czwartek, 5 marca 2015

Na wschód od edenu

Na wschód od edenu


Autor: Ewelina Kitlińska


Królestwo Jordanii, którego trzy czwarte powierzchni zajmują pustynie, jest państwem nowoczesnym, zaskakującym rozwiniętą infrastrukturą i europejskimi standardemi, a zarazem pielęgnującym tradycję i dziedzictwo kulturalne.


Kamienne miasta, pustynie, śpiew muezinów - Jordania kusi swą egzotyką.

Niewielki kraj Bliskiego Wschodu urzeka arabskim klimatem, atrakcjami przyrodniczymi i turystycznymi. Królestwo Jordanii, którego trzy czwarte powierzchni zajmują pustynie, jest państwem nowoczesnym, zaskakującym rozwiniętą infrastrukturą i europejskimi standardemi, a zarazem pielęgnującym tradycję i dziedzictwo kulturalne.

Jeśli wybieramy się do Jordanii, przygotujmy się na różnorodność i odmienność. To kraj arabski i obowiązują tu inne zasady i obyczaje. Reguły zachowań wyznacza religia muzułmańska. Szybko powinniśmy oswoić się z widokiem mężczyzn całujących się na powitanie i chodzących ze sobą za rękę, lecz nieszybko przestanie nas budzić śpiew muezina wzywającego do pierwszej modlitwy przed piątą rano.

Napastliwi zalotnicy
Niepodległa od 1946 roku Jordania jest państwem rządzonym przez królów z rodu Haszymidów. Od 1999 roku na tronie zasiada Abdullah II bin Al-Hussein, który przejął państwo bogate i stabilne politycznie. Ma świadomość tego, jak wykorzystać potencjał swojego królestwa. Na początku lat 90. w Jordanii rozpoczął się wielki rozkwit turystyki. Wyżynna Jordania posiada dostęp do Morza Czerwonego, górskie szczyty, depresję Morza Martwego 339 metrów p.p.m. Każdy znajdzie tu coś ciekawego dla siebie: biblijne miasta, bizantyjskie mozaiki, fortece krzyżowców, pustynne pałace i karawanseraje (zajazdy dla karawan).

Turyści coraz chętniej odwiedzają ten region, mimo iż konflikty pomiędzy państwami Bliskiego Wschodu potrafią zniechęcać do podróży. Niesłusznie. Jordania od lat nie wdawała się w konflikty z sąsiadami i należy do najbardziej przyjaznych krajów Bliskiego Wschodu. To także bezpieczne miejsce dla kobiet. Mężczyźni pod groźbą kary pozbawienia wolności nie mają prawa dotknąć obcej kobiety. Dlatego widząc białe, "wyzwolone" turystki, pozwalają sobie na odważniejsze wobec nich zachowania. Kiedy jednak są zbyt napastliwi, wystarczy nakrzyczeć czy uderzyć po rękach i zagrozić, że wezwie się policję, a wówczas natrętni zalotnicy natychmiast się wycofują.

Klimaty stolicy
W Ammanie, stolicy kraju, odnosi się wrażenie, że to położone na kilkunastu wzgórzach miasto nie ma końca, nie mówiąc o ściśle wydzielonym centrum. Budynki są podobne do siebie - szare, betonowe kloce sprawiają, że miasto wydaje się zakurzone, brudne. Na tym tle wyróżniają się park i meczet królewski oraz otoczona barwną roślinnością i ekskluzywnymi sklepami bogata dzielnica willowa.
Jednak typowo arabskich klimatów należy szukać w starej dzielnicy, gdzie oprócz zabytkowych budowli można zobaczyć wrzawę, tętniące życiem uliczki, małe sklepiki. Znane metody targowania się Arabów obowiązują i tutaj. Pytanie o cenę zawsze jest traktowane jako wstęp do negocjacji, co powoduje, że na zakupy trzeba poświęcić dużo czasu.

Góra Mojżesza i drzewo papieża
Najbardziej polecanym kierunkiem podróży po wyjeździe z Ammanu jest południe. Nad samo Morze Czerwone wiedzie Droga Królewska. Przechodzi przez najciekawsze miejsca. Jednym z nich jest miasto Madaba, gdzie w greckiej cerkwi Świętego Jerzego można podziwiać mozaiŹkę przedstawiającą mapę Palestyny i dolnego Egiptu. Niedaleko miasta wznosi się góra Nebo, skąd Mojżesz ujrzał ziemię obiecaną. W pogodny dzień ze szczytów widać Morze Martwe, a nawet wieże kościołów Jerozolimy. Tutaj papież Jan Paweł II zasadził drzewko oliwne, dziś ogrodzone, aby uchronić je przed chętnymi do zerwania choćby jednego listka na pamiątkę pobytu.

Na odcinku wielu kilometrów Droga Królewska ciągnie się przez olbrzymi, głęboki na kilometr, urzekający krajobrazem kanion Wadi al-Mudżib. Nie sposób zapomnieć szlaku wijącego się serpentynami w dół kanionu i wspinaczki w górę po jego drugiej stronie.

Kamienne miasto
Miejsce, z którego Jordania słynie na cały świat, to kamienne miasto Petra. Wykute w III wieku p.n.e. w różowym piaskowcu przez Nabatejczyków ukryte jest pośród gór. W prowadzącym do niego wąwozie, pośród wysokich na 200 metrów ścian, kręcono sceny do filmu "Indiana Jones - ostatnia krucjata". Na jego końcu zza skał wyłania się jedna z najokazalszych budowli zwana Skarbcem. W rzeczywistości jest to grobowiec, który zawdzięcza swoją nazwę opowieściom o ukrytych klejnotach.

Miasto ciągnie się na przestrzeni kilku kilometrów w dolinie gór. Przez wiele lat Petrę zamieszkiwali wypędzeni przez króla Beduini, którzy obecnie roszczą sobie prawa do obsługi turystycznej - sprzedają napoje na górskich szlakach i sznury agatów. Strudzonych drogą namawiają na transport na mułach lub wielbłądach, wołając "donkey taxi", "camel taxi". W sezonie odwiedza to miejsce kilkuset turystów dziennie.

Beduini na pustyni
Miejscem, które koniecznie trzeba zobaczyć, jest też unikalna pustynia Wadi Rum zajmująca obszar 720 kilometrów kwadratowych. W okolice, gdzie kręcono słynnego "Lawrence'a z Arabii", można dotrzeć na grzbiecie wielbłąda, samochodem lub pieszo. Na czerwonych skałach pustyni w wielu miejscach pozostały rysunki wykonane wiele wieków temu. Można natrafić również na ruiny świątyń czy beduińskie rzeźby w skałach. Nad pustynią góruje kilka olbrzymich wzgórz, a na jej południu są niepowtarzalne mosty skalne. Beduini oferują nocleg pod rozgwieżdżonym niebem i należy rozważyć, czy nie skorzystać z tej propozycji. A jeśli czas na to nie pozwala, to chociaż poczekać na zachód słońca i ostatnie promienie oświetlające wyjątkowe formacje.
Warto wybrać się w podróż do Jordanii, by obejrzeć ten kraj. Chyba że zdarzy się coś nieoczekiwanego, co Allah inaczej zaplanował. "Inszallah" - mawiają wówczas Arabowie i wzruszają ramionami. Bo z wolą Allaha się nie dyskutuje.

Oficjalna nazwa: Haszymidzkie Królestwo Jordanii
Terytorium: 89 206 km kw.
Ludność: 5,46 mln
Język urzędowy: arabski
Waluta: dinar jordański (JD) = 100 piastrów = 1,43 dolara
Dla obywateli Polski niezbędne są wizy wjazdowe. Można je nabyć na lotnisku w Ammanie, kosztują 24 JD. Dodatkowo przy wyjeździe wnosi się opłatę wyjazdową w wysokości od 4 do 10 JD w zależności od wybranej drogi opuszczenia kraju (lądem, morzem, powietrzem).
Dniem wolnym od pracy jest piątek.

ŹRÓDŁO: Gazeta Studencka, kwiecień 2007 (nr 106)
Ewelina Kitlińska, więcej podobnych artykułów oraz zdjęć na: www.kitlinska.pl Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Wyspa Wielkanocna - pępek świata

Wyspa Wielkanocna - pępek świata


Autor: Ewelina Kitlińska


Wyspa Wielkanocna położona o wiele tysięcy kilometrów od stałego lądu do dziś pozostaje nieodkryta i niezbadana. Oddalona od ciekawskich turystów, naukowców i badaczy bywa zwana pępiek świata. Dowiedz się dlaczego!


Wyspa Wielkanocna kryje wiele tajemnic. Być może nigdy nie zostaną one poznane, bo jedyni świadkowie zdarzeń na wyspie na zawsze pozostaną niemi.

Kamienne, tajemnicze posągi i bezmiar wody dokoła - oto esencja Wyspy Wielkanocnej. Powstała wybuchom wulkanów i lawie, która stygła w słonej wodzie. Położona jest z dala od uczęszczanych szlaków turystycznych, bo od najbliższego lądu - Ameryki Południowej - dzieli ją 3700 kilometrów, a od Thaiti - 4000 kilometrów. Z powodu wyizolowania ten niewielki skrawek ziemi został nazwany przez wyspiarzy Rapa Nui, co znaczy pępek świata.

Największą atrakcją wyspy są gigantyczne posągi zwane moai, z charakterystycznymi długimi uszami, wydętymi ustami i szpiczastymi brodami. Tak naprawdę nikt nie wie, po co i dlaczego zostały wykonane. Każdy mieszkaniec ma swoją wersję dotyczącą ich powstania, co oznacza, że jest ich około 3 tysięcy.

Naukowcy spierają się o pochodzenie wyspiarzy. Uważa się, że plemiona długouchych przybyły z Ameryki Łacińskiej, natomiast krótkousi przybyli na wyspę z Polinezji. Historycy szacują, że zasiedlanie wyspy odbywało się między V a IX wiekiem n.e. Już wtedy powstawały na wyspie pierwsze posągi. Jak podaje miejscowe muzeum antropologiczne, na wyspie znajduje się 887 moai.

Wszystkie posągi zostały wyrzeźbione w wulkanie Rano Raraku, który dziś wygląda jak wielka fabryka. Na jego zboczach tkwią ciągle przytwierdzone do skał postacie, jedna obok drugiej. W wulkanie wykonywano najpierw przód i boki rzeźby, po czym po odcięciu od skały, posąg był umieszczany w rowie, aby można było go wykończyć oraz utrwalić na jego plecach najważniejsze ówczesne wydarzenia dotyczące wyspy. Tak wykonany kolos był gotowy do transportu na wybrzeża wyspy, gdzie znajdowały się ahu - specjalne kamienne platformy będące miejscem pochówku przedstawicieli danego klanu. Nie było to łatwe zadanie, bo najmniejsze moai mają wysokość 3 metrów i ważą około 20 ton. Największy, jaki wykuto, tzw. El Gigante, mierzy ponad 21 metrów i waży około 170 ton! Rzeźby stawiano plecami do oceanu, twarzami zwróconymi do lądu. By lepiej widziały to, co się dzieje na wyspie, wstawiano im oczy z korala. Dziś tylko jeden poosąg je ma. Figurom zakładano też wykonane z czerwonej skały nakrycia głowy, tzw. pukao.

Wyspiarze przez wiele wieków byli odizolowani od wszelkich innych cywilizacji, aż do 1722 roku, kiedy do brzegów dobił holenderski statek dowodzony przez kapitana Jacoba Roggeveena. Przybył w niedzielę wielkanocną i stąd wzięła się współczesna nazwa wyspy. Już wtedy Roggeveen zanotował, że mieszkają tu dwie rasy ludzi, którzy - jak się zdaje - czczą olbrzymie posągi. Ludność była przyjazna, a ziemia dobrze uprawiana i urodzajna. Goście odpłynęli, a życie wyspy potoczyło się utartym toorem. Jednak w ciągu zaledwie pół wieku sytuacja na niej zmieniła się diametralnie, bo gdy kapitan Cook zawitał tu w 1774 roku, posągi były poprzewracane, ziemia spustoszona, a kilkuset nieufnych i uzbrojonych w dzidy i maczugi mieszkańców czekało na brzegu. Uważa się, że pomiędzy rasami długouchych i krótkouchych wybuchła wojna, której głownym powodem był głod. Prawdopodobnie sami budowniczowie dokonali zniszczeń moai, z których obecnie nieliczne tylko stoją w tych miejscach, gdzie je pierwotnie ustawiono.

Ostatecznie pradawna kultura wyspy umarła wraz z przybyciem misjonarzy hiszpańskich w 1866 roku. W 1888 roku wyspa została przyłączona do Chile i przez wiele lat była traktowana jako wielkie pastwisko dla owiec i plantacja eukaliptusa przywiezionego z Australii. Dziś wyspie nie grożą spustoszenia, bo od 1996 roku jest wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa Kultury UNESCO.

Rodowici mieszkańcy także dbają o jej interesy. Ziemia należy tylko do nich i nie mają prawa sprzedawać jej żadnemu przybyszowi spoza Rapa Nui, nawet jeśli postanowi się on tutaj osiedlić. Nie ma tu amerykańskich czy europejskich hoteli, chociaż turystyka jest głównym źródłem utrzymania wyspiarzy. Poza turystyką mieszkańcy wyspy zajmują się uprawianiem batatów, kukurydzy, trzciny cukrowej i bananów. Popularna jest hodowla krów lub koni. Ta ostatnia wygląda dość osobliwie - konie same wałęsają się po całej wyspie, bo nie mają dokąd z niej uciec.

Położenie wyspy w okolicach zwrotnika Koziorożca gwarantuje ciepły, choć wilgotny klimat. Wyspę porasta dużo różnorodnych, barwnych kwiatów, z których mieszkańcy robią wieńce powitalne dla przybyłych gości. Czas płynie tu powoli i spokojnie, nikt się nie spieszy i zawsze ma chwilę czasu na pogawędkę, o ile odbywać się ona będzie w urzędowym języku hiszpańskim lub w funkcjonującym jeszcze rdzennym języku Rapa Nui. Wielu przyjezdnych pozostaje na wyspie, zakłada rodziny, prowadzi biznes.

Mimo że wyspa jest odizolowana od cywilizacji, to korzysta z jej zdobyczy: samochodów, telefonów i Internetu. Od trzech lat wyspiarze mogą oglądać chilijskie programy telewizyjne. Wcześniej na wyspę przywożono nagraną kasetę z repertuarem i z kilkudniowym opóźnieniem emitowano programy. Teraz opóźnienie wynosi tylko dwie godziny, bo taka jest różnica czasu między Chile a Rapa Nui. Od kwietnia ubiegłego roku zaczęły działać nawet telefony komórkowe.

WYSPA WIELKANOCNA
(hiszp. Isla de Pascua, polinez. Rapa Nui, ang. Easter Island)
Język urzędowy: rapa nui, hiszpański
Największa (i jedyna) miejscowość: Hanga Roa
Status polityczny: terytorium zamorskie Chile
Powierzchnia: 163 km kw.
Liczba ludności: 3400 (ok. 70 proc. stanowią Polinezyjczycy)
Jednostka monetarna: chilijskie peso
Odległość od wybrzeży Ameryki Południowej: 3600 km
Odległość od najbliższej zamieszkanej wyspy: 2000 km
Najwyższy szczyt: stożek wulkaniczny Cerro Terevaka (601 m n.p.m.)
Najważniejsze gałęzie gospodarki: turystyka (30 000 turystów rocznie), a także: rolnictwo, rybołówstwo, hodowla zwierząt

Źródło: Gazeta dla maturzystów, wrzesień 2005 (nr 1/26), tytuł oryginalny: Pępek świata


img_0040
img_0033
img_0056
img_0078


Ewelina Kitlińska Więcej podobnych artykułów oraz zdjęć na: www.kitlinska.pl

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Turystyczny Drogowskaz

Turystyczny Drogowskaz


Autor: Krzysztof Kina


Zawsze zabierasz kawałek siebie gdzieś i wracasz wzbogacony z każdej wyprawy. Jak czerpać więcej świadomej korzyści z każdej wycieczki? Wystarczy mieć świadomość, że tak jest i już jest znacznie lepiej. Zapraszam do nowego projektu.


Wakacyjny Drogowskaz.

Życie jest jak czytanie księgi a jeśli się nie podróżuje po świecie to tak jak by czytać tylko pierwszą stronę tej księgi. To zdanie jak dzwon zagrało mi w głowie. Fakt. Życie i świat, nasza piękna Ziemia - perełka w kosmicznej otchłani ma tak niesamowity wdzięk, czar, urok, że nie poznawanie jej, nie eksplorowanie jej cudownych miejsc, to po prostu karygodne marnotrawstwo życia! Herezja! Jasne, nie jeden powie, ale na podróże trzeba mieć trochę czasu i więcej pieniędzy… Choć to może być wymówką, bo przede wszystkim do podróżowania trzeba mieć odwagę i otwarty umysł.

Nie jest tak, że stan naszego portfela jest odzwierciedleniem otwartości naszego umysłu? Czy nie jest tak, że światli i normalni ludzie nie mają kłopotów finansowych? Przecież przepływ pieniądza przez nasze ręce to tylko i wyłącznie forma energii, którą my zarządzamy. Jeżeli nie płynie, to znaczy, że coś blokuje ten przepływ. Pieniądze nie są ani dobre ani złe. Są. Po prostu są i to, że są jest bardzo dobre, bo wiele ułatwiają. Dodatkowo, pokazują nam jaki jest nasz stan umysłu. Nastawienie do życia. Nie tylko one to demonstrują. Każdy nasz krok, każdy gest jest manifestacją naszej świadomości. Czy tego chcemy czy nie.

Masz pieniądze to znaczy masz odwagę by działać, by tworzyć, kupować, jeździć na wycieczki, robić wiele rzeczy za które bierzesz odpowiedzialność i tego się najbardziej boimy. Bycia odpowiedzialnym za nasz los, za nasze wybory i kreację. Lepiej się związać finansową wymówką: „nie mam kasy, nic nie mogę…”

Pieniądze sprawiają, że człowiek powinien zacząć myśleć odpowiedzialnie. Dlatego też wielu ludzi nie ma pieniędzy, bo nie potrafią myśleć odpowiedzialnie, samodzielnie. Tak się dzieje, gdy obwiniamy kogoś za nasz los. Rodzinę, kraj, polityków… wszyscy tylko nie my. Taka postawa odcina dopływ energii. Tej pieniężnej też. Nie wierzą w siebie. Nie sądzą, że sobie poradzą gdy nagle spadnie na nich fortuna. "Duże pieniądze to kłopot" no racja… widać jaki ten biedny Bill Gates jest zakłopotany… stres Go zżera ;) To tylko wymówki by nie brać życia w swoje ręce, by nie łapać byka za rogi. To tylko parawan zasłaniający nasz strach przed byciem samodzielnym i odpowiedzialnym.

Dlaczego taka długa dygresja o finansach? Chodzi o to aby otworzyć swój umysł. Chodzi o to aby zgodnie z tym co było na samym początku tego tekstu zacząć czytać więcej stron tej Księgi Życia.

Podróże kształcą. To piękne powiedzenie ma w sobie wiele prawdy. Jedziesz gdzieś ze swoją energią. Swoim nastawieniem do życia. Swoimi postawami, schematami zachowań, sposobami na życie i spotykasz się z sytuacjami w których te utarte, sprawdzone metody zachowań nie działają. Trzeba na szybko wymyśleć inne, zachować się adekwatnie, elastycznie. To sprawia, że się rozwijasz, że poznajesz siebie, zaprzyjaźniasz się z sobą samym. Ufasz sobie, bo wiesz, że znajdziesz się w każdej sytuacji. To jest droga do poznania samego siebie. A robiąc to realizujesz to po co przyszedłeś na Ziemię. Jesteś szczęśliwy, szczęśliwa. Świadomy coraz bardziej siebie. Spójny, spokojny. To jest to.

Turystyczny Drogowskaz, to nowy projekt, który zakłada wspieranie świadomego podróżowania, świadomego wypoczynku.,Świadomego życia, również na wakacjach czy w delegacji. Możne nawet zwłaszcza tam? Przecież wyjeżdżasz z kraju nad Wisłą i niesiesz w sobie cześć Polski. Reprezentujesz nasz kraj, swoją rodzinę i siebie samego. Jedziesz aby się czegoś dowiedzieć, aby coś nowego zobaczyć, poznać nowych ludzi i dzięki temu wzbogacić swe życie. Wzmocnić swoją psychikę, wznieść swoją świadomość. Jadąc na wakacje zawsze możesz spotkać kogoś kto niezwykle Cię zainspiruje. Jasne. Poznasz kogoś na poczcie czy w sklepie i też sprawi, że urośniesz, przecież wszyscy są tu jedni dla drugich. Ale chodzi o to, że jadąc za granicę masz zupełnie inny klimat wokół siebie. Korzystaj z tego mądrze i świadomie. Pewnie, można jechać na drugą półkulę i przepić dwa tygodnie w hotelu lub na plaży… Twoja wola. Jeśli jednak drogi jest Ci czas i życie które wiedziesz będziesz uważny i świadomy w czasie swego wyjazdu. Co nie znaczy spięty.

Turystyczny Drogowskaz chce wesprzeć każdego świadomego podróżnika. Każdego zainspirować, pomóc zwrócić uwagę na ważne rzeczy. Chcemy pomóc Twej świadomości rozkwitać także na wakacjach. Chcemy abyś wracał umocniony, wypoczęty i pełen nowych sił i pomysłów z takiej wyprawy. Abyś przekazywał to dalej. Bądź dobrym i świadomym. Bądź mistrzem samego, samej siebie.

Na Turystycznym Drogowskazie chcemy publikować wiedzę i doświadczenia z podróży turystycznych naszych użytkowników. Zawsze przywozi się coś wesołego, coś cennego z takich wypraw. Podziel się tymi skarbami. Nie myśl, że są małe lub nic nie ważne. Wiedz, że Twoje nie wiele znaczące dla Ciebie jedno zdanie może wywołać lawinę myśli i wielki przełom u osoby – Twego Duchowego Brata czy Siostry, może być właśnie tym co sprawi, że trysną z niego łzy i wzniesie się. To jest właśnie nasze zadanie tu na Ziemi. Jesteśmy tu jedni dla drugich. Razem się napędzamy, razem się oświecamy. Niech ta świadomość zawsze gości w Twoim umyśle.

Z głębi serca
Kris


Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Polacy wybierają Tunezję!

Polacy wybierają Tunezję!


Autor: Szymon Machniewski2


Świat liczy setki państw, a tylko, nie które z nich stały się turystycznymi potęgami. Turystyka stanowi źródło ogromnych wpływów, ale wiele krajów świata opiera na tej branży całość swojego funkcjonowania. Czy to możliwe?


Polacy kochają wyjazdy. Uwielbiają dogadzać sobie podczas urlopu. Jest to dla nich święty czas, na który czekają niemalże przez cały rok. Starają się, aby wyjazd był dopracowany dzięki wcześniejszemu wyszukaniu informacji na temat hotelu, kurortu oraz biura podróży. Według analityków najważniejszym kierunkiem turystycznym w 2009 roku ma być Tunezja. Dotychczas miejsce co zajmował Egipt, skąd zatem ma wziąć się spadek? Wszem i wobec słyszymy o głośnym światowym kryzysie, którego ofiarami są m.in. Polacy, a tym samym mają oni wprowadzić do swojego życia duże oszczędności. Średnia cena rezerwacji wyjazdu do Egiptu jest wyższa nawet o 1500 zł niż ma to miejsce w przypadku Tunezji. Dlatego też Tunezja z gwarantowaną pogodą ma stać się najważniejszym celem Polaków. Co zatem przemawia za Tunezją? Przede wszystkim cena. Wakacje w Tunezji z pakietem all inclusive to wydatek mniejszy niż wyjazd nad zimne polskie morze. Tymczasem w samej Tunezji prócz wspaniałej pogody do dyspozycji mamy hotele, które oferują nam wszystko czego tylko dusza zapragnie. Wprawdzie nie są one nowoczesne, ale spełnią wymagania każdego normalnego turysty. Właśnie ze względu na nowoczesność hoteli coraz więcej Polaków wybiera nowe kurorty. Jedną z takich jest Mahdia. Kurort zgromadził kilkadziesiąt nowoczesnych hoteli, których ceny są atrakcyjniejsze niż hoteli słabszej kategorii w bardziej znanych kurortach takich jak Sousse. Tunezja to również wspaniałe zabytki z Kartaginą oraz Sidi Bu Said na czele. Warto również zobaczyć porównywany do rzymskiego Koloseum El-dżem. Wydaje się, że to wszystko może spowodować, że rzeczywiście w tym roku Tunezja zdobędzie jeszcze większą popularność, a czy zdoła wyprzedzić Egipt to już przekonamy się w całorocznych przygotowaniach.
życie to wielka przygoda.... Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Port Lotniczy Gdańsk im. Lecha Wałęsy

Port Lotniczy Gdańsk im. Lecha Wałęsy


Autor: Mirosław Nikolin


Lotnisko w Gdańsku im. Lecha Wałęsy położone jest w gdańskiej dzielnicy Matarnia nieopodal wsi Rębiechowo. Położone jest w odległości 10 km od centrum Gdańska, 10 km od Sopotu oraz ok. 20 km od Gdyni.


Lotnisko w Gdańsku im. Lecha Wałęsy położone jest w gdańskiej dzielnicy Matarnia nieopodal wsi Rębiechowo. Położone jest w odległości 10 km od centrum Gdańska, 10 km od Sopotu oraz ok. 20 km od Gdyni. Dojazd z terenów położonych poza Trójmiastem umożliwia bliskie położenie lotniska względem obwodnicy Trójmiasta oraz skrzyżowania dróg krajowych nr 1, 6 i 7. Połączenia pomiędzy portem a trójmiastem ułatwia dobrze rozwinięta komunikacja miejska: linia nr 110 lotnisko - Gdańsk Wrzeszcz, linia B lotnisko – Gdańsk, linia 510 lotnisko – Gdynia. Port lotniczy posiada też własną bocznicę kolejową, co pozwala na wykorzystanie go do obsługi większych partii ładunków ekspediowanych drogą powietrzną. W planach jest budowa połączenia szynowego (kolejowego lub tramwajowego) łączącego port lotniczy z centrum Gdańska i ewentualnie z planowanym portem lotniczym Gdynia - Kosakowo.

Lotnisko w Gdańsku to ma doskonale rozwiniętą siatkę połączeń zarówno krajowych jak i międzynarodowych, dzięki czemu jest zaraz po Warszawie i Krakowie jednym z trzech najważniejszych międzynarodowych lotnisk w Polsce. Jest także zapasowym lotniskiem dla warszawskiego Okęcia.
Pasażerowie lotniska Gdańsk mają do dyspozycji jeden terminal pasażerski, nowoczesny budynek czterokondygnacyjny z pełną infrastrukturą. Posiada trzy kondygnacje nadziemne i jedną podziemną. Terminal oferuje pasażerom bardzo szeroką gamę usług finansowych, handlowych i turystycznych, dzięki czemu jest w stanie sprostać wysokim wymaganiom, jakie stawiają przed nim zarówno przewoźnicy i ich pasażerowie oraz pozostali jego użytkownicy.

W dniu 11 sierpnia 2008 roku został otwarty pierwszy w Polsce Terminal Miasto, mieszczący się w centrum Gdańska przy ulicy Heweliusza 13-17 (vis a vis hotelu MERCURE HEVELIUS). Już na 24 godziny przed planowanym odlotem można tutaj dokonać odprawy bagażowej. Umożliwia to zarówno na odciążenie „lotniskowego” terminalu pasażerskiego, jak i znacząco skróci czas oczekiwania pasażerów na lotnisku. Także turyści przebywający w Gdańsku mogą dzięki temu dłużej cieszyć się z pobytu w mieście, skracając jednocześnie do minimum wszelkie niezbędne formalności. Obsługa terminala szybko i sprawnie organizuje wszelkie wyloty z Gdańska. W Terminalu Miasto można ponadto zakupić bilety lotnicze na dowolną trasę, dowolną linię lotniczą. W najbliższej przyszłości uruchomione maja zostać kolejne usługi takie jak biuro podróży czy wypożyczalnia samochodów.

Lotnisko w Gdańsku obsługuje tanie linie lotnicze oraz regularne linie lotnicze, takie jak: Austrian, Air Kanada, Wizzair, Ryanair, LOT, Finnair, SAS, Lufthansa, Norwegian, SunAir, Swiss, Sky Airlines.

Lotnisko Gdańsk posiada rozległy parking całodobowy zarządzany przez firmę Poland Car Parking sp. z o.o. Parking ten podzielony jest na kilka stref. I tak: strefa „czerwona” to parking godzinowo-dobowy, strefa „zielona” i „żółta” to dwa parkingi dobowe, strefa „niebieska” to parking wielodobowy. Koszt postoju uzależniony jest od czasu pobytu pojazdu na parkingu.

Na terenie terminala mają swoje przedstawicielstwo firmy oferujące wynajem samochodów. Są to: AUTO-ŚWIAT POLSKA, HERTZ, SIXT, TRAVEL EUROLAND, BUDGET, EUROPCAR, AVIS, NATIONAL CAR RENTAL. Ich parkingi zlokalizowane są przed terminalem pasażerskim.

Port Lotniczy Gdańsk im. Lecha Wałęsy
ul. Słowackiego 200
80-298 Gdańsk
tel. +48 58 348 11 11
faks +48 58 345 22 83
www.airport.gdansk.pl
Wszystkie linie lotnicze pod jednym adresem - www.Lotncze-Bilety.pl Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.