zaledwie 700 kilometrów kwadratowych), ulicą o największym zagęszczeniu galerii handlowych na świecie. Ogromne centra handlowe są połączone siecią klimatyzowanych, podziemnych przejść, w których, rzecz jasna, także są sklepy.
Singapurczycy posiadają również wyspę, która jest jednym wielkim parkiem uciech – mowa o Sentosie, wyrafinowanym centrum rozrywki (Resorts World Sentosa), gdzie na żądnych uciech czekają: delfinarium, park motyli i jedno z największych akwariów na świecie (Underwater World Singapore), w którym egzotyczne okazy ryb można oglądać od spodu.
Zresztą, w Singapurze wiele obiektów i zjawisk rości sobie pretensje do bycia „naj”. By wspomnieć tylko o Theatres on the Bay – centrum kultury z futurystycznym designem (dwie wypukłe hale „najeżone” krótkimi kolcami), czy absolutnym hicie roku 2010 – Marina Bay Sands z najwyżej położonym basenem na świecie.
I na tym pewnie nie koniec – Niepodległa Republika Singapuru, która w tym roku obchodziła 45-lecie istnienia, nie raz już zadziwiła świat. Świat czeka na więcej.
Ewa Pluta
portal podróżniczy Etraveler.pl
Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz