poniedziałek, 29 stycznia 2018

Powódź w okawańskim raju

Powódź w okawańskim raju


Autor: Darek Hencner


Badania przeprowadzone w 2010 roku przy użyciu nowoczesnego sprzętu lotniczego wykazały alarmujący spadek pogłowia zwierząt w Delcie Okawango. Zastanawiamy się, gdzie znikają zwierzęta z tego "raju na Ziemi"?


Delta Okawango jest niezwykłym fenomenem: ogromne rozlewisko wodne w samym środku pustyni Kalahari. Co roku w styczniu pierwsza fala powstała w wyniku tropikalnych deszczów wyrusza z Angoli do oddalonego o 1250 km na południowy wschód rozlewiska w Botswanie.

Na przekór naturze, woda nie osiągnie żadnego morza lub oceanu. Zamiast tego, po osiągnięciu płaskiej, depresji na pustyni, rozlewa się swobodnie na powierzchni około 15000 km². Tutaj spiętrza się i tworzy labirynt kanałów wodnych oraz mokradła. Wody powodziowe osiągną swój szczyt na Okawango w okresie od czerwca do sierpnia, wtedy delta rozszerza się, zajmuje powierzchnię trzy razy większą niż latem. Papirusy formujące frędzle kanałów, leśne polany i bogate łąki przyciągają zwierzęta z odległych miejsc w Afryce, tworząc jedno z najgęstszych koncentracji afrykańskiej fauny.

Przynajmniej, tak zwykle bywało, jednak okazuje się, że wszystko się zmienia. Spadek pogłowia zwierząt jest niepokojący. Ekoturystyka - w szczególności luksusowe i bardzo drogie kempingi o kluczowym znaczeniu dla gospodarki Botswany mają powody do obaw. Tak więc, kiedy trzy lata temu zauważono spadek liczebności gatunków zwierząt, wywołało to wiele obaw, a rząd postanowił zbadać dokładnie całą sytuację.
W 2010 roku Botswański Department of Wildlife and National Parks na zlecenie Elephants Without Borders (EWB) - organizacji, której celem jest ochrona przyrody na terenie kraju – podjął się przeprowadzenia szczegółowej aerofotogrametrii populacji zwierząt północnej Botswany.

Szokujące wyniki wykazały, że w ciągu ostatnich 17 lat, pogłowie11 dużych ssaków spadło średnio o 61%. W odległych zakątkach Delty Okavango populacja antylop gnu zmniejszyło się o 90%.
Pomimo wysiłków rządu i lokalnej ludności pogłowie antylop topi zmniejszyło się o 83%, kudu o 81%, a żyraf o niemal dwie trzecie. Dlaczego populacja wielkich ssaków w Delcie spadła tak drastycznie?

Migracja lub wykorzenienie?

Badania EWB wzmogły gorącą dyskusję, pojawiło się wiele możliwych wyjaśnień. Rząd zaoferował finansowanie dalszych badań konserwatorskich, wprowadzenie rygorystycznych przepisów ochrony i zwiększenie patroli przeciw kłusownikom. Cały czas oczekujemy zwięzłej odpowiedzi na zadane pytania. W rzeczywistości wielu ekspertów twierdzi, że nie jest nawet jasne czy zanotowane spadki rzeczywiście reprezentują dramatyczne straty zwierząt, czy odzwierciedlają wielką migrację do innych regionów?
W poszukiwaniu odpowiedzi zorganizowaliśmy wycieczkę do dwóch głównych miejsc: pierwsze to serce delty, a drugie to jej najbardziej oddalony kraniec. Tutaj planowaliśmy porozmawiać z lokalnymi ekspertami, jak oni to widzą i jak to czują?

Najważniejsza jest lokalizacja
Kiedy przylecieliśmy na Deltę Okawango na początku maja, poziom wody zaczynał się podnosić. Spoglądając z samolotu widzieliśmy, że trawy hipopotamów stały się zielone jak falujący koc, tworząc złudzenie stałego gruntu, przerywane tylko przez wydeptane przez hipopotamy szlaki, które nie bez powodu nazywane są często „inżynierami delty”. Pierwszym przystankiem naszej podróży była Chief’s Island, miejsce polowań wodza Lebadi i jego rywala. To jedna z największych z 50 tysięcy wysp w delcie. Dzięki temu, że powierzchnia wznosi się wysoko, wyspa nigdy nie jest zalana. Doskonała lokalizacja w samym sercu Okawango sprawia, że stała się ona wymarzoną ostoją dla dzikiej zwierzyny.

Być może nie jest zaskoczeniem, że badania EWB nie odnotowały znaczącego ubytku spadku pogłowia zwierząt właśnie tutaj, choć to nie znaczy, że przyroda jest statyczna. Zauważono jednak, że zwierzęta zmieniły swoje miejsca, przeniosły się dużo niżej, do wschodniej części wyspy z dala od miejsc zamieszkałych przez ludzi. Jest to dowód, że polowanie zmniejsza ilość zwierząt w Delcie Okawango.
Obszary w sercu delty, w tym Chief’s Island, są lepiej chronione przed polowaniem, bo są daleko od większych osiedli ludzkich, a obecność turystów jest swego rodzaju tarczą ochronną. Wielu ekspertów uważa, że głównym powodem jest 20-letnia susza, która nastała pod koniec lat 80. Od roku 2008 Angole i Botswane doświadczyły wysokie roczne opady, które doładowały Deltę, prowadząc do rekordowego wylewu w 2010 roku.

Po raz pierwszy od kilkudziesięciu lat wody przeniosły się na suche, spieczone słońcem równiny, gwałtownie zmieniając rozmieszczenie zwierząt. Może więc zwierzyna rozproszyła się na nowe, zielone peryferie? Jeśli tak, to można się spodziewać, że jest to na porządku dziennym: wzrosty i spadki poziomu wody oraz towarzyszące przelewy, cykliczny proces powtarzający się co kilkadziesiąt lat .

Zmiany spowodowane wysokimi deszczami najlepiej widoczne są w Selinda Game Reserve, na wschodnich obrzeżach delty, naszego drugiego przystanku. Obserwowałem z kempingu Zarafa całą szklistą wodę Zalewu Zibadianja, jej porośnięte trzcinami brzegi usiane czaplami i waranami. Zmiana topografii jest dobrze widoczna, w miejscu jeziora nie tak dawno regularnie lądował samolot i Zibadianja to nie jedyne jezioro powstałe dzięki powodziom. Przez 30 lat Selinda Spillway było wstążką zieleni, w 2009 roku zaczęła znowu płynąć, łącząc Deltę Okavango do systemów rzecznych Linyanti i Chobe. Obecnie stanowi główną arterię migracji zwierząt pomiędzy tymi dwoma obszarami.

David Murray, dyrektor Zarafy zgodził się pokazać nam zmiany jakie zaobserwował. Najpierw udaliśmy się w poszukiwaniu lokalnych lwów słynących ze swojego zwyczaju polowania na hipopotamy. Znaleźliśmy 12 lwów, robiących to, co lwy robią najlepiej, czyli leniuchowanie.
Powstałe szlaki wodne zwabiły łatwiejszą zdobycz z powrotem do rezerwatu, lwy nie muszą już tak ciężko pracować na posiłek.
Inne gatunki także przybyły do słodkich traw . Widzieliśmy ogromne stada bawołów, zgrabną grupę 20-30 elandów, antylopy, po raz pierwszy tutaj widziane, jak pamięta Murray. I nawet spotkaliśmy antylopy końskie – gatunek będący kuzynem wspaniałych antylop szablorogich, teraz o wiele bardziej powszechnych tutaj.

Podróż do Delty Okawango w BocwanieHipcio w Delcie Okawango


Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Polacy kochają Chorwację

Polacy kochają Chorwację


Autor: Ana M


Według ostatnich danych statystycznych dotyczących turystycznego sezonu w Chorwacji, opublikowanych przez Chorwacką Izbę Turystyki, okazało się, że zarobki w turystyce, jeśli chodzi o turystów przyjeżdżających z Polski, znacznie się zwiększyły. W okresie od stycznia do sierpnia liczba noclegów polskich turystów wzrosła o 21,1 %.


Wydaje się , że Polacy chętnie udają się na wakacje w Dubrowniku i w innych mniej znanych ośrodkach turystycznych na chorwackim wybrzeżu.

Z czego wynika popularność Chorwacji wśród Polaków? Na pewno część zasług należy przypisać dobrze przygotowanej kampanii marketingowej Chorwackiej Izby Turystyki oraz licznych biur z sektora turystycznego, ale nie chodzi tutaj tylko o reklamę.

Chorwacja po prostu urzeka pięknem swoich krajobrazów, dziedzictwem kulturowym, ciekawą historią oraz śródziemnomorską atmosferą. W Chorwacji można podziwiać duże miasta słyniące z bogatej przeszłości jako Split, Zadar i Dubrownik lub pozwolić sobie na relaks duszy i ciała w niektórych z miasteczek położonych na wyspach jako Korcula, Vis i Vrbnik.

Turystyczna oferta Chorwacji w ciągu ostatnich kilku lat bardzo się rozszerzała i jej głównymi atutami nie sa tylko słońce i morze. Latem organizowane są różne wydarzenia kulturalne, festiwale filmowe, koncerty muzyki elektronicznej, lokalne festyny, na których można zapoznać się z tradycją i zwyczajami danej miejscowości. Koniecznie trzeba posmakować wybornego dalmatyńskiego wina i oliwy z oliwek, które są produkowane w licznych miejscowościach wzdłuż wybrzeża i na wyspach. Nie można nie wspomnieć o znanej plaży Zrce na wyspie Pag, na której są zagwarantowane najlepsze imprezy w tej części Europy, oraz o Hvarze, który co roku odwiedzają najbardziej znane gwiazdy światowego show-biznesu, jak Beyoncé, Roman Abramowicz i inni. Fascynuje nie tylko chorwackie wybrzeże - na lądzie można podziwiać piękno parków narodowych Jeziora Plitwickie i wodospady Krka, idealnych na jednodniowe wycieczki. Coraz popularniejsze są gospodarstwa agroturystyczne pozwalające na prawdziwy letni odpoczynek w otoczeniu dziewiczej przyrody, w których można zapoznać się z tradycją oraz specjałami gastronomicznymi danego regionu. Podsumowując, jakikolwiek zakątek Chorwacji odwiedziecie, na pewno nie będziecie rozczarowani.


Ana M

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Walory turystyczne Chorwacji

Walory turystyczne Chorwacji


Autor: Barbara Mystkowska


Chorwacja to przepiękny i gorący kraj, który przyciąga co roku tysiące turystów. W latach 1970 i 1980 ten słoneczny adriatycki raj był na szczycie destynacji wakacyjnych. Jednak przemysł turystyczny, podobnie jak reszta gospodarki kraju ówczesnej Jugosławii, w wyniku wojny bałkańskiej został mocno uszkodzony.


Ale dziś Chorwacja to niezwykle bezpieczny i stabilny kraj, a co najważniejsze, po raz kolejny pełen gości. W dodatku sąsiaduje z trzema niezwykle atrakcyjnymi i kuszącymi krajami - Czarnogórą, Bośnią i Hercegowiną oraz Słowenią - każdy z nich oferuje swój charakterystyczny urok i uderzający kontrast dla leniwych chorwackich plaż. Ta zachodnia połowa byłej Jugosławii - lub, jak miejscowi wolą to nazwać, "Wschodniego Adriatyku" - to jeden z najbardziej przyjemnych europejskich zakątków.

3600 mil wybrzeża i ponad 1100 wysp to główna atrakcja Chorwacji. Wczasowicze kochają jej żwirowe plaże i przewidywalną, słoneczną pogodę. Jest to także historyczny region i raj dla miłośników zabytków - od ruin rzymskich aren i mozaik bizantyjskich do weneckich dzwonnic i willi Habsburgów oraz ostatnich władców. Można tu także docenić smak Chorwacji, pozytywną postawę życiową Chorwatów i ich żeglarskiego ducha.

Dubrownik, "Perła Adriatyku", położony w południowej części kraju, jest niekwestionowanym hitem Chorwacji. Te otoczone średniowiecznymi murami miasto o epickiej historii zapewni moc wrażeń, a po całodziennym zwiedzaniu jego najwspanialszych zabytków można wypocząć w jednej z kafejek lub pubów znajdujących się przy centralnej promenadzie.

Rozciągające się na północ od Dubrownika wybrzeże Dalmacji upstrzone jest wyspami i zachwycającymi nadmorskimi miejscowościami. Częste autobusy i promy łączą je wszystkie, ułatwiając podróżowanie turystom. Choć można spędzić tu tygodnie, odkrywając kolejne zaciszne zatoki i gościnne wioski rybackie, podróżni z ograniczonym czasem wybierają jedno lub dwa miasta. Najciekawszymi i najbardziej popularnymi opcjami są Korcula i Hvar.

Mostarski XVI-wieczny Stary Most - kiedyś symbol jugosłowiańskiej jedności, który został zniszczony w czasie ostatniej wojny - został odbudowany. Dziś jest wykorzystywany przez turystów i mieszkańców do odkrywania Starówki z jej tureckim „posmakiem” .

Północną „kotwicą” Dalmacji jest Split, drugie pod względem wielkości miasto Chorwacji. Podczas gdy większość nadmorskich chorwackich miast jest jakby przygotowana dla turystów, Split jest prawdziwym, żywym i ruchliwym organizmem miejskim. Historia Splitu zatacza koło - ponad półtora tysiąclecia temu rzymski cesarz Dioklecjan zbudował tutaj swój ogromny pałac. Pałac został opuszczony, mieszkańcy wyprowadzili się, a średniowieczne miasto wyrosło na starożytnych gruzach. Do dziś 2000 osób mieszka lub pracuje w obrębie dawnych murów pałacu. Labirynt wąskich uliczek stał się miejscem dla modnych butików i galerii... a rzymskie artefakty widać za każdym rogiem.

W północno-zachodnim narożniku Chorwacji jest jej najbardziej włoski region: półwysep w kształcie klina - Istria. Wybrzeże Istrii jest siedzibą jednego z najbardziej urokliwych miast nadmorskich Chorwacji – Rovinj. To romantyczne miasto nazywane "małą Wenecją" jest położone na wzgórzu u stóp Adriatyku.

By odpocząć od morza, wystarczy zwrócić głowę w kierunku wnętrza lądu. We wnętrzu Istrii można odnaleźć wspaniałe winnice, gdzie czuć tradycję produkcji wina, gaje oliwne, które pozwalają na produkcję wyśmienitej oliwy, wyszkolone psy do odnajdywania trufli i liczne ufortyfikowane średniowieczne miasteczka.


http://www.dalmacja24.pl/

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Tramwaje w Lizbonie

Tramwaje w Lizbonie


Autor: Krystian Tarnowicz


Lizbona to miasto stołeczne Portugalii i jednocześnie miejsce słynące z wielu zabytków architektonicznych oraz licznych atrakcji turystycznych o odmiennym charakterze. Unikalna w skali świata jest również sieć połączeń tramwajowych, która przebiega ciasnymi i pozornie niedostępnymi dla tego środka lokomocji ulicami.


Podobnie jak w wielu pozostałych miastach na świecie, na początku w Lizbonie funkcjonowała sieć tramwajów konnych. Po raz pierwszy wyjechały one na ulice miasta 17 listopada 1873 r., a jedyna działająca wówczas linia łączyła dzielnicę Santos z dworcem kolejowym Santa Apolonia. Z czasem pierwszą lizbońską linię tramwajową przedłużono tak, aby swym zasięgiem obejmowała również dzielnicę Belém. Zajezdnię dla tramwajów konnych umieszczono natomiast w podlizbońskiej miejscowości Santo Amaro, gdzie zresztą funkcjonuje ona po dziś dzień. W budynku zajezdni znajduje się dziś również muzeum tramwajowe, w którym można obejrzeć wiele historycznych eksponatów związanych z rozwojem tego środka transportu.

Lizbona zdjęcia

Pierwsza linia tramwajowa uruchomiona w Lizbonie spotkała się z niezwykle przychylnym przyjęciem przez mieszkańców, w związku z czym przystąpiono do dalszego, relatywnie szybkiego rozwoju miejskiej sieci tramwajów konnych. Po kilku latach na usługach lizbońskiego przewoźnika tramwajowego znajdowało się 1200 koni! Pod koniec XIX w. uskuteczniono również przebudowę torowiska, zmieniając jego szerokość na 900 mm. Wynikało to z konieczności dostosowania wspomnianego torowiska do potrzeb właścicieli omnibusów i specjalnych powozów konnych, albowiem miasto wyraziło zgodę, by wykorzystywali oni do swych zamiarów lokalną infrastrukturę tramwajową. Tym samym narodziła się również możliwość wniesienia lizbońskiej sieci tramwajowej na wyższy poziom poprzez jej zelektryfikowanie.

Pierwszy tramwaj elektryczny w Lizbonie odbył swój dziewiczy kurs 31 sierpnia 1901 r., a trasa, którą przemierzył, przebiegała ze stacji kolejowej Cais do Sodré do dzielnicy Algès. Jednakże jeszcze przez mniej więcej rok tramwaje konne funkcjonowały w stolicy Portugalii obok swych elektrycznych odpowiedników. Po ich całkowitym wyparciu nie zapomniano w każdym razie o dalszym systematycznym rozwoju i modernizacji tramwajowej infrastruktury w mieście. W pierwszej kolejności szyny tramwajowe położono w wyżynnej części miasta – po trasie, którą uczęszcza obecnie tramwaj linii 28. W roku 1928 wspomniana część Lizbony posiadała już w pełni zorganizowaną sieć połączeń tramwajowych. Warto zaznaczyć, że na ulicy Calçada da Săo Francisco znajdował i znajduje się do teraz najbardziej stromy podjazd tramwajowy na świecie, którego kąt nachylenia wynosi 145‰. Dla porównania – w Polsce kąt nachylenia na trasach tramwajowych rzadko kiedy przekracza 50‰.

Sukcesywny rozwój lizbońskiej sieci tramwajowej postępował do końcówki lat 50. zeszłego stulecia. W swej szczytowej formie na wspomnianą sieć składało się 27 linii pasażerskich, których łączna długość wynosiła 76 km. Niemniej jednak, począwszy od 1959 r., rozpoczęto likwidację nierentownych odcinków tramwajowej infrastruktury Lizbony. Rozpowszechnienie się i łatwiejszy dostęp do transportu samochodowego sprawiły, że w pierwszej połowie lat 70. XX w. tramwaje zniknęły całkowicie z lizbońskich przedmieść. Jednocześnie przeprowadzono specjalne badania, z których wynikło, iż koniecznością jest zachowanie funkcjonujących linii tramwajowych w górzystej części portugalskiej stolicy oraz wzdłuż linii rozpościerającej się w pobliżu biegu rzeki Tag. W nadmienionych obszarach tramwaje kursują zresztą aż do dnia bieżącego.

Systematyczny rozwój rynku motoryzacyjnego spowodował mniejsze zapotrzebowanie na tramwaje w lizbońskim społeczeństwie. Począwszy od końca lat 70. zeszłego wieku, eksploatowano dotychczas istniejące linie do czasu ich tzw. „śmierci technicznej”, tj. zużycia się infrastruktury niezbędnej do ich funkcjonowania. W myśl powyższego lata 90. XX w. oznaczały śmierć dla blisko 2/3 długości sieci tramwajowej w Lizbonie. Wówczas to, a konkretniej w latach 1991-1997, dokonano likwidacji większości funkcjonujących w mieście linii tramwajowych. Na szczęście władze miasta zdecydowały się zachować linie obsługujące najstarsze dzielnice Lizbony – dziś przejażdżka tramwajem po tamtejszych trasach to dla turystów nie lada gratka, nie ma bowiem nigdzie w Europie równie urokliwej sieci tramwajowej, która przebiegałaby na dodatek tak ciasnymi i klimatycznymi uliczkami. Utrzymano również funkcjonowanie jednej z linii biegnących wzdłuż rzeki Tag, przeprowadzając ponadto jej modernizację i zakupując do jej obsługi nowoczesne pojazdy niskopodłogowe.

W dzisiejszych czasach po Lizbonie kursuje pięć linii tramwajowych, które stanowią swoiste uzupełnienie nowocześniejszego i wydajniejszego środka transportu publicznego, jakim jest metro. Ich łączna długość wynosi 48km. Większość wspomnianych linii obsługiwana jest z kolei przez pojazdy nazywane przez mieszkańców mianem „Remodelado”, co można przetłumaczyć jako „Odnowiony”. Przytoczona nazwa wzięła się z faktu, iż wagony tramwajów „Remodelado” to po prostu odrestaurowane, starodawne tramwaje, które już dawniej przemierzały ulice Lizbony. W należącej do stolicy Portugalii sieci tramwajowej znajdują się obecnie 54 pojazdy „Remodelado”, a także 10 nowoczesnych tramwajów niskopodłogowych, które realizują kursy w ramach linii nr 15, biegnącej wzdłuż rzeki Tag.

Jeżeli wybieramy się na wycieczkę do Lizbony, nie możemy zapomnieć o klimatycznej przejażdżce tramwajem uliczkami starego miasta portugalskiej stolicy. W takim wypadku powinniśmy jednakże wsiadać na stacjach początkowych danej linii tramwajowej, co pozwoli nam w komfortowych warunkach podziwiać miejskie uroki. Lizbońskie tramwaje mają bowiem to do siebie, że zazwyczaj podróżuje nimi dość wielu ludzi, w związku z czym bywa, że są bardzo zatłoczone.


Lizbona zdjęcia

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

W podróży ważna jest trasa i sposób zwiedzania, nie tylko docelowa atrakcja turystyczna

W podróży ważna jest trasa i sposób zwiedzania, nie tylko docelowa atrakcja turystyczna


Autor: Darek Hencner


Jechałem australijskim pociągiem Indian Pacific, później południowoafrykańskim Blue Train. Odkryłem, że w obu przypadkach nie liczą się atrakcje, jakie zobaczyłem, tylko sposób, w jaki zwiedzałem. W kolonialnym luksusie zwiedziłem Australię i RPA. Jeśli mógł bym wybrać ponownie, zdecydowanie wolę Blue Train w RPA.


Indian Pacific jedzie z Perth do Sydney, Blue Train z Pretorii do Kapsztadu. Podstawowy rozkład jazdy tych pociągów jest zbliżony.
Podróżujemy przez suche, opuszczone tereny, obie trasy biegną w kierunku atrakcyjnych nadmorskich miast. Choć okolice są podobne, pociąg z RPA bije swojego australijskiego odpowiednika pod prawie każdym względem.
Indian Pacific prowadzony od 40 lat przez Great Southern Railroads, zatrzymuje się dwa razy w drodze do Adelaide, kiedy przemierza podbrzusze kontynentu australijskiego. Spora część tej podróży przecina Nullarbor Plain, ogromne, pozornie nieprzeniknione pustkowie. Pierwszym przystankiem w podróży jest zabytkowe miasto górnicze - Kalgoorlie, a drugim w miasto jednego konia - Cook, mała enklawa w środku niczego.
W swojej drodze przez zakurzone Karru, Blue Train zatrzymuje się w Kimberley - światowej sławy kopalni diamentów, lokalnie znanej jako "Big Hole", a następnie, w drodze powrotnej, w Matjiesfontein - cudownym wiktoriańskim kurorcie w sercu tego półpustynnego regionu.
Przewodnik turystyczny wydany przez Lonely Planet w Australii wyraża ciekawą przestrogę, w części dotyczącej podróży koleją czytamy: "dalekobieżną podróż koleją w Australii robisz tylko dlatego, bo naprawdę tego chcesz, nie dlatego, że jest to taniej lub wygodniej, a na pewno nie dlatego, że jest szybciej "
Jedną z głównych różnic między trasami Indian Pacific i Blue Train są przejechane odległości.
Kiedy miniemy Nullarbor, najdłuższy martwy prosty odcinek torów kolejowych na świecie wynosi 478 km, Indian Pacific jedzie jeszcze dwie noce (w sumie trzy dni i trzy noce), żeby pokryć odległość 4352 km. Blue Train przejeżdża około 1600 km, czyli mniej niż połowę trasy australijskiej, w ciągu zaledwie 27 godzin, więc tylko jedną noc spędzamy w pociągu, co moim zdaniem jest wystarczające. Blue Train szczyci się dłuższą historią i większym dziedzictwem niż jego kuzyn. Oryginalny pociąg południowoafrykański zaczął kursować w 1923, zwany najpierw Union Limited, gdy kraj był całkiem inny niż obecnie. W 1933 roku dodano luksusową jadalnię, a klimatyzowane wagony sześć lat później. Pociąg zmienił nazwę na Union Express i przewoził pasażerów z Johannesburga do statków w Kapsztadzie, zapewniając luksusową podróż. Po II wojnie światowej ekspres wznowił działalność jako Blue Train. Dzięki dodatkom, takimi jak platforma obserwacyjna, palarnia cygar, kuchnia i dźwiękoszczelne apartamenty z klimatyzacją, sportowe podwójne łóżka i wanny, nic dziwnego, że zasłynął jako pięciogwiazdkowy hotel na kółkach.
Ostatnia aktualizacja – forniry z drewna brzozowego i włoskie marmurowe łazienki dodają uczucia luksusu, romansu i unikalnego klimatu.
Po wyjeździe z Pretorii, Blue Train ma swój pierwszy postój w górniczym mieście Kimberley, słynnym z wybuchu gorączki diamentów w RPA. Pociąg przybędzie tu wczesnym wieczorem i jest wiele czasu, by zobaczyć spektakularną „Wielką Dziurę” i muzeum górnictwa, sytuowane blisko stacji kolejowej.

Z parą złotych orłów bielików zdobiącymi pociąg, Indian Pacific jest podzielony na trzy części, każda w różnych cenach i innym standardzie obsługi.
Czerwone wagony to najtańsza opcja, tylko z miejscami siedzącymi. W wagonach koloru złotego oferuje się górne i niższe piętrowe łóżka, podczas gdy platynowe wagony zapewniają komfort pięciogwiazdkowy. Indian Pacific rozpoczyna swoją podróż do Sydney, tocząc się przez Avon Valley, a następnie przecina jasnożółty pas pszenicy otaczający Perth. Około północy pociąg ma swój pierwszy przystanek w Kalgoorlie, powstałym dzięki odkryciu żyły złota. Obecnie znanym ze swoich 25 historycznych hoteli i pubów, z historią niektórych sięgającą roku 1895. Tutaj znajdziesz także najstarszy w Australii burdel, uważany teraz za atrakcję turystyczną.
Kopalnia odkrywkowa zwana przez miejscowych jako „Super Pit” ma w przybliżeniu 3.6 km długości, 1.6 km szerokości i 500 m głębokości.
Równina Nullarbor jest tak ogromna, że wielu turystów po prostu przyjeżdża tutaj, żeby tylko powiedzieć, że tu byli. Zwiedzanie pociągiem jest z pewnością najwygodniejszym sposobem, chociaż może dać mniej satysfakcji. Te bezkresne równiny pokryte zaroślami Mallee wywołują uczucie podobne do klaustrofobii. Dlatego szansa zejście na ląd około południa następnego dnia
jest tak mile widziana. To ulga oddychać świeżym powietrzem i chodzić po miasteczku Cook, chociaż jest ono w dość opłakanym stanie, na dużym białym pojemniku z blachy ktoś farbą napisał słowa: „choruj, nasz szpital potrzebuje pacjentów.” Mimo tego szpital już jest nieczynny.
Samotny kort tenisowy w pobliżu ma postrzępioną, spaloną słońcem siatkę.
Cook wygląda na opuszczony i zaniedbany, tymczasem w RPA, w miasteczku Matjiesfontein panuje miła atmosfera. Miasto wygląda na mieszkalne i przytulne. Kosztowało wiele wysiłku i pieniędzy, aby utrzymać tę wiktoriańską atmosferę. Historyczny hotel Lord Milner stał się miejscem samym w sobie. Jego skrzypiące wnętrza idealnie pasowały na wylegiwanie się poszukiwaczy złota, brytyjskich oficerów w czerwonych płaszczach, magnatów i kolonizatorów. Niestety, do Matjiesfontein docieramy we wczesnych godzinach rannych pociągiem Blue Train z Pretorii do Kapsztadu, więc tylko w drodze powrotnej pasażerowie mają szansę na bliższe doświadczenie lokalnej atmosfery. Dla turystów w drodze do Pretorii, Matjiesfontein prezentuje specjalny pokaz: klasyczny stary autobus z własnym, bardzo głośnym nawoływaczem jedzie przez miasto i zbiera pasażerów. Doskonała okazja do wyciągnięcia swoich aparatów fotograficznych i pozowania przed starymi budynkami w drodze do lokalnego pubu.

Świetne miejsce na trasie pociągu Indian Pacific to Adelajda. Choć samo miasto oferuje mnóstwo do zwiedzania, jedną z najbardziej popularnych wycieczek jest Wyspa Kangura.
W latach 1820 uznana była za jedno z najbardziej bezprawnych i awanturniczych miejsc w całym Imperium Brytyjskim. Dziś wyspa to doskonałe miejsce do poznania przyrody Australii. Lokalne potrawy, takie jak raki słodkowodne, czysty miód pszczeli, lokalne dżemy, sery i wina są warte spróbowania.
Dobrze jest dokonać rezerwacji miejsc kilka dni wcześniej, ponieważ zajmuje trochę czasu, aby się tam dostać, warto też zatrzymać się na co najmniej jedną noc w zabytkowych domkach w Adelaide. Innym miejscem w drodze do Sydney wartym zobaczenia jest Broken Hill – jak sama nazwa wskazuje, cieszy się to miejsce bogatą historią. W Melbourne, jednym z najbardziej popularnych i wygodnych miast do życia, wskazany jest dwudniowy odpoczynek i zwiedzenie malowniczego 12 Apostołów, w odległości około 275 km od miasta, wzdłuż drogi Great Ocean. Dalej pociąg toczy się przez najbardziej urodzajne pola w Australii, zakończone malowniczymi Górami Błękitnymi, zanim ostatecznie dojedziemy do Sydney.
Blue Train w podobny sposób mija wspaniałe widoki przed Kapsztadem. Przejeżdża wieloma tunelami, zajmuje około 15 minut, żeby przejechać przez gigantyczną piramidę skalną. Zbliżając się do Hex River Valley, strzeliste góry składane prezentują swoje szczyty. Szczególnie jesienią winnice ożywiają krajobrazy. W okolicy Worcester serwowane jest śniadanie i musi to być jedno z najbardziej obfitych w świecie.
Stacja kolejowa w Kapsztadzie jest w odległości krótkiego spaceru od bulwaru Wiktorii i Alfreda, jednej z najruchliwszych atrakcji turystycznych w RPA. Położony między Górą Stołową i Robben Island port oceaniczny będzie doskonałym miejscem do rozpoczęcia poznawania Kapsztadu. Robben Island z pewnością może konkurować z Kangaroo Island pod względem dziedzictwa i spotykanych bestii. Rejs statkiem oferuje szansę na zobaczenie płetwala błękitnego, delfinów i uchatek.

Który z pociągów jest bardziej imponujący, oferując podróżnym lepsze doświadczenia? Cóż, główna różnica między Blue Train i Indian Pacific to luksus podróżowania.
Blue Train oferuje komfort od głów do stóp, jakiego nie jest w stanie dostarczyć jego australijski odpowiednik. Indian Pacific jest idealnym sposobem, aby przejechać przez odległe terytorium Australii w sympatycznym tempie, ale jest bardzo czasochłonny z przeważnie monotonnym krajobrazem.
Moim zdaniem, Blue Train wygrywa w praktycznie każdym punkcie: wnętrza wagonów, obsługa gości i sceniczne przystanki i kuchnia. Scenerie przed Kapsztadem dodają dodatkowej wartości.


Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

niedziela, 28 stycznia 2018

Bushmans Kloof - 5* luksus w afrykańskim buszu

Bushmans Kloof - 5* luksus w afrykańskim buszu


Autor: Waldemar Delekta


Jeśli marzysz o odpoczynku w kolonialnym luksusie w afrykańskim buszu, polecamy rezerwat Bushmans Kloof, położony około 270 km od Kapsztadu. Spotkasz tam 35 gatunków ssaków, 150 gatunków ptaków, ale najciekawsza jest roślinność, aż 755 gatunków roślin.


Położony 270 km od Kapsztadu na łonie wspaniałych gór Cederberg, 7500 hektarowy rezerwat Bushmans Kloof (Klif Buszmenów) łączy ducha Buszmenów - najstarszych mieszkańców Afryki - ze współczesnością. Z otwartymi równinami przerywanymi tylko wykwintnymi monolitami piaskowca, z krystalicznie czystymi wodospadami i bogactwem rodzimej flory i fauny, pięciogwiazdkowy hotel jest idealnym miejscem na odpoczynek.
Główny lodge w Bushmans Kloof spoczywa w imponującym ogrodzie z widokiem na skalne baseny i strzeliste skały, gdzie kolorowe i ciekawe formacje skalne przekształcają się z nastrojami pór dnia. Żwirowe ścieżki prowadzą do każdego z 16-stu pomysłowo rozmieszczonych i indywidualnie urządzonych obiektów, z których najwspanialszy to apartament dla nowożeńców.
W naszym domku - typu deluxe - jest duży salon, przytulny kominek, biurko z marmurowym blatem, nawet dla najbardziej wymagających wygodne łóżko.


Na ścianie znajdziesz panel z wyłącznikami w stylu kokpitu samolotu - pełną kontrolę nad nastrojowym oświetleniem.
Każdy apartament ma patio otoczone ogrodem z wygodnymi leżakami plenerowymi.
Jeśli jednak wolisz coś bardziej prywatnego, Koro Lodge to stary dom przekształcony w luksusową prywatną willę w zacisznej okolicy rezerwatu, położony w odległości 4 km od głównej loży. Może pomieścić do ośmiu osób i jest bardzo popularny wśród rodzin z dziećmi. Koro Lodge posiada dedykowanego kucharza, gospodarza i przewodnika, jak również dostęp do prywatnego basenu.
Gdziekolwiek zdecydujesz się na pobyt w rezerwacie, Relais & Urok Chateaux dba o najmniejsze szczegóły, począwszy od obiektów, żywności i snu, smakołyków do dyżurowych usług. Bushmans Kloof specjalizuje się w doskonałej restauracji
a szef kuchni Floris Smith wykorzystuje swój współczesny przylądkowy styl kulinarny. Większość produktów uprawianych jest lokalnie, w sposób organiczny, często uprawiane w domu - do menu, odzwierciedlającego eklektyczne smaki Florystycznego Regionu Przylądkowego. Na obiad będziesz wybierać coś z dużego menu potraw RPA lub dania polecane przez szefa kuchni ze starannie wybranymi trzy daniowym zestawem.
Herbata Rooibos, rosnąca tylko w Regionie Cederbergu, daje proste przepisy wynalezione przez europejskich osadników. Polecamy pieczeń z perliczek i kurczak z kolendrą i limą.
Pasja szefa kuchni przedstawia się w wielu różnych, unikalnych miejsc gastronomicznych na terenie loży. Śniadanie ze świeżych owoców, jajecznicy na bekonie, delikatnych zapiekanek podawane jest w restauracji Makana z widokiem na zaporę, lilie wodne i kaczki.
Zimna wołowina z marmoladą z czerwonej cebuli (ciabatta) podawana jest na lunch na tarasie
obok basenu z podgrzewaną wodą.
Kolacja z napojami alkoholowymi podawana jest nad rzeką, gdzie migające gwiazdy i płonące ognisko stwarzają miłą atmosferę.


Bushmans Kloof to prawdziwa mekka dla miłośników przyrody, spotyka się tutaj 35 gatunków ssaków, 150 rodzajów ptaków i 755 rodzimych gatunków roślin, w tym Bushman Kloof' własna „Cederberg Seven”- siódemka unikalnych drzew i krzewów nie spotykanych nigdzie
indziej na Ziemi.
Spędzanie wolnego czasu w rezerwacie polega na poznawaniu tego unikalnego środowiska unikalnego pustynnego z jedyną w swoim rodzaju formacją skalną.
Ulubiony przez turystów jest poranny wyjazd w skaliste góry z eksponatami sztuki naskalnej Buszmenów. W Heritage Centre turyści mogą oglądać eksponaty Buszmenów.
Kolorowe tablice przedstawiające ich styl zbieracko- myśliwski życia. Inne zajęcia obejmują
wędrówki wzdłuż dwóch oznakowanych tras - Mountain Trail - 3 km i Rivertrail - 6 km - a także kolarstwo górskie, kajakarstwo, pływanie, oglądanie gwiazd, wędkarstwo, łucznictwo.

Akacja dodają cień Skaliste baseny wKlifie BuszmenaJeziorko w Bushman kloofSkaliste baseny wKlifie BuszmenaObiad w Busymen klif


Waldemar Delekta

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Pociągiem dookoła Europy

Pociągiem dookoła Europy


Autor: Daniel Olkowicz


Dookoła Europy pociągiem - niedrogo, wygodnie i bardzo sprawnie. Pod koniec wakacji zdecydowaliśmy się na wyprawę z kolejowym biletem InterRail w ręku.


InterRail to międzynarodowy bilet na pociągi, obowiązujący w wielu krajach Europy. Jest wygodny, bo kupuje się go w Polsce i można jeździć niemal po całym Starym Kontynencie. Mimo że w niektórych pociągach trzeba dodatkowo wykupować miejscówki, i tak jest do świetna opcja na poznawanie Europy.

Ważna informacja jest jeszcze taka, że InterRail nie obowiązuje w kraju pochodzenia właściciela biletu, więc z Warszawy do Berlina jedziemy autobusem.

Później zaczyna się już wielka przygoda - pociąg do Kolonii, gdzie zwiedzamy słynną katedrę znajdującą się tuż przy dworcu. Kolejny nasz cel to niezwykłe miejsce koło Akwizgranu, nazywane po niemiecku Dreilaendereck lub po niderlandzku Drielandenpunt. To punkt stykowy trzech granic - Niemiec, Belgii i Holandii, który stał się atrakcją turystyczną. Są tam kawiarnie, restauracje, punkty widokowe, place zabaw dla dzieci i mnóstwo innych atrakcji.

Po południu ruszamy dalej - do Amsterdamu. Następnego dnia zwiedzamy stolicę Holandii - a jakżeby inaczej - na rowerze. Mamy na to cały dzień, więc udaje się zobaczyć całkiem sporo. Do łóżka kładziemy się jednak wcześnie, bo nazajutrz mamy zaplanowany wyjazd o szóstej rano.

Po trzech godzinach w pociągu docieramy do Brukseli, gdzie zwiedzamy Grand Place, słynną figurkę Manneken-Pis i Parlament Europejski. Jeszcze przed południem ruszamy w dalszą drogę do Paryża. Ze względów oszczędnościowych do Lille docieramy pociągami regionalnymi, ale później przesiadamy się w TGV. Dla posiadaczy biletu InterRail dopłata wynosi 6 euro za osobę, ale ponad 200 km pokonujemy w niecałą godzinę. W Paryżu mamy do dyspozycji całe popołudnie, które spędzamy na spacerach w okolicy wieży Eiffla.

Kolejny dzień i kolejne atrakcje - tym razem w Disneylandzie. Z wielu krajów sąsiadujących z Francją można tam dojechać pociągiem, do stacji Marne-la-Vallée/Chessy, gdzie tuż obok znajduje się słynny park rozrywki. Z Paryża najlepiej pojechać lokalnym pociągiem RER z dworca Gare du Lyon. Na koniec dnia nasz plan podróży został nieco zakłócony, ponieważ nie było już miejscówek w nocnym pociągu na Lazurowe Wybrzeże. Spędzamy więc kolejną noc w Paryżu i ruszamy nad morze rano, znowu pociągiem TGV.

Zwiedzamy i kąpiemy się w Morzu Śródziemnym w Cannes, a potem w Monte Carlo. Turystyka na południowym wybrzeżu Francji jest uproszczona do maksimum. Linia kolejowa przebiega w odległości 50-200 metrów o plaży, więc na każdej stacji prosto z peronu można iść się opalać. Wieczorem powoli kończymy naszą wycieczkę - ruszamy do Wenecji z noclegiem w Mediolanie.

W Wenecji mamy do dyspozycji cały dzień, który spędzamy na zwiedzaniu i pływaniu kanałami. Po północy wsiadamy w nocny pociąg do Wiednia (miejscówka 9 euro). W stolicy Austrii jesteśmy rano i ruszamy do Warszawy, choć z przesiadkami w Breclaviu i Ostrawie. W piątek po południu meldujemy się w stolicy Polski, z której wyruszyliśmy tydzień wcześniej, także w piątek, o godz. 23.

Posumowując - zwiedzanie Europy Zachodniej pociągiem to bardzo przyjemne doświadczenie, głównie ze względu na bardzo dobrze rozwiniętą sieć połączeń kolejowych, punktulaność i komfort jazdy. Decydując się na taki wyjazd latem, trzeba jednak pamiętać, że ze względu na ogromny ruch turystyczny w niektórych pociągach może brakować miejscówek, a miasta - a szczególnie ich największe atrakcje - są bardzo zatłoczone.


Ciekawostki z wyprawy, dokładne opisy, a także materiały wideo i galerie zdjęć znajdują się tutaj:
http://blog.sportowoizdrowo.pl/dookola-europy-podsumowanie-wideo/

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Parlez-vous francais?

Parlez-vous francais?


Autor: Marcin Górski


Francja jest podzieloną na 22 regiony Republiką. Każdy z nich jest niezwykle cenny i atrakcyjny turystycznie. Francuzi jednak najbardziej są dumni z Paryża, a przecież bez Paryża, Francja nie mogłaby wręcz istnieć.


Aby lepiej poznać Francuzów najlepiej jest wtopić się w ich tłum siadając na przykład z bagietką i serem na skwerze lub chociażby wstąpić do paryskiego metra. Mimo, że cały świat postrzega ten naród, jako snobów, zachwycą nas Francuzi wysoką kulturą bycia, którą warto się zarażać. Mają oni poza tym ogromne i zresztą słuszne poczucie własnej wartości, a głównie dzięki urodzonym tu wspaniałym i o światowej sławie malarzom, literatom, filozofom, muzykom…

Francja

Nie można się chwalić, że się było we Francji nie wstępując oczywiście do Paryża, nie zwiedziwszy Luwru, przecudownej gotyckiej Katedry Notre Dame, bazyliki Sacre-Ceur, nie odwiedzając najsłynniejszego cmentarza Pere-Lachaise, na którym m.in. pochowany jest Fryderyk Chopin i Edith Piaf, nie przechadzając się brzegami Sekwany i Polach Elizejskich, nie zaglądając do Wersalu no i nie zobaczywszy Wieży Eiffla i Łuku Triumfalnego, nowoczesnego Centrum Pompidou, no i sławnego Moulin Rouge. Są to najważniejsze miejsca, do których we francuskiej stolicy trzeba wręcz dotrzeć.

A co poza tym można tu robić? Otóż ile byśmy nie poświęcili Paryżowi czasu, zawsze pozostanie coś jeszcze do zobaczenia. A tak na marginesie należy on do miast, do których się najczęściej wraca. Doczepia się mu też etykietę, że jest miastem dla zakochanych. Faktycznie oblężenie tychże przeżywa w okresie ich święta, czyli Dnia Świętego Walentego.

Paryż naszpikowany jest wspaniałymi muzeami, z których najważniejszym, najbogatszym, a także cenionym przez cały świat jest wspomniany Luwr. Zobaczymy w nim ponad 35 tysięcy zbiorów, wśród nich zarówno starożytnej, jak i nowożytnej sztuki. Wszystkie dzieła są cenne, a wśród nich znajdują się Nike z Samotraki, stela z kodeksem Hammurabiego i Mona Lisa Leonarda da Vinci. Trzy piętra nowatorskiego architektonicznie Centrum Pompidou, na których to mieści się Muzeum Sztuki Nowoczesnej, poleca się jej zagorzałym amatorom. Dominują tu ekspresjonizm, surrealizm i kubizm.

Francuskiego ducha odnajdzie się też w innych miastach tego kraju. Wiele przewoźników lotniczych oferuje z Polski tanie loty do Francji, m.in. do drugiego pod względem wielkości miasta Marsylii, czy też wpisanego na listę światowego dziedzictwa kultury UNESCO Lyonu, w którym zobaczyć jeszcze można ruiny rzymskich budowli, albo też do położonej na Lazurowym Wybrzeżu Nicei, czyli znanego i oferującego wspaniałą rozrywkę kąpieliska morskiego. Gdziekolwiek we Francji nie dotrzemy, nie zapominając oczywiście po drodze o Paryżu, będziemy tym europejskim państwem niezwykle zachwyceni.


tanie loty

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Portugalia

Portugalia


Autor: Lidia Sproch


Portugalia to kraj na zachodnim krańcu Europy, na którym dla starożytnych kończyła się Ziemia. To wyjątkowo piękna część Europy, bogata zarówno w rzeki, lasy i doliny na północy, jak i urozmaiconą linię brzegową, obejmującą plaże, klify i jaskinie na południu.


Atrakcje turystyczne

Atrakcje turystyczne w Portugalii przyciągają każdego roku tysiące turystów. Do miejsc, które trzeba zobaczyć, podróżując po tej części Półwyspu Iberyjskiego, z pewnością należy sama stolica, lecz nie nie jest to najstarsze miasto tego kraju. Zdecydowanie ciekawszym miejscem o bogatej historii jest Stare Miasto w Evorze. Miejsce to pamięta czasy średniowiecza, kiedy zostało opanowane przez Maurów oraz wyzwolenie go przez rycerza Geralda Nieustraszonego.

Dziś można zobaczyć tu katedrę z przełomu epoki romańskiej i gotyckiej, świątynię rzymską, mauretańską kaplicę Sao Bras i inne ciekawe zabytki. Inne atrakcje turystyczne w Portugalii to na przykład: klasztor Mosteiro de Cristo w Tomar, klasztor Mosteiro de Santa Maria w Alcobaca, a także Parque National da Penhas de Saude i Penada, czyli jeden z najpiękniejszych parków narodowych świata.

Kurorty turystyczne

Algarve

Do Portugalii każdego roku w okresie wiosny i lata zjeżdżają setki turystów. W tym kraju jest nie tylko co zwiedzać, ale jest też gdzie wypocząć i powylegiwać się na plaży przy szumie fal Atlantyku.

Najpopularniejsze kurorty w Portugalii to m.in. Algarve. Ten region jest najbardziej oblegany, oferuje bowiem piaszczyste, piękne plaże, błękitny ocean i niesamowite krajobrazy. Jest tu wiele hoteli i ośrodków noclegowych. Warto odwiedzić także Albuferię, czyli centrum rozrywki położone nad morzem. W miejscu tym udało się zachować świetny klimat starej, rybackiej wioski, co stanowi prawdziwą atrakcję. Inne znane i lubiane kurorty w Portugalii to np. miasteczko Armacao de Pera, miasto Lagos oraz Praya de Alvor.

W atlantyckich kurortach nie brakuje miejsc, gdzie można wypocząć, a przy tym dobrze zjeść, posmakować lokalnych trunków i potańczyć. Portugalskie dania rybne i z owoców morza najlepiej smakują w połączeniu z portugalskimi winami. Warto spróbować białych i czerwonych win regionalnych - Lagoa, Taviro i Alentejo. Życie nocne na wybrzeżu jest bardzo bogate. Ciekawe dyskoteki, zawsze pełne gości znajdują się np. w Praia da Rocha, warto zajrzeć do dyskoteki On The Rocks oraz Baby-Ion - dobra zabawa gwarantowana.


https://www.luna90-podrozemarzen.blogspot.com

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Wakacyjny dylemat

Wakacyjny dylemat


Autor: Agnieszka Szynal-Tuleja


Zazwyczaj co roku powtarza się ten sam scenariusz: wraz z końcem lata planujesz z rocznym wyprzedzeniem kolejne wakacje, wciąż świeże wspomnienia pozwalają ci przetrwać monotonną jesień, zima przybliża cię do wiosny, od której dzieli cię już tylko krok do upragnionego lata i tu, zamiast zdecydowanego kroku, pojawia się wielki dylemat.


Sprowadza się do podstawowego pytania: W jakie miejsce się udać, by wakacje były miłym wspomnieniem nie tylko dla mnie, ale i dla pozostałych członków wyprawy?

Bijesz się z myślami: może miejsca w Polsce, znów dzikie i nieokiełznane Bieszczady, po raz kolejny zabytkowe miasta z ciekawą historią, nasze polskie morze z pięknym widokiem zachodzącego słońca, albo tym razem, dla odmiany, poszerzę perspektywę o kraje europejskie? Taka koncepcja jest tym bardziej zachęcająca, jeśli do tej pory spędzałeś wakacje wyłącznie w Polsce.

Dlaczego akurat kraje europejskie? Niektórzy powiedzą „Przecież jeszcze nie tak dawno wielką popularnością na równi z Egiptem, Tunezją, cieszyła się Turcja, Grecja, a dziś Polacy rezygnują z krajów o niepewnej sytuacji politycznej”. Nie jest to do końca prawdą, ponieważ z punktu widzenia turystycznego marketingu, w tym roku miejsca te będą na nowo cieszyć się zainteresowaniem, co potwierdzają także liczne biura turystyczne, które wyprzedały już sporą ilość wycieczek, a jak wiadomo liczby nie kłamią. Turyści przyzwyczaili się do sporadycznych incydentów, zaakceptowali je gdyż nie wpływają w większym stopniu na komfort wypoczynku. Przecież większość z nas wypoczywa na wyspach, a tam nie spotkamy się z niebezpiecznymi zamieszkami, które są domeną większych miast. Czasem warto poznać statystyki, by skorzystać z doświadczeń turystów, ale nie należy popadać w przesadę, a raczej zachować zdrowy rozsądek.

Najlepiej jest rozwiać wszelkie wątpliwości korzystając z porad internetowego przewodnika turystycznego po Europie, lub wybrać z jegoj bogatej oferty inny, spokojny i atrakcyjny kraj europejski. Dzięki fachowym stronom internetowym poznasz miejsca, które warto zobaczyć, najpiękniejsze plaże, koszty dojazdu, zwyczaje kulinarne, panujące w danym kraju, klimat, atrakcyjne ceny, ciekawostki, a na forum będziesz mógł pozyskać informacje od miłośników podróży, jak i podzielić się własnymi spostrzeżeniami.

Wraz ze zbliżającym się w Polsce i na Ukrainie Euro 2012 biura turystyczne przygotowują atrakcyjne cenowo oferty dla wszystkich tych, którzy zamienią niepewny klimat na egzotyczne plaże, czy bezczynne oglądanie meczu w kraju na aktywny wypoczynek poza jego obrębem.


http://imagine-europe.eu/

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Wycieczka do Pretorii, stolicy RPA

Wycieczka do Pretorii, stolicy RPA


Autor: Waldemar Delekta


Pretoria to idylliczne miasto w górach Magaliesberg, przesiąknięte historią i kulturą RPA.
W październiku miasto przybiera purpurowy kolor dzięki kwitnącym tutaj drzewom jacaranda.


Założona w 1855 roku Pretoria, nazwana początkowo Pretoriusdorp (wioska Pretoriusa) na cześć przywódcy Voortrekkerów i bohatera bitwy pod Blood River (rzeką krwi) Andriesa Pretoriusa. Miasto było długo postrzegana jako symbol rasistowskiego RPA. Wszystko to szybko się zmienia się, symbole i relikwie dawnego reżimu straciły na znaczeniu, pojawiło się wiele przykładów nowoczesnej sztuki. Pretoria jest nie tylko administracyjną stolicą kraju, jest też kreatywnym i inowacyjnym centrum dla rozległych przedmieści bogatych w odmienne kultury.

Wybraliśmy się na zwiedzanie miasta, w ciągu jednego dnia odwiedziliśmy pięć, naszym zdaniem najważniejszych, bo związanych z duchem i historią Pretorii miejsc.

Voortrekker Monument

Naszą wycieczkę po Pretorii rozpoczęliśmy od Voortrekker Monument. Przyciąga on ponad 20 000 zwiedzających rocznie, jest to jeden z najczęściej odwiedzanych zabytków w Republice Południowej Afryki. Majestatyczny monolit góruje dumnie nad miastem, dzieląc swojego ducha z Fort Schanskop, jednym z trzech zaprojektowanych przez Niemców fortów w czasie Wojny Angielsko-Burskiej. Przy pomniku, zwiedzający zapoznają się z dziedzictwem Blood River z wizualnie przedstawionym Wielki Trek, przekształceniem europejskich osadników w lokalnych Burów i migracją w dalsze rejony Afryki Południowej w latach 1830 i 1840. Nie ważne czy widzisz to jako symbol pionierskiej odwagi czy uciążliwego reżimu apartheidu, nie ma wątpliwości, duch pojednania jest w powietrzu, a pomnik jest obecnie odwiedzany przez ludzi ze wszystkich środowisk. Voortrekker Monument i Fort Schanskop goszczą co miesięczny festiwal muzyki na świeżym powietrzu mający na celu promocję lokalnych talentów. Te luźne spotkania artystyczne ożywiają kulturę w mieście, które miało reputację konserwatywnego. Możesz wybrać się na przejażdżkę konno po otaczającym rezerwacie przyrody, szlakami otwartymi od 6.00 do 18.00 codziennie.

W dniu 16 grudnia 1838 miała miejsce bitwa pod Krwawą Rzeką, oddział złożony z 470 białych pod dowództwem Andriesa Pretoriusa pokonał wtedy armię Zulusów liczącą 12 tysięcy wojowników. Pomimo zmian politycznych w RPA, 16 grudnia nadal jest świętem państwowym, reprezentującym teraz upadek apartheidu i budowę nowego narodu, obchodzonym hucznie przy Voortrekker Monument. Zgromadzeni mogą podziwiać snop światła padający na słowa: "Dla ciebie, Afryko Południowa". Reconciliation Road (Droga Pojednania) została otwarta, łącząca Pomnik Voortrekker z Freedom Park (Parku Wolności), który był naszym kolejnym przystankiem w czasie zwiedzania miasta.

Freedom Park

Park Wolności jest hołdem dla demokracji w RPA w alegorycznej narracji od pre-kolonialnej do post-apartheidowej historii. Jednym z pierwszych widoków przy wjeździe do Pretorii są wysokie słupy na wzgórzu Salvokop bok Schanskop. Otaczające centralny amfiteatr Parku Wolności, kolumny mają symbolizować trzciny rosnące prosto w górę, jak demokracja w Republice Południowej Afryki. Woda wypełniająca amfiteatr jest źródłem życia dla trzcin. Bogaty w symbolikę Freedom Park skupia pięć podstawowych elementów, historię, kulturę, dziedzictwo, duchowość i rodzimą wiedzę.

Wycieczki do Freedom Park prowadzone są trzy razy dziennie, siedem dni w tygodniu i trwają jedną godzinę. Zwiedzający zapoznają się z unikalnym socjopolitycznym wglądem na historię w Republiki Południowej Afryki, upamiętniający konflikty, które ukształtowały jej historyczną świadomość.

Zgodnie z prawem nowe budynki nie mają prawa blokować widoku pomiędzy Voortrekker Monument i Parkiem Wolności.

Union Buildings

Ukończone w 1913 roku budynki projektu Herberta Bakera będą zawsze słynne dzięki historycznej inauguracji byłych południowoafrykańskich prezydentów, Nelsona Mandeli i Thabo Mbeki.

Budynki są także domem dla rządu Republiki Południowej Afryki w miesiącach zimowych.

Same Union Buildings nie są otwarte do zwiedzania, ale otaczający park jest absolutnie wspaniały - z pięknymi tarasowymi trawnikami, panoramicznym widokiem na Pretorię i pomnikami co sprawia że warto je odwiedzić. Struktura na górze Union Buildings symbolizuje Merkurego, posłańca bogów a na przedmieściem sąsiadującym z Union Buildings jest Arcadia (plac zabaw dla bogów), gdzie pierwsze dwa drzewa jacaranda zostały posadzone w 1888 roku. Pretoria znana jest jako „Purpurowe Miasto” . W październiku miasto wybucha kolorem purpurowym, gdy rozkwita około 50 000 drzew Jacaranda. Piękne drzewo jest tak głęboko zakorzenione w kulturze miasta, że lokalne radio nazywano Jacaranda FM, pomimo że drzewa te pochodzą z Ameryki Południowej. Jest nawet przesąd wśród studentów uniwersytetu Pretoria, że kiedy kwiat jacarandy upadnie ci na głowę, wszystkie egzaminy będą zdane.

Church Square

Church Square był kiedyś centralnym miejscem spotkań dla lokalnych rolników na ich ciągniętych przez woły furach w drodze do Komunii Świętej. Imponująca architektura przylądkowa, zgiełk taksówek, straganiarzy, dojeżdżających do pracy i ludzi odpoczywających podczas przerwy na lunch obok pomnika Paula Krugera zaprojektowanego przez Antona van Wouw stwarza swoistą atmosferę. Założona w 1905 roku (i odnowiona w 1994), Café Riche jest osobliwym we francuskim stylu bistro z widokiem na serce miasta. Dobrze jest tutaj zrelaksować się z pysznym cappuccino obok dużego okna z widokiem na ruchliwą ulicę.

Fort Klapperkop

Fort Klapperkop jest jednym z czterech historycznych warownych fortów zbudowanych w celu obrony miasta podczas wojny Angielsko-Burskiej. Pozostałe trzy forty to Schanskop, Wonderboompoort i Daspoortrand, a dziś mieści się tu mini muzeum poświęcone kilku faktom z wojennej historii Pretorii. Otoczenie fortu rezerwatem przyrody sprawia, że jest to idealne miejsce na piknik albo by wznieść toast przy zachodzie słońca.

Pomnik Paula Krugera w Pretorii przy Church Square

Drzewa jacarandy w Stolicy RPA, Pretorii


Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Szlakiem pieszym przez Park Narodowy Góry Stołowej

Szlakiem pieszym przez Park Narodowy Góry Stołowej


Autor: Darek Hencner


W listopadzie 2011, Góra Stołowa w Kapsztadzie awansowała do listy Siedmiu nowych cudów świata. Chcieliśmy sprawdzić, czy naprawdę zasługuje na ten tytuł, dlatego przeszliśmy na piechotę cały Park Narodowy Góry Stołowej.


Spłaszczona góra pozornie wyrasta z morza i często pokryta jest cienką warstwą chmur, nazwaną potocznie obrusem. Oryginalni mieszkańcy przylądka - Khoi-San nazywali ją „Hoerikwaggo”, co można przetłumaczyć jako „góra w morzu”.
W listopadzie 2011, Góra Stołowa, od dawna na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO została wybrana jako jeden z New7Wonders of Nature - oszałamiający sukces dla biznesu turystycznego w RPA. Ten cieszący się na całym świecie uznaniem pomnik przyrody, chroniony jest Parkiem Narodowym Góry Stołowej. Położony na południowo-zachodnim krańcu kontynentu afrykańskiego, bez ogrodzenia, czyli ogólnodostępny, Park Narodowy Góry Stołowej obejmuje całe malownicze pasmo górskie, rozciągające się od Signal Hill na północy do legendarnego Przylądka Dobrej Nadziei na południu. Park obejmuje nie tylko ten wąski skrawek ziemi z pięknymi dolinami,
skalistymi zatoczkami i piaszczystymi plażami, ale również 1000 km² morza i linię brzegową otaczają półwysep.
Z najwyższym punktem na wysokości 1 088 m n. p. m. na Maclear’s Beacon, wiele osób uważa Górę Stołową za nic innego jak wzniosłe wzgórze. Ale, co czyni Górę Stołową tak wyjątkowym miejscem?
Nigdzie indziej na świecie naturalne tereny z takim wykwintnym pięknem i bogatą różnorodnością biologiczną występują w samym środku metropolii miejskiej.
Niezwykle rekreacyjny Park Narodowy Góry Stołowej jest najczęściej odwiedzanym w całej Afryce Południowej, rocznie pojawia się tutaj 4,2-miliona turystów.
Dostarczający niezrównane widoki na miasto Kapsztad i jego przedmieścia, okoliczne
oceany, postrzępiony łańcuch górski dominujący nad sercem miasta, zaprasza
mieszczuchów do założenia butów i wybrania się na jednodniowy albo kilkudniowy trekking.
Z całkowitą długością ścieżek przecinających Górę Stołową liczącą 253km, miłośnicy górskich wycieczek mają do wyboru wiele tras turystycznych.
Szlak Hoerikwaggo, wijący się w górę i w dół łańcucha górskiego, prawdopodobnie jest najbardziej popularną opcją pieszego zwiedzania, w całej Prowincji Przylądkowej Zachodniej. Otwarty przez cały rok, 97 kilometrów pięciodniowego szlaku biegnie przez swoistą roślinność zwaną tutaj „fynbos” przez całą długość Przylądka. Piesi mogą zdecydować czy chcą pokonać trasę w całości, lub wybrać jedną lub więcej dziennych odcinków. Większość lokalnych amatorów wędrówek pieszych wybiera coś na dwa dni weekendu.
Orange Kloof jest bardzo wyjątkowym i niepowtarzalnym zakątkiem, w mojej opinii, ostateczną alternatywą może tylko być dwudniowy odcinek szlaku Hoerikwaggo - Slangkop–Silvermine–Constantia Nek, zaczynający się od od żeliwnej wieży latarni morskiej Slangkop w Kommetjie i kończącym się dwa dni i 36 km później w Hout Bay na Main Road w Constantia Nek. Atrakcyjność tego odcinka pochodzi od połączenia olśniewających widoków z możliwością poznania mniej odwiedzanych zakamarków parku narodowego.
Ostrzegam jednak, ta dwudniowa marszruta nadaje się dla doświadczonych piechurów. Pierwszy dzień to mokre od potu, epickie 21 kilometry, słusznie uważane za najtrudniejszy odcinek całego Hoerikwaggo. Jednak niesamowite widoki zarówno na
Atlantyk i Zatokę Fałszywą więcej niż wynagradzają za zmęczenie w przezwyciężaniu tej notorycznie wyczerpującej sekcji.
Pierwszy dzień rozpoczyna się dość spokojnie długim spacerem przez pozornie niekończące się białe przestrzenie opuszczonej plaży Noordhoek. W drodze do Chapman’s Peak zdjęliśmy nasze buty i szliśmy płyciznami sięgającymi do kostek, pozwalając lodowatej wodzie pobudzać krążenie w naszych nogach. Minęliśmy 112-letni wrak statku Kakapo, jego rdzewiejące szczątki ukryte były głęboko w lśniącym piasku.
Opuszczając plażę stromą ścieżką wspinającą się przez niewielki skrawek rodzimych lasów, zatrzymaliśmy się w ostatnim cieniu tego dnia, zanim zaczęliśmy długą i męczącą
wspinaczkę się na szczyt. Tylko 593m wysokości, dlatego wielu amatorów pieszych wycieczek spodziewa się że wspinaczka na Chapman’s Peak jest błahostką, ale strome podejście, brak cienia i prawdziwy poziom morza zaczynają czynić tą fantastyczną ścieżkę nie lada wyzwaniem. Jednakże, nikt nie może zaprzeczyć zdumiewających widoków na Noordhoek, Hout Bay i Sentinel, a także bogactwa kolorów flory.
Po mozolnej wspinaczce zostaliśmy nagrodzeni najlepszymi miejscami siedzącymi na szczycie, gdzie urządziliśmy piknik na uważanym za jeden z najlepszych miejsc na lunch w mieście.
Następnie zajęliśmy się zdobywaniem Noordhoek Peak, wzmocnieni obiadem, brnęliśmy drogą przez gęste kępy fynbosu, udekorowanego koralowego koloru kwiatami watsonia (Bugle Lily).
Od Noordhoek Ridge, schodziliśmy w dół, obok tamy Silvermine do kempingu Silvermine.
Zróżnicowany wachlarz przyrody przywitał nas kiedy schodziliśmy ostatnim odcinkiem: góralki (Rock hyraxes) ustąpiły miejsca grysbokom przylądkowym (Raphicerus melanotis) , pięć minut później żółw ociężale szedł po naszej drodze, a wreszcie, mała, szara mangusta zatopiona w promenadzie roślinności kiedy zbliżyliśmy się do miejsca naszego odpoczynku nocnego.
Starannie zaprojektowany obóz oferuje komfortowe namioty z wygodnymi łóżkami, idealne miejsce na odprężenie zmęczonych nóg po całym dniu spędzonym na szlaku.
Później tego wieczoru, na nowo przeżywaliśmy dzień siedząc wokół ognia pod gigantycznym drzewem Yellowwood. Dzień drugi rozpoczął się wspinaczką pod górę, okryliśmy Constantiaberg i zeszliśmy do wąwozu Blackburn w kierunku East Fort na skraju Hout Bay. Szliśmy okrężną drogą wokół góry, nad Vlakkenberg zanim ostatecznie zeszliśmy do głównej drogi, obok restauracji Constantia NEK. Było ciężko ruszać nasze ołowiane nogi przez ostatnie kilometry, ale przy szklance piwa wszystkie dolegliwości minęły.Szałasy na szlaku Hoerikwaggo

Kocie pazura


Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

W krainie wojowników

W krainie wojowników


Autor: Darek Hencner


Okolice Durbanu w Republice Południowej Afryki są ojczyzną wojowniczego narodu Zulu. Podczas wycieczki do RPA postanowiliśmy poznać kulturę Zulusów i odczuć prawdziwą atmosferę tego miejsca.


Wschodnie wybrzeże Republiki Południowej Afryki słynie ze złotych plaż i ciepłych wód Oceanu Indyjskiego. Nic dziwnego, że wielu turystów przybywa prosto do Durbanu i rozpoczyna zwiedzanie z międzynarodowego lotniska imieniem King Shaka.
Jeśli poza odpoczynkiem na plaży chcesz poznać lepiej to fascynujące miejsce, polecam wyprawę na północ, mijając Wybrzeże Delfinów (Dolphin Coast), trochę dalej w głąb lądu – do ojczyzny słynnego Shaka Zulu.
Znajdziesz tam nasiąknięte krwią pola bitewne, wojowników uzbrojonych w dzidy i kilka mniej spotykanych zwierząt afrykańskich.

Zwiedzanie najlepiej rozpocząć od Siyaya Coastal Park, rozciągającego się wzdłuż linii brzegowej na długości 42 kilometrów od ujścia rzeki Umlalazi, daleko od szosy R66, ale wartego odwiedzenia.
Około jednego kilometra od Mtunzini, na północnym wybrzeżu prowincji KwaZulu-Natal, spotkasz dwa rezerwaty przyrody: 1 028 ha Rezerwat Umlalazi i 1 700 ha Rezerwat Amatikulu.
Ten pierwszy, otrzymał status obszaru chronionego w 1948 roku, spotyka się w nim chronionego palmojada (Gypohierax angolensis ) - padlinożerny gatunek jastrzębia.

Dobrze oznakowane piesze szlaki turystyczne przecinają lasy namorzynowe i łąki obok dziewiczych plaż. Po drodze możesz spotkać antylopy dujker i buszbok i kraby uca nazywane często krabami skrzypkami.
Jeśli zdecydujesz się na łowienie ryb lub narty wodne na lagunie, krokodyle i rekiny stanowią zagrożenie ale plaża zapewnia wyjątkowo duże możliwości na pływanie, surfing i wędkarstwo.
Dla tych, którzy pragną zostać na noc, rezerwat oferuje kabiny i kempingi, w przeciwnym razie możesz po prostu wykupić przepustkę dzienną.
Polecam lunch w sklepie z krewetkami (Prawn Shop), jeśli odwiedzasz rezerwat.
Podczas jazdy w głąb lądu trasą R66 w kierunku Eshowe, będziesz przejeżdżać obok pól bitewnych Gingindlovu i Nyezane z wojny pomiędzy Anglią z Zulusami. Wieś Gingindlovu, co tłumaczy się "połykacz słoni", założona została w połowie lat 1800. przez króla Zulu Cetshwayo po krwawej bitwie w której pokonał swych braci.
Bitwa pod Nyezane miała miejsce w tym samym dniu co bardziej znana bitwa pod Isandlwana, dnia 22 stycznia 1879. W Nyezane, jednak, Zulusi ponieśli klęskę, dzidy i tarcze nie miały szans z karabinami Brytyjczyków. W dniu 2 kwietnia 1879, Zulusi zaatakowali ponownie, tym razem pod Gingindlovu, i znów zmuszeni byli do odwrotu ze względu na siłę ognia z Gatling Gun. Granitowy pomnik obok szosy R66 zbudowano dla upamiętnienia poległych żołnierzy.
Miasto Eshowe jest stolicą Zululandu i jest doskonałą bazą wypadową do wielu atrakcji wzdłuż trasy R66. Przed wyjazdem warto będzie zarezerwować degustację piwa Zulu Blonde produkowanego w Zululand Brewing Company.
Mistrz browarnictwa Chennells Richard miał zaszczyt warzyć Zulu Blonde Ale w browarze Marstons w Wielkiej Brytanii dostarczanego do 800 pubów podczas międzynarodowego festiwalu piwa. Zostało ono uznane za najlepsze i sprzedane w pierwszym tygodniu 3 tygodniowego festiwalu.
Chennells został zaproszony ponownie do Wielkiej Brytanii do produkcji kolejnych 120 000 litrów piwa w browarze Everards w Leicester by zasilać lokalne puby podczas inauguracji Mistrzostw Świata w piłce nożnej w 2010 roku i powraca ponownie na JD Wetherspoon

Real Ale & Cider Festival w Marcu 2012.
Jeśli chcesz Degustować inne lokalne piwa odwiedź Happy George Pub w hotelu George, gdzie dostępne są Chelmsford Porter, Bull Horn Bitter, Jantoni Pale Ale (na cześć legendarnego białego wodza Zulusów Johna Dunna) i Ultimatum Pilsner.
Myślę jednak że lepiej powstrzymać się od piwa do czasu zwiedzenia Dlinza Forest Aerial Boardwalk.
Promenada ta zbudowana z drewna, biegnie 10m nad lasem, tuż poniżej canopy tour, przez 125 metrów przylądkowego lasu, na samym końcu jest 20m wysokości taras widokowy, ze wspaniałymi widokami panoramicznymi na wierzchołki olbrzymich drzew.
Dla tych, którzy chcą zwiedzać samodzielnie, powstały trzy trasy o różnym stopniu trudności wiodące przez milkwoods, gigantyczne umzimbeets i dzikie śliwy.
W Dlinza Forest spotyka się ponad 65 gatunków ptaków, w tym zagrożone
Spotted Ground-drozd, rzadki Eastern Bronze-naped gołąb, oraz 80 gatunków motyli.
Odwiedź Fort Nongqayi Museum Village, zbudowany w 1883 roku jako siedziba bosej policji Nongqayi.
Muzeum Historyczne Zululandu poświęcone jest historii tych terenów, natomiast
Vukani Zulu Cultural Museum posiada zbiór tradycyjnych i nowoczesnych rękodzieł Zulusów.
Dla osób pragnących poznać kulturę Zulu, istnieją opcje noclegów w Shakaland, lub nieco dalej,w Kwabhekithunga Cultural Lodge (znanym też pod nazwą Stewart Farm).
Ośrodek wybudowany podczas kręcenia filmu Shaka Zulu, Shakaland jest odtworzeniem Wielkiego Kraalu (domostwo Zulusów), z widokiem na Phobane Lake.
Zwiedzający mogą nocować w tradycyjnych chatach, wyposażonych nowocześnie i
doświadczyć wiele tradycyjnych obrzędów takich jak plemienne tańce, robienie ornamentów z korali, produkcja dzid i picie tradycyjnego piwa z sorgo.
W przeciwieństwie do Shakaland, Kwabhekithunga nie zbudowano z myślą o turystach, był to plemienny dom Mbhangcuza "Thomas" Fakude i jego rodziny. Mieszkańcy wioski zajmują się wyrobem tradycyjnych rękodzieł Zulu i zapewnieniem opieki i informacji dla turystów mieszkających w 23 chatach w stylu ula pszczelego.
Kontynuuj trasą R66, miń Melmoth, miasto z czasów gorączki złota aż dojedziesz do eMakhosini Ophathe Heritage Park, z 26 000ha z dziewiczych gór i dolin.
Rezerwat Ophathe jest częścią parku, spotyka się w nim zagrożone antylopy Oribi, nosorożce, bawoły, lamparty, hieny, żyrafy, zebry i kudu, zobaczysz także eMakhosini - Dolinę Królów. To właśnie tutaj urodził się Shaka i wielu innych wodzów Zulu, większość z nich spoczywa w dolinie. Zbudowany w 2003 roku, “Spirit of the eMakhosini Memorial” to olbrzymi kufel z brązu otoczony motywem rogów różnych zwierząt związanych z każdym z królów Zulu. Tutaj, jeden z tych królów, Dingane (który zamordował Shakę), zbudował swoją królewską rezydencję Mgungundlovu. Przebudowane na muzeum, upamiętnia miejsce, gdzie Dingane zamordował lidera Voortrekkerów - Piet Retief i jego towarzyszy, kiedy najpierw przekonał ich żeby odłożyli broń.
Z eMakhosini jedź dalej szosą R66 do Ulundi, miejsca ostatniej bitwy wojny anfielsko-zuluskiej, a Nongoma to siedziba obecnie panującego monarchy, Króla Goodwill Zwelithini.
Jeżeli przerażają cę te miejsca, jesteś za wrażliwy, jedź trasą R618 do najstarszego rezerwatu w Południowej Afryce - Hluhluwe-iMfolozi, słynącego z działań na rzecz ochrony nosorożców.

Zulu wioskaKról Zulu


Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Powitanie wiosny na Las Fallas w Walencji

Powitanie wiosny na Las Fallas w Walencji


Autor: Grzegorz Pękała


Dopiero co wróciłem z Walencji, gdzie pojechałem na wspaniały festiwal pożegnania zimy - Las Fallas. Główną atrakcją jest spalenie wielkich kartonowych statuy, ale warto zobaczyć też pokazy sztucznych ogni, wybuchy petard, procesje i przy okazji zwiedzić miasto. Tej wycieczki szybko nie zapomnę.


Noc Płomieni

Co roku w połowie marca w Walencji organizowany jest festiwal Las Fallas. Nazwa pochodzi od określenia na wielkie rzeźby z papier-mache, które rozstawiane są w wielu dzielnicach miasta. Finał ma miejsce w nocy z 19 na 20 marca. Całą noc, jedna po drugiej, rzeźby zostają strawione przez ogień i po pracy artystów pozostaje jedynie popiół. Ta wyjątkowa noc uzyskała tytuł Noche de la Crema (Noc Płomieni). Przyciąga do Walencji rekordową liczbę turystów - w tym roku były aż dwa miliony osób więcej niż na co dzień. Jak wyczytaliśmy w lokalnej hiszpańskiej prasie, toalet przybyło niestety ledwie dwieście. Wyjeżdżając na Las Fallas trzeba być przygotowanym zatem na pewne niedogodności, takie jak brak miejsc w hotelach i wysokie ceny noclegów, tłok, większe niebezpieczeństwo kradzieży kieszonkowych czy też głośną muzykę i huk petard przez całą dobę.

Las Fallas

Mascletas

Nim nastąpi finał fiesty od 1 marca trwają przygotowania. Po południu każdego dnia organizowane są pokazy wybuchów petard - tak zwane masclety. Wielkiej urody w tym nie ma, ale huku i dymu sporo. Największe są na Plaza del Ayuntamiento, czyli przed ratuszem w centrum miejscowości. W ostatnich dniach festiwalu, gdy wybuchy są najbardziej spektakularne, warto przybyć na miejsce o wiele wcześniej. Wtedy przychodzi najwięcej turystów, dlatego można utknąć w tłumie kilkanaście metrów od centrum wydarzeń.

Castillo

Pokazy sztucznych ogni zwykle organizowane są około pierwszej po północy od 15 do 19 marca. Najlepiej przyjść w okolice mostu Aragorn, skąd fajerwerki widać najlepiej. Takiego widowiska nie widzieliście nigdy wcześniej i pewnie szybko nie zobaczycie. W nocy z 18 na 19 marca ma miejsce edycja specjalna - Noche del Fuego, czyli Noc Ognia. Całe niebo jakby płonęło od ton materiałów wybuchowych rozbłyskujących na niebie.

Sztuczne ognie Walencja

Ofrenda

Procesja ku czci Matki Boskiej, która dociera na plac de Virgen. 17 marca reprezentacje każdej dzielnicy Walencji składają kwiaty u stóp drewnianej statuy. W następnych dniach powstaje płaszcz z kwiatów, który pokrywa konstrukcję. W pobliżu warto zwiedzić katedrę.

Ofrenda

Zwiedzanie Walencji

Będąc w tym uroczym hiszpańskim mieście warto zobaczyć kilka jej największych atrakcji turystycznych. To, z czego słynie Walencja, to z pewnością Miasteczko Sztuki i Nauki, pozostałości średniowiecznych zabudowań wraz z obronnymi wieżami Torres de Serranos, kompleks starego miasta z Plaza del Ayuntamiento, Plaza de Torros i katedrą. Warto przejść się także doliną rzeki Turia, która zmieniona została w olbrzymi teren zielony i rekreacyjny. Dla ceniących relaks ukojeniem nerwów będzie plaża i szum morza. Warto przespacerować się też do portu, dawnego toru Formuły 1 oraz Calle de Sueca, która zmienia się w czasie festiwalu w ulicę świateł z przepięknymi dekoracjami.

Calle de Sueca


Grzegorz Pękała
YouGO!

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

W poszukiwaniu nosorożca czarnego

W poszukiwaniu nosorożca czarnego


Autor: Darek Hencner


Do Parku Hluhluwe-Imfolozi pojechaliśmy z nadzieją spaotkania nosorożca czarnego. Pomimo że nasze poszukiwania okazały się bezowocne, do domu wróciliśmy z nadzieją że przyjedziemy tutaj ponownie i może wtedy dopisze nam więcej szczęścia.


Z Dominiką obmyśliliśmy bardzo prosty plan zwiedzania Parku Hluhluwe-Imfolozi: najpierw przejedziemy Rezerwat Hluhluwe w północno-wschodniej części parku, a następnego dnia Rezerwat Imfolozi w południowo-zachodniej części. "Granicą" między dwoma parkami jest asfaltowa szosa R618 przebiegająca przez środek.
Hluhluwe i Imfolozi zostały uznane mianem rezerwatu w1895 roku, a od 1989 są zarządzane jako jeden park. Ich historia sięga jeszcze bardziej odległych czasów. Przed 1895 r. było to terytorium polowań słynnych wodzów Zulu - Dingiswayo i Shaki. Polowanie było dozwolone tylko dla rodziny królewskiej i tylko w okresie zimowym.
Dwa rezerwaty są zupełnie inne. Hluhluwe to zielone wzgórza pokryte gęstym buszem, i mówi się, że jest to najlepsze miejsce, aby zobaczyć słonie. Imfolozi jest płaskie i otwarty. Zobaczysz tam zwierzęta wolące raczej sawannę czyli impala, kudu, gnu pręgowane i zebry. Drapieżniki, takie jak likaony i lwy przenoszą się za zwierzyną, jest ich tam wiele ale musisz mieć trochę szczęścia żeby je zobaczyć. Z samego rana jedziemy trasą Magangeni oddaloną około 10 km od kempingu Hilltop. Pierwsze spotykane zwierzę to bawół afrykański w sadzawce błotnej obok drogi. Jest w błocie od stóp do rogów, przeżuwa powoli, podnosi głowę i daje nam nonszalanckie spojrzenie. Dominika, robiąca zdjęcia przez otwarte okno, miała przestrach swego życia, kiedy bawół nagle powstał. Najwidoczniej nie był zainteresowany atakiem, przeciągnął się i ponownie położył się w błocie.
Około kilometra dalej spotykaliśmy trzy nosorożce białe kąpiące się w wodzie. Na szczęście wydają się być w dobrym nastroju, starają się uchwycić nasz zapach, wzrok nosorożca jest bardzo słaby, nie może zobaczyć nawet samochodu z odległości 60 m.
Nosorożce i Park Hluhluwe-Imfolozi są synonimami, jakby nie było, to właśnie tutaj rozpoczęto Operację Nosorożec w 1960 roku, w celu ratowania nosorożca białego przed wyginięciem. Od czasu tych skromnych początków, pogłowie tych ssaków zwiększyło się do około 2000 osobników na terytorium o powierzchni 960 km².
Nosorożce czarne, są jednak rzadko spotykane. Według najnowszych obliczeń, występuje ich tutaj około 200. Są to nieśmiałe stworzenia i zawsze szukają miejsc do ukrycia. Trzeba mieć oko na wiele szczegółów by odróżnić nosorożce czarne od białych. Nie daj się zwieść nazwie, oba gatunki są takim samym odcieniu szarości. Najbardziej oczywistą różnicą jest to, że nosorożec czarny ma spiczastą górną wargę, a nosorożec biały ma szeroką, kwadratową wargę górną. Nazwa "biały" to najwyraźniej błędne tłumaczenie z afrikaans słowa szeroki - "wyd" - w odniesieniu do wargi. Czarny nosorożec ma również wklęsłe, natomiast biały nosorożec płaskie plecy. I choć nosorożce białe są większe, nosorożce czarne są bardziej agresywne.
Tak więc patrzymy na zwierzę, które waży tyle Toyota Hilux i ma ogromny temperament. Jak niebezpieczne to może być?

Niebieski WV Golf zatrzymuje za nami. Dwie osoby mówiące w języku niemieckim wychodzą z samochodu, uzbrojeni w aparaty fotograficzne i lornetki. Jest to sprzeczne z przepisami rezerwatu i i pierwsza głupota, ale wydaje się że widok tak niewinnie wyglądających tworzeń na dziko odebrał im całą logikę.
Takiego zachowania możesz oczekiwać od turystów, którzy wcześniej widzieli nosorożce w zoo, ale my również podziwialiśmy je z podziwem. Godzinę później - podczas której widzieliśmy paradę zebr, tłum pawianów, drużynę siatkarską żyraf i jeszcze jednego gburowatego bawoła – ukazało nam się około 15 szarych kształtów na zielonym wzgórzu. Słonie! Są bardzo młode dzieci w grupie i kiedy tylko jedno z nich zostanie w tyle, cała grupa czeka.
Późnym popołudniem, w drodze powrotnej na kemping Hilltop, wjechaliśmy prawie w stado nosorożców białych. Są łagodne i nie spieszą się - jeden z nich znalazł się w zasięgu wyciągniętej ręki, można wyrwać kleszcza z jego szarej skóry. Nosorożce ostatecznie przeszły w głąb buszu, a my trochę dalej spotkaliśmy kolejną blokadę: szosę pełną samochodów pełnych turystów oglądających stado słoni. Słonie przechodziły powoli przez drogę. Aby zakończyć udany dzień oglądania zwierząt zabrakło nam tylko nosorożca czarnego. Na recepcji w obozie Hilltop jest mapa rezerwatu, gdzie zwiedzający mogą pochwalić się swoimi obserwacjami. Dzisiaj, lwy i likaony widziano nad brzegiem rzeki Black Mfolozi, w pobliżu północnej granicy sekcji Imfolozi. Jedziemy tam jutro, być może je zobaczymy.

Wyruszyliśmy wcześnie rano, jest to dosyć daleko, najpierw około 50 km szosą do kempingu Mpila (główny obóz w Imfolozi), a następnie 12 km do brzegów Black Mfolozi. Po drodze opowiedziałem Dominice legendę o lwach Imfolozi.
Ostatni pozostały lew w rezerwacie został zastrzelony na początku lat 1900. Następnie, w 1958 roku, strażnicy byli zdumieni, aby zobaczyli dużego samca. Prawdopodobnie przeszedł na południe od Mozambiku, unikając myśliwych.

Bezpieczne spędził w rezerwacie kilka samotnych lat, pilnował swojego nowe terytorium, kiedy pojawiło się kilka samic - podobno przemycili je pracownicy parku.
Niektóre rodziny lwów w Imfolozi opracowały niezwykłe zwyczaje – lwy chodzą po drzewach. Ekolodzy z rezerwatu nie są całkowicie pewni, dlaczego tak jest? Najbardziej prawdopodobna teoria mówi, że wyższa wysokość pozwala na lepsze chłodzenie. Mogą to nawet zrobić dla zabawy. Może się ukrywają od nosorożców czarnych?
Jest już prawie południe, jesteśmy w punkcie widokowym nad rzeką Black Mfolozi, na pętli nazwanej Thoboti. Daleko w oddali widzimy żółtą kropkę na wyspie na rzece. Lew? Mało prawdopodobne, koty nie lubią wody.
Jedziemy dalej. Na następnym punkcie widokowym znajdujemy cztery pojazdy i grupę osób z lornetkami przyklejonymi do oczu. Oni wszyscy patrzą na tą samą żółtą kropkę. Pytamy, co tam widzą ciekawego? Lew nadal odpoczywa ale lwica poszła w głąb trzcin. Duży kot wstaje, wyciąga się i ponownie odpoczywa dalej. Jest upalnie - czego więcej można oczekiwać od lwa w południe?
Kryjówka Bhejane na Ngotsha Loop jest bardziej zatłoczona niż sklep w czasie przerwy obiadowej. Impale, zebry, żyrafy, kudu i niale zebrały się wokół wodopoju. Dwa guźce tarzają się w błocie. Do idealnego zdjęcia brakuje nam jeszcze lwów, słoni i likaonów no i nosorożca czarnego, ale on pojawia się przeważnie w nocy.

W drodze powrotnej spotykamy jeszcze więcej nosorożców białych.
Nigdy nie udało mi się zobaczyć, nosorożca czarnego, ale uważam że jest w porządku. Przyjedziemy tutaj ponownie, to element zaskoczenia sprawia, że ​dzikie obszary jak Hluhluwe-Imfolozi są tak wyjątkowe. Każdy safari jest inne, nigdy nie wiesz czego możesz się spodziewać.
Kłusownictwo na nosorożce rozwinęło się dramatycznie w ciągu ostatnich kilku lat, pogłowie nosorożców w Hluhluwe-Imfolozi też nie zostało oszczędzone. Zostało zabitych wiele nosorożców, pomimo starań władz parku. Spotkanie nosorożca w naturalnym środowisku, białego lub czarnego - jest kolejnym przypomnieniem, jak delikatne jest nasze naturalne dziedzictwo, i jak ważne jest jego zachowanie.

Nosorożce białe Nosorożec biały zwany szerokopyskim


Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

W jaki sposób zaaranżować transport na wycieczkę zagraniczną?

W jaki sposób zaaranżować transport na wycieczkę zagraniczną?


Autor: Lucjan Krainski


Wycieczka zagraniczna to zazwyczaj znaczące zdarzenie w życiu zwykłego człowieka. Przed wycieczką jesteśmy bardzo zaaferowani kwestią zetknięcia się z egzotyczną kulturą, nowymi przepisami bądź też tradycjami.


W ferworze gorących przygotowań oraz rozpisywaniu planu wycieczki nieraz nie pamiętamy jednakże o tym, jakim sposobem przygotować się do zagranicznej wycieczki od strony transportu oraz logistyki.

Większa część ludzi wybiera najczęściej wyjazdy zagraniczne oferowane przez profesjonalne biura podróży. Są jednakże i tacy, którzy pragną podróżować wybranym przez siebie transportem. Jadą stopem, koleją bądź swoim autem, nie mając do tego żadnego przygotowania.

Autostop
Musimy pamiętać, iż nie wszędzie traktują autostopowiczów, tak samo jak w naszym państwie. Dla przykładu: w Rumunii kierujący samochodami niemal zawsze chcą zapłaty za podwiezienie. W pozostałych państwach „zwyczaj” jeżdżenia autostopem jest natomiast zupełnie nieznana. Przed naszym egzotycznym wyjazdem przejrzyjmy przeto trochę postów na stronach internetowych, aby nie przytrafiła się nam żadna trudna sytuacja.

Kolej
To stosunkowo bezpieczny sposób transportu. Fatalny stan naszej kolei sprawia, iż istnieje niewiele krajów, które mogą nas w jakikolwiek sposób zdziwić w materii poruszania się koleją. Pamiętajmy jednakże, że za granicą często obowiązują inne zasady oraz ceny przy zdobywaniu biletów. Inne są również formy danych klas i miejscowe zwyczaje (np. istnieją miejsca, gdzie na peronach trwa ciągły handel, który przenosi się periodycznie do wnętrza wagonu).

Auto
Samochód zapewnia swobodę poruszania się, jest względnie pewny oraz zapewnia poczucie niezależności od innych środków przemieszczania się. Przed podróżą własnym samochodem musimy jednakże pamiętać o:
- zasadach drogowych, które poza naszym krajem mogą być kompletnie inne aniżeli u nas (ruch lewą stroną, różne ograniczenia prędkości itp.)
- uprawnieniach - zwłaszcza w czasie wyjazdów egzotycznych może okazać się, że nasze prawo jazdy nie obowiązuje na obszarze danego kraju
- opłatach - w miejscu, do którego wyruszamy mogą obowiązywać rozmaite opłaty. Tyczy się to nie tylko przejazdów autostradami, ale także w czasie przejazdów zwykłymi drogami.
Przed zagranicznym wyjazdem zaplanujmy przeto wszystko rzetelnie oraz z wszystkimi drobiazgami. Trzeba poświęcić na to kilka minut, choćby po to, ażeby nie przytrafiła się nam w obcym kraju żadna przykra sytuacja.


Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Los Angeles - Działeczka?

Los Angeles - Działeczka?


Autor: Dawid Pisarski


Tuż przed uroczystością rozdania Oscarów warto dowiedzieć się, jak naprawdę wygląda Miasto Aniołów oraz dlaczego statuetki są odbierane laureatom tuż po zakończeniu gali.


„El Pueblo de Nuestra Senora Reina de los Angeles sobre el Rio Porciuncula” co w tłumaczeniu oznacza „Miasto naszej Pani Królowej aniołów nad rzeką Porziuncola” – taką właśnie nazwę nadali franciszkańscy misjonarze niewielkiej osadzie w 1769 roku.


Jak zauważył Wojciech Orliński w swojej książce Ameryka nie istnieje „To nawet dziwne, że przyjęła się skrótowa nazwa „Los Angeles”, bo przecież bardziej logiczne byłoby „Nuestra Senora”. Dobrze, że nie „Porciuncula”, bo etymologicznie nazwa franciszkańskiego kościoła to „niewielki skrawek ziemi”. Czyli: działeczka. Nazwa w kontekście narkotyczno-gangsterskiej sławy Los Angeles kojarząca się raczej jednoznacznie.”


Burzliwy rozwój miasta zaczął się pod koniec XIX wieku, gdy doprowadzono do miasta kolej transkontynentalną a następnie odkryto w okolicy złoża ropy naftowej. W roku 1930 powstał słynny ośrodek produkcji filmów Hollywood.

Może wydawać się absurdalne, że ta niegdyś mała wioska rozrosła się w olbrzymie miasto, ponieważ kto chciałby mieszkać pośrodku pustyni? A jednak. Wielką aglomerację otoczoną pustynią i oceanem zamieszkuje aż 16 milionów osób! Co więcej, w tym pustynnym klimacie, wbrew prawom natury i ekonomii, mieszkańcy pracowicie dbają o trawniki przed swymi domami. Nie należy się więc dziwić, że wczesnym rankiem i późnym popołudniem zraszacze pracują pełną parą. Europejczyk znajdzie tu jeszcze jeden absurd, który wywoła u niego chichot – najstarszy budynek – Avila Adobe, małą chatkę wzniesioną przez meksykańskiego farmera w 1818 roku.

Mieszkańcy dobrze wiedzą, że miastu daleko do wyszukanego stylu Paryża, bogactwa Londynu czy historycznego Rzymu, są jednak przekonani, że żyją w mieście, które dostarcza najwięcej rozrywki. To właśnie tutaj powstał pierwszy na świecie park rozrywki a filmy powstające w olbrzymich halach filmowych są światowymi megahitami. Postawa Amerykanina w opowiadaniu "Rybak" świetnie ukazuje także sposób amerykańskiego myślenia.

Wszyscy turyści obowiązkowo zaliczają Disneyland, Beverly Hills, Universal Studio i Hollywood – żywą ikonę Miasta Aniołów. To właśnie przy Hollywood Boulvard znajduje się słynny Kodak Theater, gdzie corocznie odbywa się wielka gala wręczenia Oscarów. Monopol na oscarowe transmisje ma amerykańska stacja telewizyjna ABC. W zeszłym roku za 30-sekundowy spot reklamowy podczas transmisji z gali trzeba było zapłacić… 1,7 mln dolarów!


Oscary (stop cyny, antymonu i miedzi pokryty warstwą 24-karatowego złota) produkowane są przez niewielką firmę w Chicago i po uroczystym wręczeniu… wracają do Chicago. Powód? Trzeba wygrawerować nazwiska zwycięzców. Laureaci zobowiązują się także, że nagrody nie sprzedadzą.

IMG_0761
Hollywood Walk of Fame (fot. D. Pisarski)

IMG_1289
Venice Beach (fot. D. Pisarski)



IMG_0732
Jedna z ponad 2400 pięcioramiennych gwiazd na
Hollywood Walk of Fame (fot. D. Pisarski)

o podróżach i przygodzie www.e-viaje.pl

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Wakacje na Hvar – chorwackiej wyspie dla osób puszkujących przygód

Wakacje na Hvar – chorwackiej wyspie dla osób puszkujących przygód


Autor: Anna Kowalik


Na wyspę Hvar można się dostać za pomocą promu z przystani Stari Grad. Miasto jest położone przy zadziwiająco długiej zatoce i otoczone przez bujnie zalesione wzgórza. W jego centrum znajduje się szesnastowieczny zamek Tvrdalj, w którym żył sławny poeta Petar Hektorović.


Hvar oferuje nowoczesne formy rozrywki, dzięki czemu niezależnie od sezonu jest pełne turystów z całego świata, zarówno w nocy jak i w dzień.

Wyspa Hvar położona jest w centralnej części Dalmackiego archipelagu i jest najdłuższą wyspą w Chorwacji. Jej przyjemny klimat, dogodne warunki naturalne i obecność zabytków architektonicznych czynią z niej idealne miejsce na wakacje w Chorwacji. Od zachodniej strony z miasta wychodzi droga prowadząca do Sućurje, wzdłuż której znajdują się takie osady jak: Milna, Brusje, Stari Grad, Dol i wiele innych.

Hvar w Chorwacji jest istnym królem pośród wszystkich wysp Dalmacji i był znany już starożytności jako ważna pozycja strategiczna i żeglarska. Dziś Hvar jest uważana za jedną z 10 najpiękniejszych na całym świecie. Główne miasto jest zlokalizowane na zachodnim krańcu wyspy, a dzięki panującemu klimatowi znane jest także jako centrum zdrowia. Nie trudno zaobserwować tutaj mieszankę przepychu przyrody śródziemnomorskiej, bogatego dziedzictwa kulturowego i historycznego oraz nowoczesnej turystyki.

Położone pośród malowniczej przyrody, zwrócone ku południu – słonecznej stronie świata, posiadające bogate dziedzictwo kulturowe miasto Hvar jest istnym źródłem cudów. Aktualnie jest to centrum turystyczne na wyspie i jedno z najpopularniejszych miejsc w kraju. Wakacje tutaj dla każdego turysty oznaczają niezapomniane chwile i przyjemnie spędzony czas. Wpływ na to także fakt, iż apartamenty w Hvar, oferujące wysoki standard i luksusowe warunki dostępne są w stosunkowo niskich cenach. Miejsce to już od XIX wieku cieszyło się dużą popularnością, idealne dla siebie propozycje odnajdą tu zarówno goście szukający niezapomnianych wrażeń jak i ci oczekujący ciszy i spokoju.


Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Malezja, wakacje życia

Malezja, wakacje życia


Autor: Tomaszek


Białe plaże, luksusowe hotele, tropikalna pogoda, zachwycające rafy koralowe, rozmach i super nowoczesność w miastach, tyle pokrótce można powiedzieć o pełnym kontrastów kraju, Malezji. Zamieszkują go charakteryzujący się ogromnym szacunkiem dla tradycji, bardzo przyjaźnie do turystów nastawieni ludzie.


Malezja ostatnimi czasy jest coraz bardziej docenianym przez turystów przyjeżdżających do niej na swoje wakacje ze wszystkich stron świata krajem. Nawet my Polacy, w porównywalnej cenie do wypoczynku w naszym kraju, możemy spędzić w Malezji swój urlop. Najdroższe w cenie są jedynie bilety lotnicze. Tak, więc na zbytnio tanie loty, jak i na bezpośrednie loty z Polski nie można raczej do Malezji liczyć. Taką podróż zazwyczaj raz w życiu możemy sobie zafundować, dlatego też warto się do niej dobrze przygotować.

Malezja

Warta odwiedzenia jest oczywiście stolica Kuala Lumpur, miasto Malakka oraz wyspy Penang i Langkawi. Stolica jest jednym z najnowocześniejszych, a przy tym i jednym z większych miast na świecie, a rozpoznawalna dzięki niemal kosmicznym projektom architektonicznym. Podobnie jak w Nowym Jorku wznosi się tu kilkusetmetrowej wysokości las wieżowców, świetnie kontrastujących z zabytkowymi i barwnymi targami. Symbolem miasta jest z charakterystycznymi bliźniaczymi wieżami nowoczesna budowla Petronas Twin Towers. Łączy ona w swej konstrukcji tradycyjną formę azjatyckiej świątyni z zachodnimi wieżowcami, majacymi przewagę tafli szkła, stali i efektownej iluminacji. Nie brak w Kuala Lumpur pamiątek po dawnej historii, przede wszystkim licznych sakralnych zabytkowych budowli, ale i bogato zdobione pałace. Patrząc na nie ma się wrażenie przeniesienia we wspaniały świat bajek. Atrakcją jest też najstarsza dzielnica Chinatown i z wystawnymi bankami dzielnica bankowa.

Poznając i inne miasta wszechobecny luksus i przepych może być dla nas nieco przytłaczający. Nie ma chyba na świecie drugiego miejsca z tak ogromną ilością luksusowych, eleganckich hoteli. Nie brakuje też w Malezji bogatych pałaców i wartych uwagi meczetów, w których również króluje przepych i dech w piersiach zapiera piękno misternych zdobień. Będąc w Malezji powinniśmy odwiedzić na Borneo miasto Sibu, gdzie zobaczymy stojącą na wodzie niesamowitą wioskę i chińską świątynię. Warto też zobaczyć na Brunei, Meczet Omara Alego Saifuddiena. Ponieważ od wieków mieszały się tu nacje Chin, Indonezji i Indii, widoczne są także wpływy kolonialne: portugalskie, brytyjskie i holenderskie. Zatem podróżując po Malezji natrafimy na liczne zabytkowe budowle okresu kolonialnego.

Malezja poraża również pięknem dziewiczej przyrody. Warto odwiedzić plantację herbaty i zaliczyć wizytę na farmie motyli. Jest też doskonałym miejscem dla amatorów nurkowania, plażowania i wypraw trekkingowych. Szerokie białe plaże z palmami i zachwycające rafy koralowe znajdują się w rejonie Pulau Perhentian. Warto też popróbować tutejszej kuchni i zaliczyć kuszące bogactwem aromatów i smaków kafejki.


Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.