środa, 6 lipca 2016

Tanie wakacje – last czy first minute?

Tanie wakacje – last czy first minute?


Autor: Marcelina Krakowska


Agencje turystyczne przez okrągły rok szykują dla swych klientów przeróżne ciekawe oferty wakacyjne. Pragną sprostać ich potrzebom i wymaganiom nie tylko w kwestii ciekawych lokalizacji, które zainteresują ich szeroką gamą dodatkowych atrakcji na miejscu, ale kuszą także niezwykle zachęcającymi cenami.


Najbardziej popularną formą promocji jest opcja last minute, która weszła do obiegu w latach 90-tych XX wieku, od razu zyskując aprobatę klientów biur podróży. Przez lata jej popularność stale się powiększała. Dziś z opcji wakacji na ostatnią minutę korzysta większość osób na całym świecie, również w Polsce, oszczędzając w ten sposób nawet do 50% całkowitej kwoty wybranego wyjazdu.

Kolejnym wariantem pozwalającym na skorzystanie z ofert na tanie wakacje jest oferta first minute, pozwalająca na wybranie promocyjnej oferty ze znacznym, nawet półrocznym, wyprzedzeniem.

Każda z tych ofert skierowana się do osób prowadzących różne tryby życia i mających odmienne upodobania w kwestii organizacji tanich wakacji.

Last minute sprawdza się wśród turystów stawiających na spontaniczność i szybkość decyzji oraz możliwość spakowania walizek i wyruszenia w podróż już w kilka dni po zakupieniu danej oferty. Nie każdy jednak pozwolić może sobie na taką swobodę, propozycja ta skierowana jest zatem do osób mających nienormowany czas pracy, do studentów lub uczniów korzystających z uroków kilku miesięcy wakacji. Wadą tego typu wycieczek jest fakt, że trzeba się na nie dosyć szybko decydować, co nie sprzyja dokładnemu przeanalizowaniu oferty, w tym wszelkich za i przeciw odnośnie lokalizacji i standardu hotelu, opcji wyżywienia, położenia w stosunku do plaży oraz najbliższego centrum i tym podobnych udogodnień, na które zazwyczaj zwraca się w takich przypadkach uwagę. Wśród mitów, które należałoby na temat last minute obalić, istnieje przekonanie, że tego typu oferty są gorsze od tych, które nie są tak mocno przecenione. Nie jest to jednak prawdą. Promocje te wynikają z konieczności uzupełnienie brakujących do kompletu miejsc na danej wycieczce.

Opcja first minute to z kolei świetny wybór dla osób lubiących planować swoje wyjazdy znacznie wcześniej, aby wiedzieć, gdzie dokładnie się udadzą, wszystko dogłębnie przemyśleć i tym samym skorzystać z ciekawej promocji i nie przepłacać. Tacy turyści nie chcą żyć w niepewności o to, gdzie pojadą i czy w ogóle uda im się trafić na okazję, która zdoła ich zainteresować.

Oferty na tanie wakacje stoją dziś przed nami otworem. Wystarczy tylko zdecydować się na tę, która spełnia nasze oczekiwania i cieszyć się upragnionym urlopem.


tanie wakacje

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

W drodze na Rysy

W drodze na Rysy


Autor: Adam Karnowski


Smutne, ale dokładnie nie pamiętam dnia wyprawy. Na pewno było to w drugiej połowie sierpnia. Wstałem o 4.30, pod pensjonat podjechał umówiony bus. Wyruszyłem w Tatry z chyba kilkunastoma osobami – wszyscy przebywaliśmy na tej samej kolonii w Stasikówce, niedaleko miasta Zakopane.


Do Palenicy Białczańskiej dojechaliśmy na 5.20. Nigdy wcześniej tak żwawo nie przeszedłem asfaltówki do Morskiego Oka. Ten wstępny „spacerek” zajął mi nieco ponad godzinę. Nad Morskim Okiem obowiązkowa przerwa – śniadanie. Po blisko 40 minutach ruszyliśmy do Czarnego Stawu.

Pamiętam, że już to pierwsze podejście trochę mnie zmęczyło. Nie było czasu jednak się zatrzymywać. Dość szybko dotarłem nad staw. Wtedy niektórzy z nas zjedli jeszcze coś słodkiego – w końcu przed nami ogromny wysiłek. Ja z kolei próbowałem przewidzieć pogodę. Niebo wprawdzie było zachmurzone, ale nie zanosiło się na deszcz, a tym bardziej na burzę. Świetnie wspominać swoje szczeniackie emocje, a również niepewności związane ze zdobywaniem tak przesławnej góry. Przecież wyżej w Polsce się nie zajdzie. Za Czarnym Stawem większość z nas przerwała już rozmowy. Spokojnie i przytomnie wchodziłem po kamiennych stopniach. Starałem się, żeby każdy mój krok był dokładnie przemyślany, gdyż wstyd przyznać, ale tak, wybrałem się na Rysy w adidasach! Dlatego też modliłem się, aby nie lunął deszcz, bo mógłbym być zgubiony. Odrzućmy na bok jednak te moje przeszłe rozterki.

Dalej szliśmy Długim Piargiem, minęliśmy charakterystyczny płat starego śniegu. Wspaniale było zobaczyć coś takiego w drugiej połowie sierpnia! Szlak kilka razy zakręcał, aż w końcu osiągnęliśmy Bulę pod Rysami. Na Buli pod Rysami świetnie wypoczęliśmy, wsunęliśmy coś jeszcze na ruszt. Poczekaliśmy także na kilku maruderów, chociaż po prawdzie trudno było ich tak nazwać. Czas bowiem mieliśmy świetny. Nie minęła bowiem jeszcze 10.00. Za Bulą zaczęły się łańcuchy, które wielu z nas przeraziły. Najdziwniejsze w Tatrach, że mało doświadczeni turyści zamiast lękać się ekspozycji, to właśnie panikują dopiero, jak zobaczą sztuczne ułatwienia. A one przecież miały nam pomóc, ach, ta psychika. Szczęśliwie na szlaku było mało osób, tylko co jakiś czas ktoś schodził ze szczytu. Odcinek z łańcuchami poszedł mi w miarę gładko. Tuż przed wierzchołkiem przechodziłem przez najtrudniejsze miejsce. Słyszałem o nim dużo przed wyjściem na Rysy. Mówili mi, że trzeba szlak tam na chwilę okropnie się zwęża, a z obu stron kilkaset metrów przepaści. Nie mylili się. Przyznaję, że zaszumiało trochę w głowie, ale dość łatwo pokonałem tę trudność.

Na pewno większe problemy miałem, gdy wracałem. Niestety ze szczytu zbyt wiele nie zobaczyłem. Okropne chmury wszystko popsuły, a wysiłek w zdobycie Rysów włożyłem ogromny. Długo też tam nie posiedziałem, gdyż zaczęło się robić tłoczno, toteż tylko poczekałem na wszystkich kompanów (w tym moją 14-letnią siostrę) i zszedłem tą samą drogą. Pierwsze wejście na Rysy było bardzo udane, w końcu wróciłem cały i zdrowy. Dopiero od tej pory przestałem już głównie wychodzić w Tatry Zachodnie. Tam przecież nie ma tej adrenaliny


Chciałbyś poznać tatrzańskie szlaki ? Nasza mapa Tatr czeka na Ciebie. Zobacz dokładne szlaki w Zakopanem.

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Dla tych, którzy stronią od gorących plaż

Dla tych, którzy stronią od gorących plaż


Autor: Marcin Szymański2


Jeśli znudziły Cię już wycieczki do tropików i spędzanie urlopu między sztampowym hotelem a morskim wybrzeżem, pomyśl o wyprawie za koło podbiegunowe. Za tego rodzaju atrakcję trzeba niestety bardzo słono zapłacić.


Koszt dwutygodniowego zwiedzania Arktyki, w przeliczeniu na polską walutę, wynosi kilkadziesiąt tysięcy złotych. Niezapomniane wrażenia jednak gwarantowane. Bez większego problemu znajdziesz biuro turystyczne, które oferuje kilkanaście dni w skutym wiecznym lodem rejonie. Wybierając się tam nawet w środku lata, będziesz delektował się zimowymi krajobrazami. Warto pomyśleć o turnusie na przełomie czerwca i lipca – podczas białych nocy słońce w ogóle nie zachodzi. Dla osób nieprzyzwyczajonych bywa to uciążliwe, ale fachowcy doradzą co zrobić, aby nie zaniedbać choćby kilku godzin efektywnego snu na dobę.

Cała podróż na ogół zaczyna się w Warszawie, skąd lecimy najpierw do stolicy Finlandii, Helsinek. Tam na śmiałków czeka czarterowy samolot do rosyjskiego Murmańska. Większość ofert arktycznej turystyki dotyczy rejsów ogromnymi lodołamaczami, które wypływają ze wspomnianego miasta. Jest to jeden z niewielu portów, wysuniętych tak daleko na północ, które nigdy w pełni nie zamarzają. Stamtąd wypływamy na Morze Barentsa. Koniecznie trzeba wziąć ze sobą ciepłą, profesjonalną odzież, chroniącą od ujemnych temperatur, potęgowanych silnym wiatrem. Wprawdzie latem arktyczne mrozy nie są skrajnie dokuczliwe (a coraz częściej temperatura jest wręcz dodatnia), nie zmienia to jednak faktu że nagła zmiana klimatu bywa niebezpieczna dla zdrowia.

Kilka dni trwa sama aklimatyzacja na pokładzie, monitorowana pod czujnym okiem doświadczonych polarników. Ze statku możemy podziwiać między innymi bezkresne, lodowate morze oraz wynurzające się co jakiś czas wieloryby i rzadkie okazy ptactwa. Pod pokładem czeka na nas dobrze zaopatrzony bar, prezentacje filmowe na temat odwiedzanych regionów oraz możliwość rozmowy z profesjonalnymi znawcami Arktyki. Jeśli pozwalają na to warunki, istnieje sposobność przechadzki po zamarzniętym morzu. Czym dalej na północ, tym większe szanse ujrzenia niedźwiedzi polarnych. Po tygodniu rejsu powinniśmy dotrzeć do Bieguna Północnego. Do tradycji należy grillowanie na lodzie oraz lot balonem nad bezkresnym, białym pustkowiem. Chętni mają także możliwość przelecieć się helikopterem. Trasa powrotna nierzadko zmienia się w zależności od panujących akurat warunków atmosferycznych, co jeszcze dodaje smaczku podróży.


Jeśli interesują Cię wycieczki do nietypowych miejsc, sprawdź bieżącą ofertę, proponowaną przez renomowane biuro turystyczne.

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

środa, 8 czerwca 2016

Lazurowe Wybrzeże: Cannes Prowansja

Lazurowe Wybrzeże: Cannes Prowansja


Autor: Lidia Sproch


Cannes – malutkie francuskie miasteczko, nazwane klejnotem Lazurowego Wybrzeża. Piękno starych dzielnic, Pałac Festiwalowy, aleja dwiazd, promenada oraz port jachtowy, to wszystko sprawia, że o spędzeniu tu choc kilku dni marzą niemal wszyscy. Cannes to także wspaniałe malownicze krajobrazy, prażące słońce i przepiękne widoki.


Przepiękne piaszczyste plaże przyciągają miłośników morskich i słonecznych kąpieli. Port jest pełen luksusowych jachtów i dalekomorskich statków wycieczkowych. Jest to główny port jachtowy Francji, wzdłuż którego rozmieszczono domy z kolorowym fasadami. Cannes to piękne miejsce z malowniczymi wąskimi uliczkami starego miasta. Restauracje, bary, kawiarnie tętnią życiem do późnych godzin. To wszystko w połączeniu z śródziemnomorskim klimatem sprawia, że jest to magiczne miejsce.

To właśnie stare miasto i Suquet są miejscami, które obowiązkowo trzeba zobaczyć zwiedzając Cannes. Można później kontynuować swoją wędrówkę w każdym kierunku, a przy tym być pewnym, że natkniemy się na delikatne zbocza i malownicze krajobrazy. Na Lazurowym Wybrzeżu znajdziemy wszystko, co potrzebne do wypoczynku: luksusowe, ale przytulne kąpieliska, lasy i ogrody oliwne, pasma gór i głębokie wąwozy. Corocznie wybrzeże odwiedza około 10 milionów turystów.

Wzgórze Le Suquet
Le Suquet to malownicze uliczki, które są bardzo strome. To także kilka wąskich przejść ze schodami, a wszystko położone na zboczu wzgórza zamkowego, z którego rozciąga się piękny widok na miasto, a na jego szczycie znajduje się Musee de la Castre. Wspaniały zamek z XIIIw., z którego wieży roztaczają się wspaniałe widoki na zatokę i Massif d'Esterel.

Naprzeciwko piaszczystych plaż w zatoce Cannes leżą dwie wysepki. Na obydwu pewien mnich wraz z siostrą założył klasztory. Ile Saint-Honorat od XIX w. zamieszkują cystersi (wcześniej zsyłano tu księży, którzy zeszli na złą drogę) i warto ją odwiedzić choćby z uwagi na produkowane przez nich nalewki, wina i likiery. Na tej wyspie turystów nie trzeba namawiać, by popróbowali tutejszych specjałów :-D. Wyspa znakomicie nadaje się do wędrówek, wytyczona trasa spacerowa wiedzie m.in. do wieży obronnej nad brzegiem morza.

Na Ile Sainte-Marguerite - jak głosi legenda - więziony był człowiek w żelaznej masce, bohater powieści Dumasa. Można tu zwiedzić ogród botaniczny z plantacjami lawendy, rozmarynu i tymianku, wpaść do muzeum morskiego albo rozłożyć się na piaszczystej plaży czy pospacerować w cieniu eukaliptusów i pinii, których konary splatają się nad ścieżką, tworząc tunel. Skalisty brzeg, bujna roślinność i brak gęstej zabudowy sprawiają, że wyspa ma nieco tajemniczą aurę.

Ciekawostki:
- Niedaleko wybrzeża mamy też wyspy Porquerolles, nazywane złotymi, które są rajem dla płetwonurków.
- Warto wybrać się na rue du Marché Forville, gdzie odbywa się jeden z najważniejszych targów prowansalskich w regionie.


Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Najtrudniejszy szlak w Tatrach

Najtrudniejszy szlak w Tatrach


Autor: Adam Karnowski


Najtrudniejszym szlakiem Tatr Wysokich jest przesławna Orla Perć. Nieobytym turystom, nieznającym tajników wspinaczki lub wrażliwym na duże stromizny, zdecydowanie odradzana. Ale czy na „Orlej” naprawdę jest tak ciężko?


Jak najlepiej dostać się na szlak Orlej Perci? Najpopularniejsza trasa wiedzie od „Murowańca” na Zawrat (niebieski szlak). Dobrym rozwiązaniem wydaje się także wjazd kolejką na Kasprowy Wierch, a potem droga przez Liliowe i Świnicę. Naturalnie na przełęcz Zawrat można wejść także z Doliny Pięciu Stawów Polskich. Jednakże jeżeli nie chcemy koniecznie przechodzić całej Orlej Perci, warto pójść żółto znakowaną trasą na Kozią Przełęcz z Doliny Pięciu Stawów Polskich. Jakie są jeszcze inne drogi na grań? Przede wszystkim żółta perć na Krzyżne. Zarówno z Hali Gąsienicowej, jak i Doliny Pięciu Stawów Polskich, niestety tak samo łatwa, co i żmudna i męcząca. Ponadto można jeszcze wymienić szlaki: czarny na Kozi Wierch z Doliny Pięciu Stawów Polskich oraz zielony na Zadni Granat. Czarny Żlebem Kulczyńskiego, żółty na Skrajny Granat i drugi o takim samym kolorze na Kozią Przełęcz z, ogólnie ujmując, okolicy Czarnego Stawu Gąsienicowego.

Następnie schodzimy do Koziej Przełęczy. Wprawdzie dalej trasa nie wydaje się wysoce wymagająca, ale pamiętajmy, że po połączeniu z żółtym szlakiem z Doliny Pięciu Stawów Polskich możemy wymijać się z innymi turystami. Na szczęście nie zdarza się to tak często jak na odcinku Krzyżne – Kozi Wierch. Wkrótce osiągamy Kozie Czuby. Tutaj należy zachować szczególną ostrożność (niemal pionowa skała!). Podobnie w przypadku zejścia przepaścistą rynną do Koziej Przełęczy Wyżniej.

Fragment Kozi Wierch – Skrajny Granat uchodzi za wręcz wymarzony dla turystów, którzy jeszcze nigdy nie byli na Orlej Perci. Komplikacje mogą pojawić się jedynie podczas zejścia Żlebem Kulczyńskiego, wspinaczki na Czarnego Mniszka i przejścia przez specyficzną szczelinę tuż przed Pośrednią Sieczkową Przełączką.

Z kolei od Skrajnego Granatu z powrotem dość trudno, ale oczywiście nie ma co przesadzać. Początkowo zszokować może stan szlaku. Za Granacką Przełęczą niekiedy bywa niezwykle ślisko. Kroczymy wąską ścieżką, dodatkowo musimy się liczyć z tym, że zaraz ktoś nadejdzie z drugiej strony. Uważać również trzeba na żwir pod nogami. Najbardziej wymagające wydają się chyba zejścia/wejścia kominami.


Kochasz Tatry i Zakopane? Zapraszamy na szlaki w Tatrach

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.