niedziela, 28 stycznia 2018

Szlakiem pieszym przez Park Narodowy Góry Stołowej

Szlakiem pieszym przez Park Narodowy Góry Stołowej


Autor: Darek Hencner


W listopadzie 2011, Góra Stołowa w Kapsztadzie awansowała do listy Siedmiu nowych cudów świata. Chcieliśmy sprawdzić, czy naprawdę zasługuje na ten tytuł, dlatego przeszliśmy na piechotę cały Park Narodowy Góry Stołowej.


Spłaszczona góra pozornie wyrasta z morza i często pokryta jest cienką warstwą chmur, nazwaną potocznie obrusem. Oryginalni mieszkańcy przylądka - Khoi-San nazywali ją „Hoerikwaggo”, co można przetłumaczyć jako „góra w morzu”.
W listopadzie 2011, Góra Stołowa, od dawna na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO została wybrana jako jeden z New7Wonders of Nature - oszałamiający sukces dla biznesu turystycznego w RPA. Ten cieszący się na całym świecie uznaniem pomnik przyrody, chroniony jest Parkiem Narodowym Góry Stołowej. Położony na południowo-zachodnim krańcu kontynentu afrykańskiego, bez ogrodzenia, czyli ogólnodostępny, Park Narodowy Góry Stołowej obejmuje całe malownicze pasmo górskie, rozciągające się od Signal Hill na północy do legendarnego Przylądka Dobrej Nadziei na południu. Park obejmuje nie tylko ten wąski skrawek ziemi z pięknymi dolinami,
skalistymi zatoczkami i piaszczystymi plażami, ale również 1000 km² morza i linię brzegową otaczają półwysep.
Z najwyższym punktem na wysokości 1 088 m n. p. m. na Maclear’s Beacon, wiele osób uważa Górę Stołową za nic innego jak wzniosłe wzgórze. Ale, co czyni Górę Stołową tak wyjątkowym miejscem?
Nigdzie indziej na świecie naturalne tereny z takim wykwintnym pięknem i bogatą różnorodnością biologiczną występują w samym środku metropolii miejskiej.
Niezwykle rekreacyjny Park Narodowy Góry Stołowej jest najczęściej odwiedzanym w całej Afryce Południowej, rocznie pojawia się tutaj 4,2-miliona turystów.
Dostarczający niezrównane widoki na miasto Kapsztad i jego przedmieścia, okoliczne
oceany, postrzępiony łańcuch górski dominujący nad sercem miasta, zaprasza
mieszczuchów do założenia butów i wybrania się na jednodniowy albo kilkudniowy trekking.
Z całkowitą długością ścieżek przecinających Górę Stołową liczącą 253km, miłośnicy górskich wycieczek mają do wyboru wiele tras turystycznych.
Szlak Hoerikwaggo, wijący się w górę i w dół łańcucha górskiego, prawdopodobnie jest najbardziej popularną opcją pieszego zwiedzania, w całej Prowincji Przylądkowej Zachodniej. Otwarty przez cały rok, 97 kilometrów pięciodniowego szlaku biegnie przez swoistą roślinność zwaną tutaj „fynbos” przez całą długość Przylądka. Piesi mogą zdecydować czy chcą pokonać trasę w całości, lub wybrać jedną lub więcej dziennych odcinków. Większość lokalnych amatorów wędrówek pieszych wybiera coś na dwa dni weekendu.
Orange Kloof jest bardzo wyjątkowym i niepowtarzalnym zakątkiem, w mojej opinii, ostateczną alternatywą może tylko być dwudniowy odcinek szlaku Hoerikwaggo - Slangkop–Silvermine–Constantia Nek, zaczynający się od od żeliwnej wieży latarni morskiej Slangkop w Kommetjie i kończącym się dwa dni i 36 km później w Hout Bay na Main Road w Constantia Nek. Atrakcyjność tego odcinka pochodzi od połączenia olśniewających widoków z możliwością poznania mniej odwiedzanych zakamarków parku narodowego.
Ostrzegam jednak, ta dwudniowa marszruta nadaje się dla doświadczonych piechurów. Pierwszy dzień to mokre od potu, epickie 21 kilometry, słusznie uważane za najtrudniejszy odcinek całego Hoerikwaggo. Jednak niesamowite widoki zarówno na
Atlantyk i Zatokę Fałszywą więcej niż wynagradzają za zmęczenie w przezwyciężaniu tej notorycznie wyczerpującej sekcji.
Pierwszy dzień rozpoczyna się dość spokojnie długim spacerem przez pozornie niekończące się białe przestrzenie opuszczonej plaży Noordhoek. W drodze do Chapman’s Peak zdjęliśmy nasze buty i szliśmy płyciznami sięgającymi do kostek, pozwalając lodowatej wodzie pobudzać krążenie w naszych nogach. Minęliśmy 112-letni wrak statku Kakapo, jego rdzewiejące szczątki ukryte były głęboko w lśniącym piasku.
Opuszczając plażę stromą ścieżką wspinającą się przez niewielki skrawek rodzimych lasów, zatrzymaliśmy się w ostatnim cieniu tego dnia, zanim zaczęliśmy długą i męczącą
wspinaczkę się na szczyt. Tylko 593m wysokości, dlatego wielu amatorów pieszych wycieczek spodziewa się że wspinaczka na Chapman’s Peak jest błahostką, ale strome podejście, brak cienia i prawdziwy poziom morza zaczynają czynić tą fantastyczną ścieżkę nie lada wyzwaniem. Jednakże, nikt nie może zaprzeczyć zdumiewających widoków na Noordhoek, Hout Bay i Sentinel, a także bogactwa kolorów flory.
Po mozolnej wspinaczce zostaliśmy nagrodzeni najlepszymi miejscami siedzącymi na szczycie, gdzie urządziliśmy piknik na uważanym za jeden z najlepszych miejsc na lunch w mieście.
Następnie zajęliśmy się zdobywaniem Noordhoek Peak, wzmocnieni obiadem, brnęliśmy drogą przez gęste kępy fynbosu, udekorowanego koralowego koloru kwiatami watsonia (Bugle Lily).
Od Noordhoek Ridge, schodziliśmy w dół, obok tamy Silvermine do kempingu Silvermine.
Zróżnicowany wachlarz przyrody przywitał nas kiedy schodziliśmy ostatnim odcinkiem: góralki (Rock hyraxes) ustąpiły miejsca grysbokom przylądkowym (Raphicerus melanotis) , pięć minut później żółw ociężale szedł po naszej drodze, a wreszcie, mała, szara mangusta zatopiona w promenadzie roślinności kiedy zbliżyliśmy się do miejsca naszego odpoczynku nocnego.
Starannie zaprojektowany obóz oferuje komfortowe namioty z wygodnymi łóżkami, idealne miejsce na odprężenie zmęczonych nóg po całym dniu spędzonym na szlaku.
Później tego wieczoru, na nowo przeżywaliśmy dzień siedząc wokół ognia pod gigantycznym drzewem Yellowwood. Dzień drugi rozpoczął się wspinaczką pod górę, okryliśmy Constantiaberg i zeszliśmy do wąwozu Blackburn w kierunku East Fort na skraju Hout Bay. Szliśmy okrężną drogą wokół góry, nad Vlakkenberg zanim ostatecznie zeszliśmy do głównej drogi, obok restauracji Constantia NEK. Było ciężko ruszać nasze ołowiane nogi przez ostatnie kilometry, ale przy szklance piwa wszystkie dolegliwości minęły.Szałasy na szlaku Hoerikwaggo

Kocie pazura


Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

W krainie wojowników

W krainie wojowników


Autor: Darek Hencner


Okolice Durbanu w Republice Południowej Afryki są ojczyzną wojowniczego narodu Zulu. Podczas wycieczki do RPA postanowiliśmy poznać kulturę Zulusów i odczuć prawdziwą atmosferę tego miejsca.


Wschodnie wybrzeże Republiki Południowej Afryki słynie ze złotych plaż i ciepłych wód Oceanu Indyjskiego. Nic dziwnego, że wielu turystów przybywa prosto do Durbanu i rozpoczyna zwiedzanie z międzynarodowego lotniska imieniem King Shaka.
Jeśli poza odpoczynkiem na plaży chcesz poznać lepiej to fascynujące miejsce, polecam wyprawę na północ, mijając Wybrzeże Delfinów (Dolphin Coast), trochę dalej w głąb lądu – do ojczyzny słynnego Shaka Zulu.
Znajdziesz tam nasiąknięte krwią pola bitewne, wojowników uzbrojonych w dzidy i kilka mniej spotykanych zwierząt afrykańskich.

Zwiedzanie najlepiej rozpocząć od Siyaya Coastal Park, rozciągającego się wzdłuż linii brzegowej na długości 42 kilometrów od ujścia rzeki Umlalazi, daleko od szosy R66, ale wartego odwiedzenia.
Około jednego kilometra od Mtunzini, na północnym wybrzeżu prowincji KwaZulu-Natal, spotkasz dwa rezerwaty przyrody: 1 028 ha Rezerwat Umlalazi i 1 700 ha Rezerwat Amatikulu.
Ten pierwszy, otrzymał status obszaru chronionego w 1948 roku, spotyka się w nim chronionego palmojada (Gypohierax angolensis ) - padlinożerny gatunek jastrzębia.

Dobrze oznakowane piesze szlaki turystyczne przecinają lasy namorzynowe i łąki obok dziewiczych plaż. Po drodze możesz spotkać antylopy dujker i buszbok i kraby uca nazywane często krabami skrzypkami.
Jeśli zdecydujesz się na łowienie ryb lub narty wodne na lagunie, krokodyle i rekiny stanowią zagrożenie ale plaża zapewnia wyjątkowo duże możliwości na pływanie, surfing i wędkarstwo.
Dla tych, którzy pragną zostać na noc, rezerwat oferuje kabiny i kempingi, w przeciwnym razie możesz po prostu wykupić przepustkę dzienną.
Polecam lunch w sklepie z krewetkami (Prawn Shop), jeśli odwiedzasz rezerwat.
Podczas jazdy w głąb lądu trasą R66 w kierunku Eshowe, będziesz przejeżdżać obok pól bitewnych Gingindlovu i Nyezane z wojny pomiędzy Anglią z Zulusami. Wieś Gingindlovu, co tłumaczy się "połykacz słoni", założona została w połowie lat 1800. przez króla Zulu Cetshwayo po krwawej bitwie w której pokonał swych braci.
Bitwa pod Nyezane miała miejsce w tym samym dniu co bardziej znana bitwa pod Isandlwana, dnia 22 stycznia 1879. W Nyezane, jednak, Zulusi ponieśli klęskę, dzidy i tarcze nie miały szans z karabinami Brytyjczyków. W dniu 2 kwietnia 1879, Zulusi zaatakowali ponownie, tym razem pod Gingindlovu, i znów zmuszeni byli do odwrotu ze względu na siłę ognia z Gatling Gun. Granitowy pomnik obok szosy R66 zbudowano dla upamiętnienia poległych żołnierzy.
Miasto Eshowe jest stolicą Zululandu i jest doskonałą bazą wypadową do wielu atrakcji wzdłuż trasy R66. Przed wyjazdem warto będzie zarezerwować degustację piwa Zulu Blonde produkowanego w Zululand Brewing Company.
Mistrz browarnictwa Chennells Richard miał zaszczyt warzyć Zulu Blonde Ale w browarze Marstons w Wielkiej Brytanii dostarczanego do 800 pubów podczas międzynarodowego festiwalu piwa. Zostało ono uznane za najlepsze i sprzedane w pierwszym tygodniu 3 tygodniowego festiwalu.
Chennells został zaproszony ponownie do Wielkiej Brytanii do produkcji kolejnych 120 000 litrów piwa w browarze Everards w Leicester by zasilać lokalne puby podczas inauguracji Mistrzostw Świata w piłce nożnej w 2010 roku i powraca ponownie na JD Wetherspoon

Real Ale & Cider Festival w Marcu 2012.
Jeśli chcesz Degustować inne lokalne piwa odwiedź Happy George Pub w hotelu George, gdzie dostępne są Chelmsford Porter, Bull Horn Bitter, Jantoni Pale Ale (na cześć legendarnego białego wodza Zulusów Johna Dunna) i Ultimatum Pilsner.
Myślę jednak że lepiej powstrzymać się od piwa do czasu zwiedzenia Dlinza Forest Aerial Boardwalk.
Promenada ta zbudowana z drewna, biegnie 10m nad lasem, tuż poniżej canopy tour, przez 125 metrów przylądkowego lasu, na samym końcu jest 20m wysokości taras widokowy, ze wspaniałymi widokami panoramicznymi na wierzchołki olbrzymich drzew.
Dla tych, którzy chcą zwiedzać samodzielnie, powstały trzy trasy o różnym stopniu trudności wiodące przez milkwoods, gigantyczne umzimbeets i dzikie śliwy.
W Dlinza Forest spotyka się ponad 65 gatunków ptaków, w tym zagrożone
Spotted Ground-drozd, rzadki Eastern Bronze-naped gołąb, oraz 80 gatunków motyli.
Odwiedź Fort Nongqayi Museum Village, zbudowany w 1883 roku jako siedziba bosej policji Nongqayi.
Muzeum Historyczne Zululandu poświęcone jest historii tych terenów, natomiast
Vukani Zulu Cultural Museum posiada zbiór tradycyjnych i nowoczesnych rękodzieł Zulusów.
Dla osób pragnących poznać kulturę Zulu, istnieją opcje noclegów w Shakaland, lub nieco dalej,w Kwabhekithunga Cultural Lodge (znanym też pod nazwą Stewart Farm).
Ośrodek wybudowany podczas kręcenia filmu Shaka Zulu, Shakaland jest odtworzeniem Wielkiego Kraalu (domostwo Zulusów), z widokiem na Phobane Lake.
Zwiedzający mogą nocować w tradycyjnych chatach, wyposażonych nowocześnie i
doświadczyć wiele tradycyjnych obrzędów takich jak plemienne tańce, robienie ornamentów z korali, produkcja dzid i picie tradycyjnego piwa z sorgo.
W przeciwieństwie do Shakaland, Kwabhekithunga nie zbudowano z myślą o turystach, był to plemienny dom Mbhangcuza "Thomas" Fakude i jego rodziny. Mieszkańcy wioski zajmują się wyrobem tradycyjnych rękodzieł Zulu i zapewnieniem opieki i informacji dla turystów mieszkających w 23 chatach w stylu ula pszczelego.
Kontynuuj trasą R66, miń Melmoth, miasto z czasów gorączki złota aż dojedziesz do eMakhosini Ophathe Heritage Park, z 26 000ha z dziewiczych gór i dolin.
Rezerwat Ophathe jest częścią parku, spotyka się w nim zagrożone antylopy Oribi, nosorożce, bawoły, lamparty, hieny, żyrafy, zebry i kudu, zobaczysz także eMakhosini - Dolinę Królów. To właśnie tutaj urodził się Shaka i wielu innych wodzów Zulu, większość z nich spoczywa w dolinie. Zbudowany w 2003 roku, “Spirit of the eMakhosini Memorial” to olbrzymi kufel z brązu otoczony motywem rogów różnych zwierząt związanych z każdym z królów Zulu. Tutaj, jeden z tych królów, Dingane (który zamordował Shakę), zbudował swoją królewską rezydencję Mgungundlovu. Przebudowane na muzeum, upamiętnia miejsce, gdzie Dingane zamordował lidera Voortrekkerów - Piet Retief i jego towarzyszy, kiedy najpierw przekonał ich żeby odłożyli broń.
Z eMakhosini jedź dalej szosą R66 do Ulundi, miejsca ostatniej bitwy wojny anfielsko-zuluskiej, a Nongoma to siedziba obecnie panującego monarchy, Króla Goodwill Zwelithini.
Jeżeli przerażają cę te miejsca, jesteś za wrażliwy, jedź trasą R618 do najstarszego rezerwatu w Południowej Afryce - Hluhluwe-iMfolozi, słynącego z działań na rzecz ochrony nosorożców.

Zulu wioskaKról Zulu


Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Powitanie wiosny na Las Fallas w Walencji

Powitanie wiosny na Las Fallas w Walencji


Autor: Grzegorz Pękała


Dopiero co wróciłem z Walencji, gdzie pojechałem na wspaniały festiwal pożegnania zimy - Las Fallas. Główną atrakcją jest spalenie wielkich kartonowych statuy, ale warto zobaczyć też pokazy sztucznych ogni, wybuchy petard, procesje i przy okazji zwiedzić miasto. Tej wycieczki szybko nie zapomnę.


Noc Płomieni

Co roku w połowie marca w Walencji organizowany jest festiwal Las Fallas. Nazwa pochodzi od określenia na wielkie rzeźby z papier-mache, które rozstawiane są w wielu dzielnicach miasta. Finał ma miejsce w nocy z 19 na 20 marca. Całą noc, jedna po drugiej, rzeźby zostają strawione przez ogień i po pracy artystów pozostaje jedynie popiół. Ta wyjątkowa noc uzyskała tytuł Noche de la Crema (Noc Płomieni). Przyciąga do Walencji rekordową liczbę turystów - w tym roku były aż dwa miliony osób więcej niż na co dzień. Jak wyczytaliśmy w lokalnej hiszpańskiej prasie, toalet przybyło niestety ledwie dwieście. Wyjeżdżając na Las Fallas trzeba być przygotowanym zatem na pewne niedogodności, takie jak brak miejsc w hotelach i wysokie ceny noclegów, tłok, większe niebezpieczeństwo kradzieży kieszonkowych czy też głośną muzykę i huk petard przez całą dobę.

Las Fallas

Mascletas

Nim nastąpi finał fiesty od 1 marca trwają przygotowania. Po południu każdego dnia organizowane są pokazy wybuchów petard - tak zwane masclety. Wielkiej urody w tym nie ma, ale huku i dymu sporo. Największe są na Plaza del Ayuntamiento, czyli przed ratuszem w centrum miejscowości. W ostatnich dniach festiwalu, gdy wybuchy są najbardziej spektakularne, warto przybyć na miejsce o wiele wcześniej. Wtedy przychodzi najwięcej turystów, dlatego można utknąć w tłumie kilkanaście metrów od centrum wydarzeń.

Castillo

Pokazy sztucznych ogni zwykle organizowane są około pierwszej po północy od 15 do 19 marca. Najlepiej przyjść w okolice mostu Aragorn, skąd fajerwerki widać najlepiej. Takiego widowiska nie widzieliście nigdy wcześniej i pewnie szybko nie zobaczycie. W nocy z 18 na 19 marca ma miejsce edycja specjalna - Noche del Fuego, czyli Noc Ognia. Całe niebo jakby płonęło od ton materiałów wybuchowych rozbłyskujących na niebie.

Sztuczne ognie Walencja

Ofrenda

Procesja ku czci Matki Boskiej, która dociera na plac de Virgen. 17 marca reprezentacje każdej dzielnicy Walencji składają kwiaty u stóp drewnianej statuy. W następnych dniach powstaje płaszcz z kwiatów, który pokrywa konstrukcję. W pobliżu warto zwiedzić katedrę.

Ofrenda

Zwiedzanie Walencji

Będąc w tym uroczym hiszpańskim mieście warto zobaczyć kilka jej największych atrakcji turystycznych. To, z czego słynie Walencja, to z pewnością Miasteczko Sztuki i Nauki, pozostałości średniowiecznych zabudowań wraz z obronnymi wieżami Torres de Serranos, kompleks starego miasta z Plaza del Ayuntamiento, Plaza de Torros i katedrą. Warto przejść się także doliną rzeki Turia, która zmieniona została w olbrzymi teren zielony i rekreacyjny. Dla ceniących relaks ukojeniem nerwów będzie plaża i szum morza. Warto przespacerować się też do portu, dawnego toru Formuły 1 oraz Calle de Sueca, która zmienia się w czasie festiwalu w ulicę świateł z przepięknymi dekoracjami.

Calle de Sueca


Grzegorz Pękała
YouGO!

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

W poszukiwaniu nosorożca czarnego

W poszukiwaniu nosorożca czarnego


Autor: Darek Hencner


Do Parku Hluhluwe-Imfolozi pojechaliśmy z nadzieją spaotkania nosorożca czarnego. Pomimo że nasze poszukiwania okazały się bezowocne, do domu wróciliśmy z nadzieją że przyjedziemy tutaj ponownie i może wtedy dopisze nam więcej szczęścia.


Z Dominiką obmyśliliśmy bardzo prosty plan zwiedzania Parku Hluhluwe-Imfolozi: najpierw przejedziemy Rezerwat Hluhluwe w północno-wschodniej części parku, a następnego dnia Rezerwat Imfolozi w południowo-zachodniej części. "Granicą" między dwoma parkami jest asfaltowa szosa R618 przebiegająca przez środek.
Hluhluwe i Imfolozi zostały uznane mianem rezerwatu w1895 roku, a od 1989 są zarządzane jako jeden park. Ich historia sięga jeszcze bardziej odległych czasów. Przed 1895 r. było to terytorium polowań słynnych wodzów Zulu - Dingiswayo i Shaki. Polowanie było dozwolone tylko dla rodziny królewskiej i tylko w okresie zimowym.
Dwa rezerwaty są zupełnie inne. Hluhluwe to zielone wzgórza pokryte gęstym buszem, i mówi się, że jest to najlepsze miejsce, aby zobaczyć słonie. Imfolozi jest płaskie i otwarty. Zobaczysz tam zwierzęta wolące raczej sawannę czyli impala, kudu, gnu pręgowane i zebry. Drapieżniki, takie jak likaony i lwy przenoszą się za zwierzyną, jest ich tam wiele ale musisz mieć trochę szczęścia żeby je zobaczyć. Z samego rana jedziemy trasą Magangeni oddaloną około 10 km od kempingu Hilltop. Pierwsze spotykane zwierzę to bawół afrykański w sadzawce błotnej obok drogi. Jest w błocie od stóp do rogów, przeżuwa powoli, podnosi głowę i daje nam nonszalanckie spojrzenie. Dominika, robiąca zdjęcia przez otwarte okno, miała przestrach swego życia, kiedy bawół nagle powstał. Najwidoczniej nie był zainteresowany atakiem, przeciągnął się i ponownie położył się w błocie.
Około kilometra dalej spotykaliśmy trzy nosorożce białe kąpiące się w wodzie. Na szczęście wydają się być w dobrym nastroju, starają się uchwycić nasz zapach, wzrok nosorożca jest bardzo słaby, nie może zobaczyć nawet samochodu z odległości 60 m.
Nosorożce i Park Hluhluwe-Imfolozi są synonimami, jakby nie było, to właśnie tutaj rozpoczęto Operację Nosorożec w 1960 roku, w celu ratowania nosorożca białego przed wyginięciem. Od czasu tych skromnych początków, pogłowie tych ssaków zwiększyło się do około 2000 osobników na terytorium o powierzchni 960 km².
Nosorożce czarne, są jednak rzadko spotykane. Według najnowszych obliczeń, występuje ich tutaj około 200. Są to nieśmiałe stworzenia i zawsze szukają miejsc do ukrycia. Trzeba mieć oko na wiele szczegółów by odróżnić nosorożce czarne od białych. Nie daj się zwieść nazwie, oba gatunki są takim samym odcieniu szarości. Najbardziej oczywistą różnicą jest to, że nosorożec czarny ma spiczastą górną wargę, a nosorożec biały ma szeroką, kwadratową wargę górną. Nazwa "biały" to najwyraźniej błędne tłumaczenie z afrikaans słowa szeroki - "wyd" - w odniesieniu do wargi. Czarny nosorożec ma również wklęsłe, natomiast biały nosorożec płaskie plecy. I choć nosorożce białe są większe, nosorożce czarne są bardziej agresywne.
Tak więc patrzymy na zwierzę, które waży tyle Toyota Hilux i ma ogromny temperament. Jak niebezpieczne to może być?

Niebieski WV Golf zatrzymuje za nami. Dwie osoby mówiące w języku niemieckim wychodzą z samochodu, uzbrojeni w aparaty fotograficzne i lornetki. Jest to sprzeczne z przepisami rezerwatu i i pierwsza głupota, ale wydaje się że widok tak niewinnie wyglądających tworzeń na dziko odebrał im całą logikę.
Takiego zachowania możesz oczekiwać od turystów, którzy wcześniej widzieli nosorożce w zoo, ale my również podziwialiśmy je z podziwem. Godzinę później - podczas której widzieliśmy paradę zebr, tłum pawianów, drużynę siatkarską żyraf i jeszcze jednego gburowatego bawoła – ukazało nam się około 15 szarych kształtów na zielonym wzgórzu. Słonie! Są bardzo młode dzieci w grupie i kiedy tylko jedno z nich zostanie w tyle, cała grupa czeka.
Późnym popołudniem, w drodze powrotnej na kemping Hilltop, wjechaliśmy prawie w stado nosorożców białych. Są łagodne i nie spieszą się - jeden z nich znalazł się w zasięgu wyciągniętej ręki, można wyrwać kleszcza z jego szarej skóry. Nosorożce ostatecznie przeszły w głąb buszu, a my trochę dalej spotkaliśmy kolejną blokadę: szosę pełną samochodów pełnych turystów oglądających stado słoni. Słonie przechodziły powoli przez drogę. Aby zakończyć udany dzień oglądania zwierząt zabrakło nam tylko nosorożca czarnego. Na recepcji w obozie Hilltop jest mapa rezerwatu, gdzie zwiedzający mogą pochwalić się swoimi obserwacjami. Dzisiaj, lwy i likaony widziano nad brzegiem rzeki Black Mfolozi, w pobliżu północnej granicy sekcji Imfolozi. Jedziemy tam jutro, być może je zobaczymy.

Wyruszyliśmy wcześnie rano, jest to dosyć daleko, najpierw około 50 km szosą do kempingu Mpila (główny obóz w Imfolozi), a następnie 12 km do brzegów Black Mfolozi. Po drodze opowiedziałem Dominice legendę o lwach Imfolozi.
Ostatni pozostały lew w rezerwacie został zastrzelony na początku lat 1900. Następnie, w 1958 roku, strażnicy byli zdumieni, aby zobaczyli dużego samca. Prawdopodobnie przeszedł na południe od Mozambiku, unikając myśliwych.

Bezpieczne spędził w rezerwacie kilka samotnych lat, pilnował swojego nowe terytorium, kiedy pojawiło się kilka samic - podobno przemycili je pracownicy parku.
Niektóre rodziny lwów w Imfolozi opracowały niezwykłe zwyczaje – lwy chodzą po drzewach. Ekolodzy z rezerwatu nie są całkowicie pewni, dlaczego tak jest? Najbardziej prawdopodobna teoria mówi, że wyższa wysokość pozwala na lepsze chłodzenie. Mogą to nawet zrobić dla zabawy. Może się ukrywają od nosorożców czarnych?
Jest już prawie południe, jesteśmy w punkcie widokowym nad rzeką Black Mfolozi, na pętli nazwanej Thoboti. Daleko w oddali widzimy żółtą kropkę na wyspie na rzece. Lew? Mało prawdopodobne, koty nie lubią wody.
Jedziemy dalej. Na następnym punkcie widokowym znajdujemy cztery pojazdy i grupę osób z lornetkami przyklejonymi do oczu. Oni wszyscy patrzą na tą samą żółtą kropkę. Pytamy, co tam widzą ciekawego? Lew nadal odpoczywa ale lwica poszła w głąb trzcin. Duży kot wstaje, wyciąga się i ponownie odpoczywa dalej. Jest upalnie - czego więcej można oczekiwać od lwa w południe?
Kryjówka Bhejane na Ngotsha Loop jest bardziej zatłoczona niż sklep w czasie przerwy obiadowej. Impale, zebry, żyrafy, kudu i niale zebrały się wokół wodopoju. Dwa guźce tarzają się w błocie. Do idealnego zdjęcia brakuje nam jeszcze lwów, słoni i likaonów no i nosorożca czarnego, ale on pojawia się przeważnie w nocy.

W drodze powrotnej spotykamy jeszcze więcej nosorożców białych.
Nigdy nie udało mi się zobaczyć, nosorożca czarnego, ale uważam że jest w porządku. Przyjedziemy tutaj ponownie, to element zaskoczenia sprawia, że ​dzikie obszary jak Hluhluwe-Imfolozi są tak wyjątkowe. Każdy safari jest inne, nigdy nie wiesz czego możesz się spodziewać.
Kłusownictwo na nosorożce rozwinęło się dramatycznie w ciągu ostatnich kilku lat, pogłowie nosorożców w Hluhluwe-Imfolozi też nie zostało oszczędzone. Zostało zabitych wiele nosorożców, pomimo starań władz parku. Spotkanie nosorożca w naturalnym środowisku, białego lub czarnego - jest kolejnym przypomnieniem, jak delikatne jest nasze naturalne dziedzictwo, i jak ważne jest jego zachowanie.

Nosorożce białe Nosorożec biały zwany szerokopyskim


Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

W jaki sposób zaaranżować transport na wycieczkę zagraniczną?

W jaki sposób zaaranżować transport na wycieczkę zagraniczną?


Autor: Lucjan Krainski


Wycieczka zagraniczna to zazwyczaj znaczące zdarzenie w życiu zwykłego człowieka. Przed wycieczką jesteśmy bardzo zaaferowani kwestią zetknięcia się z egzotyczną kulturą, nowymi przepisami bądź też tradycjami.


W ferworze gorących przygotowań oraz rozpisywaniu planu wycieczki nieraz nie pamiętamy jednakże o tym, jakim sposobem przygotować się do zagranicznej wycieczki od strony transportu oraz logistyki.

Większa część ludzi wybiera najczęściej wyjazdy zagraniczne oferowane przez profesjonalne biura podróży. Są jednakże i tacy, którzy pragną podróżować wybranym przez siebie transportem. Jadą stopem, koleją bądź swoim autem, nie mając do tego żadnego przygotowania.

Autostop
Musimy pamiętać, iż nie wszędzie traktują autostopowiczów, tak samo jak w naszym państwie. Dla przykładu: w Rumunii kierujący samochodami niemal zawsze chcą zapłaty za podwiezienie. W pozostałych państwach „zwyczaj” jeżdżenia autostopem jest natomiast zupełnie nieznana. Przed naszym egzotycznym wyjazdem przejrzyjmy przeto trochę postów na stronach internetowych, aby nie przytrafiła się nam żadna trudna sytuacja.

Kolej
To stosunkowo bezpieczny sposób transportu. Fatalny stan naszej kolei sprawia, iż istnieje niewiele krajów, które mogą nas w jakikolwiek sposób zdziwić w materii poruszania się koleją. Pamiętajmy jednakże, że za granicą często obowiązują inne zasady oraz ceny przy zdobywaniu biletów. Inne są również formy danych klas i miejscowe zwyczaje (np. istnieją miejsca, gdzie na peronach trwa ciągły handel, który przenosi się periodycznie do wnętrza wagonu).

Auto
Samochód zapewnia swobodę poruszania się, jest względnie pewny oraz zapewnia poczucie niezależności od innych środków przemieszczania się. Przed podróżą własnym samochodem musimy jednakże pamiętać o:
- zasadach drogowych, które poza naszym krajem mogą być kompletnie inne aniżeli u nas (ruch lewą stroną, różne ograniczenia prędkości itp.)
- uprawnieniach - zwłaszcza w czasie wyjazdów egzotycznych może okazać się, że nasze prawo jazdy nie obowiązuje na obszarze danego kraju
- opłatach - w miejscu, do którego wyruszamy mogą obowiązywać rozmaite opłaty. Tyczy się to nie tylko przejazdów autostradami, ale także w czasie przejazdów zwykłymi drogami.
Przed zagranicznym wyjazdem zaplanujmy przeto wszystko rzetelnie oraz z wszystkimi drobiazgami. Trzeba poświęcić na to kilka minut, choćby po to, ażeby nie przytrafiła się nam w obcym kraju żadna przykra sytuacja.


Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.