piątek, 16 października 2020

Wyprawa do krainy soli i legend

Na południowy wschód od miasteczka Giyani w prowincji Limpopo w Republice Południowej Afryki jest gorące źródło nazwane Baleni, przy którym ludność szczepu Shangaan od stuleci zbierała sól. Podczas naszej wyprawy do Afryki Południowej odwiedziliśmy to miejsce, żeby poczuć afrykańskiego ducha. Zgodnie z legendami gejzer jest strzeżony przez duchy przodków albo demony zwane Mkhulu. Każdy, kto nie zachowa należnych rytuałów przy źródle Baleni albo będzie zachłanny i samolubny zostanie srogo ukarany. Cała panująca tam tajemnicza atmosfera czyni to miejsce wartym odwiedzenia. Możesz tu przyjechać z pobliskiego Baleni Cultural Camp, jednego z wielu kempingów przy African Ivory Route.

Ale czy będziesz wiedział jak powinieneś się zachować w tym świętym miejscu? Przewodnik na kempingu, January Makamu, przygotował nas do tego dobrze. Jest bardzo dobrym gawędziarzem, dlatego siedząc wokół ogniska pod afrykańskim gwiaździstym niebem bardzo przystępnie zapoznał nas z historią tych okolic i wierzeniami w Mkhulu. Niestety nie jest łatwo przekazać ducha jego opowiadań na komputer, ale postaram się chociaż podać kilka ważniejszych faktów.

Oto w skrócie, co powiedział nam przewodnik January Makamu w przeddzień wyprawy do gorącego gejzeru Baleni:

"W języku Shangaan słowo bala oznacza sól, od którego pochodzi nazwa Baleni, czyli Miejsce Soli. Miejscowa ludność, a w szczególności stare kobiety, zbierały tutaj sól od dawien dawna. Oznacza to, że ze względu na znaczenie i historię tego miejsca Baleni stało się miejscem świętym, połączonym z duchami naszych przodków."

"Z tego powodu, każdy odwiedzający powinien uczestniczyć w pewnych rytuałach. Istnieją nawet specjalne zwroty, które turyści powinni poznać i ich używać. Jeśli nie dostosujecie się do tych zasad, mogą się zdarzyć straszne rzeczy. Może zerwać się porywisty wiatr, usłyszymy płacz dzieci, bicie bębnów i tym podobne."

"Pierwszą i najważniejszą zasadą jest to, żeby w drodze do źródła podejść od świętego drzewa leadwood, zostawić tam trochę drewna opałowego. Potem musisz powiedzieć przodkom, że przyszedłeś tylko zebrać trochę soli. Nic więcej nie możesz mówić, jak tylko to powiesz musisz szybko odejść. Powinieneś mówić językiem Mkhulu, mającym specjalne określenia."

Przykładowo, mały kamień nadający się do rzucenia nazywany jest "ziemnym orzechem", trzciny wokół gejzeru określane jako "dzidy", jeśli zobaczysz węża, nazywaj go "batem", każdy rodzaj ptaków to "kurczak". Jeśli dzień jest pochmurny mówisz, że "dzisiaj jest koc", wiatr nazywany jest "panną młodą".

"To są tylko podstawy. Jeśli nie znasz języka, nie odzywaj się. Nie mów nawet, że jest to wspaniałe miejsce albo co to jest? Jeśli jednak zapomnisz mówić językiem Mkhulu i przez pomyłkę powiesz coś w swoim języku, przodkowie dobrze wiedzą, że jesteś tylko człowiekiem i robisz błędy, dlatego cię nie ukarzą. Gorzej, jeśli będziesz mówił tak celowo."

January powiedział nam o interesujących faktach dotyczących języka Mkhulu. Mężczyźni używali tej mowy, żeby zdobyć żony.

"Stare kobiety zabierały ze sobą córki, żeby pomóc im w pracy" - powiedział January. Mężczyźni szli za kobietami i straszyli je, że użyją złego języka, jeśli wybrane kobiety nie będą ich chciały.

Oznaczało to kłopoty, dlatego stare kobiety namawiały, że lepiej jest zaakceptować starania mężczyzn. Oczywiście sprawy te nie zawsze kończyły się ślubem.

"Odnośnie źródła, powiedział January, my wierzymy że przodkowie w nim mieszkają, bo obserwujemy często niewyjaśnione zjawiska. Wierzymy też, że w wodzie ukrywa się ogromny wąż, będący powodem znikania ludzi."

 

Następnego dnia odwiedziliśmy Baleni i, jak w większości legendarnych miejsc, wszystko wyglądało normalnie. Przewodnik przypominał nam cały czas o zachowaniu spokoju. Zobaczyliśmy jak kobiety zbierają i oczyszczają sól. Mogę powiedzieć, że złamałem kilka przepisów, ale przez pomyłkę, dlatego dalej żyję i mogę opowiadać o tym miejscu.

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Wymarzone wakacje zaplanowane?

         Tendencje turystyczne się zmieniają, jednak są miejsca, które od lat cieszą się dużą ilością odwiedzających. Ze względów finansowych duża część polskiego społeczeństwa nie może sobie pozwolić na egzotyczne wakacje np. w Indonezji czy Tajlandii. Są jednak zakątki Europy, gdzie można spędzić urlop, wypocząć, zrelaksować się, zaspokoić ciekawość, rozluźnić mięśnie i po prostu zapomnieć o codziennych sprawach. Takim urokliwym państwem niewątpliwie jest Chorwacja. Jest to kraj europejski, położony stosunkowo niedaleko od Polski, oferujący turystom wszelkiego rodzaju rozrywki. Wyjazd nad wschodnie wybrzeże Adriatyku to wymarzone wakacje. Sezon turystyczny rozpoczyna się już na dobre w maju i trwa do października. A jak pogoda pozwoli to można się cieszyć ciepłym Słońcem i pięknymi widokami jeszcze dłużej. Wyjazd na Chorwację nie wymaga dużych przygotowań, ale jeśli mamy określone wymagania noclegowo – pobytowe to należy już teraz rezerwować miejsca, gdyż ze względu na swoją różnorodność Chorwacja jest bardzo popularna turystycznie nie tylko dla Polaków, ale również dla Europejczyków i Amerykanów.

         Chorwacja to kraj położony na licznych wyspach, pomiędzy którymi pływa dużo statków wycieczkowych i promów. Wybrzeża są malownicze, położone u stóp pasm górskich, które miejscami schodzą do morza. Drogi pomiędzy miastami często biegną przez wysokie góry, kręcą i nagle zawracają ukazując piękne widoki. Plaże są naturalnie kamieniste, choć gdzieniegdzie można spotkać, tak jak we Włoszech, plaże piaszczyste. Woda jest czysta, błękitna i sprzyja uprawianiu różnych sportów. Każdy, nawet najbardziej wymagający turysta znajdzie coś dla siebie, gdyż oprócz pięknych plaż, malowniczych widoków i gorącego Słońca, Chorwacja to kraj o długiej historii i bogatej kulturze. Ze względu na trzy tysiące lat burzliwej historii turyści mogą podziwiać piękne stare i dobrze zachowane miasta oraz wiele ciekawych zabytków. Chorwacja jest jednym z najpiękniejszych państw Europy, a wspomnienia z wakacji pozostają na długie lata i nie mieszają się z innymi.

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Pag - niezwykła wyspa o księżycowym krajobrazie

Ta leżąca na północy Dalmacji wyspa sprawia dość dziwne wrażenie, gdy wjedziemy na nią po raz pierwszy. Oczywiście, z lądu przepłyniemy na Pag promem, ale z jednej strony wyspy prowadzi na nią most, co pozwala na swobodne wyjazdy na wycieczki poza wyspę. Warto od razu po minięciu mostu zatrzymać się w miejscu widokowym, by przyjrzeć się wielkim białym skałom, rozciągającym się wokół. To właśnie one sprawiają, że Pag wygląda niezwykle surowo, wyspa swoim wyglądem przypomina krajobraz księżycowy. Wszędzie wokół morza widzimy wielkie białe kamienie, które zostały przez wieki naniesione przez wiejące tutaj często wiatry bora. Jadąc dalej, ciągle widzimy morze i te białe skały, między którymi pasą się owce, taki widok towarzyszy podróżom po wyspie codziennie, niezależnie od pory dnia. Mimo takiego nietypowego dla klimatu śródziemnomorskiego krajobrazu, na wyspie jest ciepło, wiatr bora na szczęście nie wieje tak często, by zaplanowany urlop na Pagu miał się nie udać.

Wyspa nie należy do tych zielonych, jak Hvar czy półwysep Peljeszac, ale znajdziemy na niej kilka miejsc, do których na pewno warto zajrzeć, jak choćby Lun, maleńkie miasteczko na końcu wyspy. Znajdują się tam gaje oliwne, obecnie już będące jakby skansenem, z drzewami mającymi ponad sto lat. Wyglądają niezwykle w porównaniu z drzewkami, jakie można spotkać w ogrodach mieszkańców Dalmacji, są potężne, a rosnące na nich oliwki już nie są zbierane, raczej nie nadają się do wytwarzania oliwy. Za Lunem jest już tylko jedna miejscowość- Tovarnele, skąd można popłynąć na inną wyspę dalmatyńską- Rab, słynącą z miejsc przyjaznych dla naturystów.

Wyspa ma też coś dla miłośników zabytków- jej największe miasto Pag z ładną średniowieczną starówką, dużym placem z katedrą pośrodku starego miasta i skupionymi wokół kawiarenkami zapraszającymi do chwili zadumy nad filiżanką cappuccino. Ciekawie zostały zaprojektowane w średniowieczu uliczki, rozchodzące się z głównego placu, warto po nich pospacerować, zajrzeć do punktu informacji turystycznej, gdzie dostaniemy mnóstwo folderów o atrakcjach wyspy. Entuzjaści UFO mogą się wybrać w miejsce, gdzie podobno są ślady kosmitów, natomiast ci, którzy na wakacjach potrzebują innej rozrywki, na pewno znajda dla siebie miejsce na plaży Zrce w pobliżu Novalji, słynącej z dobrej zabawy.

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Tropie i jego chluba

Tropie to wieś i sołectwo położone w woj. małopolskim, pow. nowosądeckim nad Jeziorem Czchowskim. Z czego może słynąć Tropie? Na kilkunastrometrowej skale wznosi się niewielki romański kościółek. Jest to jedna z najstarszych świątyń w Polsce, ufundowana w XI wieku przez Kazimierza Odnowiciela, miejsce pielgrzymowania nie tylko Polaków ale także Węgrów i Słowaków. Tysiące lat temu nad Dunajcem mieszkał pierwszy polski święty i jeden z największych chrześcijańskich ascetów. Święty Świerad (zwany także Andrzejem) żył na przełomie X i XI wieku. Historia jego życia jest do dziś owiana wieloma tajemnicami, lecz dokumenty historyczne potwierdzaja jego istnienie. Według legendy życie Świerada było tak pełne trudów i umartwień, że nawet drzewo, pod którym sypiał, ulitowało się na nim i pękło by dać mu schronienie w swoim wnętrzu. Święty Świerad jest także nazwany patronem nawróconych złoczyńców zbójników. W Tropiu nad Dunajcem  Św. Świerad wiódł życie pustelnika.

Wiele wskazuje na to, że pierwotną nazwą Tropia był Zawrót, wprawdzie jej zapis, chyba pierwszy, znany jest dopiero z dokumentu z  roku 1531.  W języku parafian i mieszkańców nazwa Zawrót ciągle była żywa, o czym świadczą najdawniejsze księgi metrykalne prowadzone od roku 1616. Nazwa Zawrót była głęboko zakorzeniona wśród ludności. Nazwa Tropie jest póżniejsza i prawdopodobnie obcego pochodzenia. Dzieje pierwotnego Tropia, do roku 1624 - to interesujące dzieje wsi położonej przy skalistym zakolu Dunajca po obu jego brzegach, ściśle związane z kościołem Św. Świerada na prawym i z zamkiem Tropsztynem na Zawrocie - na lewym brzegu.

Tak więc chlubą Tropia jest sławny rodak Święty Świerad, romański kościółek św. Świerada i Benedykta oraz całe ich sanktuarium.

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Odtajnione miasto

Przez lata Polacy nie słyszeli o mieście Borne Sulinowo. Miasto to przez 47 lat należało do ZSRR choć leżało w woj. zachodniopomorskim, 20 km na  południowy zachód od Szczecinka.

Borne Sulinowo powstało w latach 30-tych XX wieku jako administracyjno-koszarowy ośrodek olbrzymiego poligonu, który służył niemieckim czołgistom i artyleżystom. We wrześniu 1939r gen. Guderian poprowadził swój korpus pancerny do wojny z Polską. W 1945 r. osiedle i poligon zajęła armia radziecka i przez cały okres stacjonowania sąsiadów z za wschodniej granicy Borne Sulinowo nie należało do Polski. Polacy po prostu nie wiedzieli nic o jego istnieniu, nazwa nie istniała ani w wykazach urzędowych ani na żadnych mapach.

Po wycofaniu się wojsk radzieckich okazało się, że od 1939 roku, 20 km od Szczecinka mamy całkiem spore miasto. W przejętych wówczas budynkach trzeba było po raz pierwszy w dziejach miasta zaprowadzić "cywilne porządki".  Został zorganizowany urząd miejski, szkoła, posterunek policji, kościół i straż pożarna.

Obecnie jest to już w 100% polskie miasto. W Bornem Sulinowie warto zobaczyć Dom Oficera, zbudowany w latach 1934-1936, który mieści olbrzymią salę wykładową ze sceną. Ciekawostka miasta są cmentarze żołnierskie. Na jednym z nich znajdują się groby polskich żołnierzy z jenieckich obozów z czasów II wojny światowej. Miejscem pochówku żołnierzy radzieckich i ich rodzin jest tzw. cmentarz z pepeszą. To miejsce dobitnie przypomina nam, że przez 47 lat miasto w obszarach Polski wcale nie było nasze polskie.

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.